Przewaga żeńskiego mma

kula@@

Oplot Challenge
Lightweight
eqyvj9.jpg
33peb1w.jpg



Cześć.


Chciałabym sie dowiedzieć, co takiego jest w mma kobiecym,że Wam się podoba (albo co w mma kobiecym jest nie tak, że Wam sie nie podoba)?


Jesteśmy zadziorne, waleczne, zwinne i piękne (choć ten punkt to dla Was chłopaki zostawiam)
 
w kobiecym MMA jest Karolina Kowalkiewicz i to mi się podoba...



516d20b04e9e0_k27.jpg




i jest Cristine Cyborg i to mi się nie podoba...



Cris-Cyborg2.jpg
 
Na plus
+ kształtne tyłki pań wchodzących do oktagonu
+ Ronda Rousey

Na minus
- porozbijane nosy, łuki brwiowe po walkach
 
Czasem jak czytam wpisy na forum albo na Facebook-u to jeśli się nie mylę, nadal byście trzymali dziewczyny pod kloszem (nie raz nawet są wpisy,ze w kuchni). My same decydujemy. Też miałam kilka razy śliwkę. Trochę pudru, ciemniejsze bryle i na uczelnie :)
 
Jak jesteś z taką dziewczyną co ogarnia sport walki, to możesz kozaczyć i nie bać się, że dostniesz w ryj na jakiejś imprezie, bo ona cię obroni.























:-)
 
Tak jak napisał Halny.



in +



kształtne sylwetki i pośladki



charakter i zaangażowanie w walkę (często większe niż u facetów)



in -



Jako fan kobiecego mma nie dostrzegam :)
 
Dla mnie to urozmaicenie podczas gali jeśli jest jakaś walka pań i zawsze mnie ciekawi bo to "rodzynek" na gali ;-)
Lecz już jak np. oglądam Invictę to jest gorzej, jak widzę 2 brzydkie panie (a na ostatniej invitcie tak wlasnie bylo) to minimalizuje badz wylaczam monitor, jestem ciekawy, czy tez tak masz jak ogladasz walke 2 "przystojnych gości"
 
Jako antyfan oglądania walk kobiecych, poza piękną jak anioł Jessicą Andrade, chciałbym zwrócić uwagę na kilka negatywnych stron walk płci pięknej. Przede wszystkim Panno/Pani Anno, kobiece mma dopiero się rodzi, i jest dzisiaj na poziomie męskiego mma sprzed dziesięciu lat, a może nawet kilku więcej. Idą za tym braki w technice (które mężczyźni nadrabiali siłą, u kobiet tego nie ma). Stąd się bierze dominacja osób pokroju Rousey, która za kilka lat rozwoju kobiecego mma będzie "Brockiem Lesnarem". Kolejno uwielbienie damskiej wersji mma bierze się z nieodpartej męskiej chęci do oglądania kobiet. Najlepiej to obrazuje ilość komentarzy wychwalających nie umiejętności zawodniczek, tylko ich urodę (choćby Pani Karolina Kowalkiewicz, czy Ronda Rousey).



Męski pogląd na świat walk kobiet jeszcze objawia się tym, że kategorie wagowe są mocno zaniżone. Piszę to kolejny raz, ale zdecydowanie stoję na stanowisku, że kobieta 84 kilowa też ma równorzędne prawo do uprawiania sportów walk! Niestety w mma ciągle albo ważysz maksymalnie 60 kilo, albo "się nie nadajesz", jest to obraz krzywdzący dla tych osób.



Teraz pozytywy damskiego mma, przede wszystkim podziwiam kobiety, że realizują się w swoich ambicjach wbrew ogólnej opinii i dążenia społeczeństwa do "lalki barbie". Są to często niezwykle charakterne, odważne i pewne siebie osoby, z którymi niezwykle przyjemnie się przebywa. Ponadto kobieta w sportach walki musi przejść większą próbę charakteru (np. kulając się w parterze w dziwnych pozycjach, jakie kaczka nam swego czasu zaserwował), z zupełnie obcymi mężczyznami, tutaj oczywiście zaznaczę, że każdy zdrowo myślący człowiek nie traktuje tego jako jakieś akty, jednak społeczeństwo nie rozumie zachowań zawodników w parterze i stąd większa presja na skalanie dobrego imienia.



Podsumowując, mimo nie lubię oglądać walk kobiet (poza Jessicą Andrade, którą uwielbiam i ubiję jak "burka" każdego komu dam radę, jeśli tylko skala jej dobre imię), to jednak szanuję i podziwiam te damy, które decydują się na uprawianie tego sportu.



Życzę Ci Panno/Pani Anno samych sukcesów na macie/klatce/ringu czy gdzie tylko sobie walczyć zamarzysz.
 
Podpisuje się pod tym co powiedział Wewiur, te same powody dla których za damskim mma nie przepadam - czyli powinny być tam wyzsze kategorie wagowe to raz no i większy rozwój, bo obecnie to niestety widać ze to dopiero raczkuje.
 
Miesha Tate1.gif




no i Karolina wiadomo :)



Można zamykać temat.



A tak serio to panie mają w sobie tyle zawziętości że czasami wystarczyło by do obsadzenia niejednej męskiej pięciorundówki.
 
zdecydowanym plusem w kobiecym mma jest to, ze jest tego malo na duzych galach i ze podczas tej jednej walki moge sobie wstac od laptopa i pojsc zrobic szame.
 
panie mają w sobie tyle zawziętości że czasami wystarczyło by do obsadzenia niejednej męskiej pięciorundówki.


Tak jak ostatnia walka kobiet w Cage Warriors, następnego dnia panie w UFC wyglądały przy nich blado.
 
Popieram Grzecha, walka pań na Cage Warriors była jedną z najgenialniejszych walk kobiecych, jakie przyszło mi obejrzeć. Zatem przyznaję, do Jessici Andrade mogę dopisać ten pojedynek jako pozytywna strona walk kobiecych w mma.
 
zdecydowanym plusem w kobiecym mma jest to, ze jest tego malo na duzych galach i ze podczas tej jednej walki moge sobie wstac od laptopa i pojsc zrobic szame.



:-) podbijam :-)
 
Kobiety chyba trochę mniej kalkulują, rzadko kiedy widziałem by dziewczyna po obaleniu nic nie robiła tylko leżała, zawsze coś się dzieję.
 
Problemem żeńskiego MMA jest to, że stoi na dość niskim poziomie i mówię tu o światowym poziomie, nie tylko tym lokalnym. Panie często wchodzą do klatki i dają rzeźnię. Jest to ta zawziętość i zacietrzewienie o której mówi Tomasz, ale z drugiej strony jeśli mam oglądać tego typu barową bójkę w wykonaniu kobiet to czasem faktycznie wolę iść do kuchni jak dssport. Brak techniki, brak umiejętności, ale najważniejsze: brak siły. Kobiety są tak zbalansowane siłowo - oprócz kilku przypadków - że bardzo często się równoważą na tyle, że jedna strona nie ma siły poddać, a druga wydostać się z techniki. Joanne Calderwood przez dwie minuty trzymała Lenę Ovchynnikovą w trójkącie i... tyle. Nie miała sił żeby cokolwiek złego zrobić rywalce (MAJĄC ZAPIĘTY CIASNO TRóJKĄT), a Lena nie miała siły by rozerwać technikę i tak patrzę się przez dwie minuty na to, a biedny sedzia nawet nie ma podstaw by przywrócić pojedynek do stójki, bo jak przywróci, to go okrzyczą "panie! Przecież miała technikę kończącą zapiętą!" Svoboda przynajmniej uciekał Tymkowi z tych trójkątów, choć poziom też nie był idealny.

W żeńskim MMA występuje też o wiele większa dysproporcja umiejętności. Jedna jest tylko od parteru, druga tylko od stójki, a i tak wygrywa ta, która jest silniejsza. Ronda w stójce robi postępy, ale i tak jej boks jest dziurawy, chaotyczny i praktycznie siłą wytrenowaną przez olimpijski reżim treningowy oraz techniką z judo, kładzie rywalki na macie, a tam wiadomo - poddaje je balaszką. Ostatnio Sara McMann zabiła obaleniami Lauren Murphy i była tak aktywna, że sędziowie o mało co nie dali Lauren zwycięstwo za... pracę z dołu. Oczywiście, że dokładnie takie samo zjawisko występuje w męskim MMA. Jednak jest zbyt duży przepływ zawodników by aż tak się to rzucało w oczy. W żeńskim MMA jest natomiast zawodniczka wyspecjalizowana w jednej płaszczyźnie, albo wszechstronna, gdzie w żadnej płaszczyznie nie błyszczy, stąd liczne niejednogłośne decyzje gdy spotykają się dwie tego samego sortu rywalki i sędziowie nie mają pojęcia komu dać wygraną. Mało było takich niejednogłośnych decyzji? W kobiecym MMA aż za dużo.

Na pewno znaczenie ma też to, że kobiety walczą w niskich kategoriach wagowych, więc musi to łączyć się z mniejszą siłą i większą ruchliwością, czyli nie uświadczymy w kobiecych walkach zbyt wielu nokautów. Zważywszy na popularność niskich wag u mężczyzn, absolutnie nie dziwi to, że walki kobiet również nie są popularne na tyle na ile Dana White chce wmówić, że są.

Jeśli istnieje równouprawnienie, to człowiek ma pełne prawo oceniać technikę, styl i widowiskowość walki w takich samych kategoriach kobiet i mężczyzn. Mimo to wielu nadal przymyka oko tłumacząc, że to "kobiety walczą" i trzeba inaczej patrzeć. Jest to naganne. Jedynym usprawiedliwieniem dla słabych walk w wykonaniu kobiet jest tylko i wyłącznie:

1) świeżość dywizji żeńskich
2) mała ilość walczących kobiet

O ile punkt pierwszy jest zrozumiały, tak punkt drugi łączy się z widowiskiem, gdyż kimś trzeba zapełnić rozpiskę i dywizję. Ten sam problem swego czasu miała kat. musza mężczyzn. Obecnie jednak doszło wielu naprawdę ciekawych zawodników i nie można już mówić, że musza jest wybrakowana.
Kobiecie ciężej jest pogodzić życie z reżimem treningowym. Ciężej w całości poświęcić się doskonaleniu pod MMA. Jeśli dodamy do tego bardzo małą ilość dziewczyn, które decydują się walczyć (jedna/dwie na sekcję?), to naturalnym jest, że nie wszystko będzie takie samo jak w zbiorze "B", który ma większy odsiew talentu i wyżej ustawioną weryfikację umiejętności (choć może nie teraz gdy UFC obniżyło znacząco pułap z którego angażuje debiutantów).


Mam jednak nadzieję, że po kilku latach poziom żeńskiego MMA wzrośnie na tyle, że będzie dało się go oglądać bez znudzenia i cienia żenady, która dziś dosyć czesto się wylewa z takich walk. Obecnie sytuacja przypomina trochę paranoję jaką obserwujemy choćby w policji, gdzie Rzeczniczka Praw Obywatelskich uważa, że testy sprawnościowe, które przeprowadza się podczas rekrutacji do policji dyskryminują kobiety. Nie uwzględnia się w nich bowiem różnic biologicznych przyporządkowanych do płci - Jeśli praca w policji wymaga pewnej sprawności, to obniżanie standardów pod jedną płeć jest faworyzowaniem. Jeśli nie zrobimy kilku przewrotów w przód i w tył na wymagany czas (bo podciąganie usunięto z programu, bo 10 podciągnięć eliminowało zbyt wielu kandydatów - no przecież!), to widocznie nie nadajemy się do policji. Co to za obniżanie standardów dla kobiet? Czyli złodziej jak będzie miał policjantki przed sobą, to ma wolniej biegać? Analogiczna sytuacja z MMA - je również trzeba oceniać jako całość. Dzielić je na dywizję w MMA, a nie płeć. Oceniam MMA pod kątem widowiska, emocji, zwrotów akcji, umiejętności, stylu i techniki. O ile pierwsze trzy kategorie są można rzec domeną żeńskiego MMA, tak trzy późniejsze raczej nie występują już w tak wielkich ilościach, jakie możemy zaobserwować w męskim MMA. Jednak tak jak pisałem, jest to tylko i wyłącznie kwestia skali. Ilość walczących mężczyzn - ilość walczących mężczyzn w UFC a ilość walczących kobiet - ilość walczących kobiet w UFC. Jeszcze wszystko sie ustabilizuje i nikt nie będzie narzekał na walczące panie.
 
Teraz wyszło jakim jesteś męskim szowinistą - i chamem! A kysz!
 
Back
Top