Już od dłuższego czasu hobbystycznie bawię się w gotowanie, a że wychodzi mi to ostatnio coraz lepiej, postanowiłem się podzielić z Wami niektórymi moimi przepisami i pomysłami na przyrządzenie czegoś smacznego.
Jestem zwolennikiem zróżnicowanej diety, także w menu, które proponuję dzisiaj i mam zamiar proponować w przyszłości, każdy powinien znaleźć coś, co będzie mu smakować, nie odbije się czkawką, a także nie będzie żałować pieniążków wydanych na konsumpcję.
Żeby jednak nie podawać Wam wszystkiego "na tacy", daję wam wybór między niektórymi smakołykami. Jednak jako dobry szef kuchni polecać będę te, które powinny wam lepiej smakować, czyli uważam po prostu za lepsze.
I PRZYSTAWKA
Dzisiaj oferuję 2 zestawy przystawek, w których są po dwa dania. Wybranie jednego z nich automatycznie eliminuje możliwość skosztowania drugiego. Niestety, "życie jest sztuką wyboru". Oba dania z pozoru są do siebie podobne - gdy jednak przyjrzymy się im bliżej, to dostrzeżemy spore różnice.
Pierwsza potrawa to Urijah Faber. Pod tym skomplikowanym określeniem kryje się kurczak gotowany po kalifornijsku.
Ten, którego wybrałem, miał okazję walczyć o jedzenie z największymi kogutami na swoim podwórku. Przegrywał z nimi często te boje, jednak głodny nie chodził, bo udawało mu się zwyciężać ze słabszymi, a nawet dość dobrze walczącymi przeciwnikami.
Jeśli chodzi o walkę o Wasze podniebienia, to uważam, że też by ją wygrał z innym kurczakiem, którego użyłem do drugiego dania zwanego Yuri Alcantara, czyli kurczakiem pieczonym po bostońsku.
Kura gotowana według opinii większości konsumentów jest zdrowsza od tej pieczonej, dlatego w trosce o stan Waszych organizmów, proponuję dzisiaj tą pierwszą opcję.
Im więcej pieniędzy wydacie, tym bardziej się najecie - to chyba oczywiste. W przypadku tego dania jednak, by poczuć się sytym, trzeba będzie odrzucić skąpstwo i sypnąć groszem, bo kęs gotowanego kurczaka to tylko 1,35 grama. Przez ile złotówek to pomnożycie, napychając sobie brzuch jednocześnie, to już zostawiam wam.
II PRZYSTAWKA
W drugim zestawie przystawek też mamy dwa dania do wyboru, ale wybór jest czysto iluzoryczny. Bo kto z Was wybierze czerstwy chleb (zwany Mauricio Shogun Rua), mając przed sobą najlepsze jadło, którego człowiek mógł kiedykolwiek spróbować, czyli nic innego jak kawior - tutaj zwany genialnym połączeniem 11 liter... Uwaga! Nazwę czyta się na głos - Chael Sonnen!
Sonnen, jak przystało na najlepszy kawior na świecie, ma w sobie tyle jaj, że mógłby nimi obdzielić większość mężczyzn w naszym kraju.
Wiem, ze znajdzie się garstka takich, którym kawior nie smakuje. Wybiorą wysuszony już mocno, łamliwy, chleb. Domyślam się, że z tego tylko względu, że wyprodukowany został w najlepszej, legendarnej japońskiej piekarni.
Wybór Chaela Sonnena to wybór kęsu o wadze 1,70 grama.
Udało mi się gdzieś podsłuchać, że niektórym smakuje połączenie gotowanego kurczaka z kawiorem. Jeśli ktoś lubi eksperymentować i łączyć potrawy, to w tym przypadku jest spora szansa, że końcowy efekt będzie bardzo smakowity.
DANIE GŁóWNE
Na sam koniec wypadałoby się zastanowić nad daniem głównym. Mam dla was dwie propozycje. Wybór nie jest łatwy, bo to wybór między koniną (Alistair Overeem), a salcesonem (Travis Brovne).
Holenderska konina w opinii wielu uchodzi za jedną z lepszych na świecie. Niektórzy uważają jednak, że to zwykłe dzieło marketingowców i tak na prawdę nie jest warta funta kłaków, a wydawanie na nią pieniędzy to czysta głupota. Też tak myślę.
Ci, którzy lubią zaryzykować, niech zdecydują się na salceson, bo przy odrobinie szczęścia wybór ten pozwoli napchać się do syta, nie wydając przy tym ogromnych ilości pieniędzy, bowiem kęs tego przysmaku waży aż 2,80 grama. Ja lubię ryzykować i przychylam się do tej opcji.
JADŁOSPIS
Chael Sonnen 1,70
Urijah Faber 1,35
Travis Browne 2,80
Smacznego!