Problemem żeńskiego MMA jest to, że stoi na dość niskim poziomie i mówię tu o światowym poziomie, nie tylko tym lokalnym. Panie często wchodzą do klatki i dają rzeźnię. Jest to ta zawziętość i zacietrzewienie o której mówi Tomasz, ale z drugiej strony jeśli mam oglądać tego typu barową bójkę w wykonaniu kobiet to czasem faktycznie wolę iść do kuchni jak dssport. Brak techniki, brak umiejętności, ale najważniejsze: brak siły. Kobiety są tak zbalansowane siłowo - oprócz kilku przypadków - że bardzo często się równoważą na tyle, że jedna strona nie ma siły poddać, a druga wydostać się z techniki. Joanne Calderwood przez dwie minuty trzymała Lenę Ovchynnikovą w trójkącie i... tyle. Nie miała sił żeby cokolwiek złego zrobić rywalce (MAJĄC ZAPIĘTY CIASNO TRóJKĄT), a Lena nie miała siły by rozerwać technikę i tak patrzę się przez dwie minuty na to, a biedny sedzia nawet nie ma podstaw by przywrócić pojedynek do stójki, bo jak przywróci, to go okrzyczą "panie! Przecież miała technikę kończącą zapiętą!" Svoboda przynajmniej uciekał Tymkowi z tych trójkątów, choć poziom też nie był idealny.
W żeńskim MMA występuje też o wiele większa dysproporcja umiejętności. Jedna jest tylko od parteru, druga tylko od stójki, a i tak wygrywa ta, która jest silniejsza. Ronda w stójce robi postępy, ale i tak jej boks jest dziurawy, chaotyczny i praktycznie siłą wytrenowaną przez olimpijski reżim treningowy oraz techniką z judo, kładzie rywalki na macie, a tam wiadomo - poddaje je balaszką. Ostatnio Sara McMann zabiła obaleniami Lauren Murphy i była tak aktywna, że sędziowie o mało co nie dali Lauren zwycięstwo za... pracę z dołu. Oczywiście, że dokładnie takie samo zjawisko występuje w męskim MMA. Jednak jest zbyt duży przepływ zawodników by aż tak się to rzucało w oczy. W żeńskim MMA jest natomiast zawodniczka wyspecjalizowana w jednej płaszczyźnie, albo wszechstronna, gdzie w żadnej płaszczyznie nie błyszczy, stąd liczne niejednogłośne decyzje gdy spotykają się dwie tego samego sortu rywalki i sędziowie nie mają pojęcia komu dać wygraną. Mało było takich niejednogłośnych decyzji? W kobiecym MMA aż za dużo.
Na pewno znaczenie ma też to, że kobiety walczą w niskich kategoriach wagowych, więc musi to łączyć się z mniejszą siłą i większą ruchliwością, czyli nie uświadczymy w kobiecych walkach zbyt wielu nokautów. Zważywszy na popularność niskich wag u mężczyzn, absolutnie nie dziwi to, że walki kobiet również nie są popularne na tyle na ile Dana White chce wmówić, że są.
Jeśli istnieje równouprawnienie, to człowiek ma pełne prawo oceniać technikę, styl i widowiskowość walki w takich samych kategoriach kobiet i mężczyzn. Mimo to wielu nadal przymyka oko tłumacząc, że to "kobiety walczą" i trzeba inaczej patrzeć. Jest to naganne. Jedynym usprawiedliwieniem dla słabych walk w wykonaniu kobiet jest tylko i wyłącznie:
1) świeżość dywizji żeńskich
2) mała ilość walczących kobiet
O ile punkt pierwszy jest zrozumiały, tak punkt drugi łączy się z widowiskiem, gdyż kimś trzeba zapełnić rozpiskę i dywizję. Ten sam problem swego czasu miała kat. musza mężczyzn. Obecnie jednak doszło wielu naprawdę ciekawych zawodników i nie można już mówić, że musza jest wybrakowana.
Kobiecie ciężej jest pogodzić życie z reżimem treningowym. Ciężej w całości poświęcić się doskonaleniu pod MMA. Jeśli dodamy do tego bardzo małą ilość dziewczyn, które decydują się walczyć (jedna/dwie na sekcję?), to naturalnym jest, że nie wszystko będzie takie samo jak w zbiorze "B", który ma większy odsiew talentu i wyżej ustawioną weryfikację umiejętności (choć może nie teraz gdy UFC obniżyło znacząco pułap z którego angażuje debiutantów).
Mam jednak nadzieję, że po kilku latach poziom żeńskiego MMA wzrośnie na tyle, że będzie dało się go oglądać bez znudzenia i cienia żenady, która dziś dosyć czesto się wylewa z takich walk. Obecnie sytuacja przypomina trochę paranoję jaką obserwujemy choćby w policji, gdzie Rzeczniczka Praw Obywatelskich uważa, że testy sprawnościowe, które przeprowadza się podczas rekrutacji do policji dyskryminują kobiety. Nie uwzględnia się w nich bowiem różnic biologicznych przyporządkowanych do płci - Jeśli praca w policji wymaga pewnej sprawności, to obniżanie standardów pod jedną płeć jest faworyzowaniem. Jeśli nie zrobimy kilku przewrotów w przód i w tył na wymagany czas (bo podciąganie usunięto z programu, bo 10 podciągnięć eliminowało zbyt wielu kandydatów - no przecież!), to widocznie nie nadajemy się do policji. Co to za obniżanie standardów dla kobiet? Czyli złodziej jak będzie miał policjantki przed sobą, to ma wolniej biegać? Analogiczna sytuacja z MMA - je również trzeba oceniać jako całość. Dzielić je na dywizję w MMA, a nie płeć. Oceniam MMA pod kątem widowiska, emocji, zwrotów akcji, umiejętności, stylu i techniki. O ile pierwsze trzy kategorie są można rzec domeną żeńskiego MMA, tak trzy późniejsze raczej nie występują już w tak wielkich ilościach, jakie możemy zaobserwować w męskim MMA. Jednak tak jak pisałem, jest to tylko i wyłącznie kwestia skali. Ilość walczących mężczyzn - ilość walczących mężczyzn w UFC a ilość walczących kobiet - ilość walczących kobiet w UFC. Jeszcze wszystko sie ustabilizuje i nikt nie będzie narzekał na walczące panie.