Sędziowanie w MMA

Cloud

UFC
Light Heavyweight
MMARocks
Hej, parę osób na czacie podczas gali StrikeForce zarzuciło mi zbytnie oburzenie odnośnie kwestii sędziowania i zbyt wczesnych przerwań walk, więc tu rozwinę to co miałem na myśli, żeby nie było, że bezpodstawnie się rzucam.

Sędziowanie to brew pozorom jedna z najbardziej trudnych rzeczy w sporcie. Bezbłędna znajomość przepisów i szybkie reagowanie na to co dzieje się na macie to elementarne przymioty, które sędzia sportowy powinien mieć w małym paluszku. Niestety jak to bywa w większości przypadków, ludzie pamiętają nie dziesiątki pojedynków prowadzonych dobrze, a tych kilka potknięć, które wypaczą wynik walki.

Przepisy są po to by je przestrzegać. Nie odnosi się to tylko do zawodników, ale w szczególności do sędziów. Dobry sędzia, powinien analizować to co dzieje się w walce pod kątem przepisów i tylko pod kątem tego. Emocje czy presja nie powinny mieć tutaj miejsca. Jeżeli zawodnik po knockdownie podnosi się świadomie, jednocześnie dąży do klinczu, to jest to nadal inteligentna obrona, która pozwala na dalsze prowadzenie pojedynku. Coraz częściej jednak zamiast tego widzimy przedwczesne przerwanie walki z jakichś niewyjaśnionych pobudek kierujących danym sędzią. Ludzie często powtarzają mity - o dziwo broniąc nawet takich decyzji - o tym, że to dla zdrowia zawodnika. Jednak jest to jedna z najbardziej chybionych teorii w tym sporcie. Żeby zrozumieć dlaczego, trzeba głębiej przeanalizować sport, a nie tylko oceniać go z pozycji Kowalskiego uruchamiającego stream w Internecie.

Przede wszystkim należy mieć na uwadze to, że jest to zawodowy sport. O ile zdrowie zawodnika jest tu najważniejsze, o tyle właśnie to zdrowie jest już dawno zdefiniowane w przepisach, które jasno dają do zrozumienia kiedy ono jest zagrożone, a kiedy nie jest. Warto przypomnieć sobie, że zawodowcy walczą za ciężkie pieniądze i nikt im przysługi nie zrobi tym, że po udanym knockdownie przerwie się zbyt wcześnie. Jest to wręcz krzywdzący proceder, który na dłuższą metę powoduje więcej problemów niż korzyści płynącej z "rzekomo" uratowania zdrowia zawodnika. Zawodowiec w przypadku przegranej spada w rankingach, a za tym idą lawinowo inne negatywne efekty jak:
a) Negocjacje - Renegocjowanie kontraktu lub negocjowanie z inną organizacją automatycznie tracą mocny argument, bo przecież przegraliśmy więc nie jesteśmy materiałem na gwiazdę
b) Sponsorzy - Mało kto o tym wie, ale liczba i jakość sponsorów też w głównej mierze zależy od tego jak nam się powodzi w oktagonie. Jeżeli przegraliśmy walkę, odbija się to na profitach, które otrzymywaliśmy od sponsorów, którzy też chcą, aby ich zawodnik był tym "znanym nazwiskiem".
c) Bonus z wygranego pojedynku
d) Oddalenie się możliwości powalczenia o pas

Wszystkie te podpunkty mocno oddziałują na system wynagrodzenia zawodników. I jeżeli ktoś naprawdę troszczy się o dobro walczących, to większa szkoda dzieje się w przypadku przedwczesnego przerwania walki niż z powodu chwili cierpliwości, by upewnić się czy dany zawodnik przetrzyma szturm, czy nie przetrzyma. Nie bądźmy bezmózgowymi widzami, którzy z zaciszu ciepłego domu, przed monitorkiem będą się troszczyć na odległość o zdrowie zawodnika. Bo krzywda dzieje się na innej płaszczyźnie.
Nie mówiąc już o czystym wypaczeniu wyniku, który przecież mógłby się inaczej zakończyć gdyby nie niedojrzałe zachowanie sędziego, który z powodu byle czego przerwie pojedynek. Analogicznie widząc przedwczesne przerwanie zawsze mam w pamięci pojedynki takie jak Frankie Edgar vs. Gray Maynard, czy Shane Carwin vs. Brock Lesnar. W każdej z tych walk, sędzia mógł przerwać wszystko, gdyż jedna strona była kompletnie dominowana przez drugą. Sędzia jednak nie interweniował, bo mimo ogromnych kłopotów, ciągłych knockdownów, zawodnik nadal był przytomny i minimum reakcji nadal posiadał. Jak bardzo sędziowanie by skrzywdziło któregoś z tych zawodników, gdyby sędziował je któryś z bardziej wrażliwych arbitrów? To się właśnie nazywa dobra robota sędziowska. Nie robić paniki, a trzeźwo patrzeć na obraz sytuacji i reagować tylko w przypadku uchybień przepisów zdrowotnych. Popatrzmy teraz w drugą stronę: Sędzia przerywa pojedynek po zwykłym knockdownie w meczu Cristiane Santos vs. Hiroko Yamanaka. Albo Wanderlei Silva vs. Cung Le. Można rzec, że te cztery pojedynki różnią się od siebie, bo te dwa wcześniej wymienione były o pas mistrzowski, a kolejne dwa to walka kobiet i walka o marchewkę. Zgadza się, ale w takim przypadku po co są przepisy jasno określające system wartości w walce MMA? Czy przepisy indywidualnie mają być ustalane pod kątem rangi wydarzenia? Zawsze żyłem w przekonaniu, że jeżeli pracuję w danej firmie, to powinno się mnie oceniać tak samo jak mojego współpracownika, a robienie wyjątków to czysty rasizm i objaw dyskryminacji. Gdyby przepisy były inne na pojedynki mistrzowskie (dodane podpunkty mówiące o tym, że te walki trzeba oceniać nieco bardziej ostrożniej), to nie miałbym nic do gadania, jednak z tego co mi wiadomo, to na dzień dzisiejszy przepisy są dla każdego takie same.


Sam osobiście uczestniczyłem na zawodach mniejszej lub większej rangi. I wchodząc do walki ja sam wyrażam zgodę na to co będzie się działo za chwilę. Sędzia jest od tego, by pilnował przebiegu zawodów i ratował mnie w przypadku gdy pół przytomny będę leżał nie broniąc się inteligentnie. Nie jest za to od tego, by ingerował w przypadku, gdy pode mną się nogi załamią, czy zaliczę knockdown. Kto walczył kiedykolwiek czy gdziekolwiek zawodowo, ten wie, że siła i serce do walki zawsze jest wielkie i jeżeli nawet po kilku mocnych ciosach nadal chcę walczyć (wg. przepisów nie daję sygnałów sędziemu by przerwał, vide: bronię się normalnie choć na chwiejnych nogach), to wielką krzywdą jest gdy, osoba mająca strzec regulaminu przerwie pojedynek uważając, że już mam dość. Osoba, która nie wie ile poświęciłem na treningach, która nie wie ile jestem w stanie przetrzymać i co najważniejsze, która nie wie co by się mogło stać, gdyby nie przerwał meczu - decyduje za mnie. Choć ja nadal bronię się inteligentnie.



W kwestii sprawiedliwości muszę jednak rzec, iż spóźnione reakcje sędziowskie robią równie wielką szkodę i tu też racjonalne myślenie powinno być zawsze na pierwszym miejscu. Jednak przynajmniej w takim kontekście nie ma żadnych niedomówień, a w przypadku "zachcianki" sędziowskiej mającej na celu uratowanie "zdrowia" zawodnika, pozostaje tylko niesmak i żal.


Czy istnieje zatem idealny sędzia? W sytuacji obecnych przepisów nie istnieje i istnieć nie będzie. Mimo ciągle wprowadzanych usprawnień jak telewizorki monitorujące przebieg walki w kabinach sędziowskich, nadal jest to niedoskonały system, o czym możemy się przekonać praktycznie co galę. Dobry przykład mamy tutaj z gali UFC 140, gdzie dwóch z trzech sędziów dało wygraną w pierwszej rundzie Jon Jonesowi zamiast Lyoto Machidzie. Idealnym lub wręcz utopistycznym rozwiązaniem, było by gdyby sędziowie po każdej walce obejrzeli ją jeszcze raz na ekranie dużych monitorów. Wtedy nie było by żadnych niedomówień. Jednak jak wiemy nie jest to możliwe w sytuacji gal rozgrywających się przed publicznością i lecących LIVE. Ocena na żywo spod ringu/oktagonu często daje inny obraz walki niż ten, który widzimy przed telewizorami, czego przykładem są walki choćby Leonard Garcia vs. Nam Phan czy Mariusz Pudzianowski vs. James Thomson. Gdzie sędziowie widzieli zupełnie inny spektakl. Złoty środek więc praktycznie nie istnieje, a system oparty na statystykach jakie prezentowane są na Fight Metric również się nie sprawdza. Jednak mimo tego wszystkiego, w porównaniu z piłką nożną, gdzie zabronione jest sugerowanie się sędziego na podstawie powtórek, w MMA zmiany są obserwowane na lepsze (jak w przypadku wprowadzenia monitorów sędziowskich). Idąc tym torem mam więc nadzieję, że w przyszłości sędziowie będą starali się mniej działać na emocjach i zamiast tego rzetelnie i chłodno oceniać to co się dzieje na macie. I tyczy się to zarówno sędziów ringowych jak i tych w środku oktagonu, od których decyzji zależy nie tylko zdrowie zawodników, ale i ich płynność finansowa.
 
Back
Top