PRIDE 5: Yamato Damashi

Olos

-=PRIDE FC=-
92QxQWc.jpg



Witam, przedstawiam piąty artykuł z mojego cyklu. Jeżeli ktoś przegapił poprzednią część, to zapraszam tutaj: http://cohones.mmarocks.pl/threads/pride-4-déjà-vu.33654/ Na 5-tą galę PRIDE musieliśmy czekać ponad pół roku. Odbyła się ona 29 kwietnia 1999 roku w Nagoji, w dawnej Tęczowej Hali. Na gali tej po raz pierwszy pojawili się sędziowie punktowi. Na poprzednich edycjach, gdy walka dotrwała do limitu czasu, automatycznie kończyła się remisem.
Na gali tej powrócili: japoński karateka Satoshi Honma, który na poprzedniej gali rozbił Naoki Sano. Mocno bijący Ukrainiec - Igor Vovchanchyn, po wygranej z Garym Goodridgem. "Mr. Pride", Akira Shoji, który pokonał Wallida Ismaila na PRIDE 4. "IQ Wrestler" Kazushi Sakuraba, który zremisował z Allanem Goesem. A gwiazdą wieczoru ponownie był Nobuhiko Takada, któremu na poprzedniej gali nie udało się zrewanżować Ricksonowi Gracie.
Napływ świeżej krwi do organizacji zapewnili: Urodzeni na Hawajach, japońscy bracia z amerykańskim obywatelstwem, Egan i Enson Inoue. Zwycięzca turnieju UFC 12, Vitor "The Phenom" Belfort z Brazylii. Oraz amerykański zapaśnik, który wygrał turnieje UFC 10 i 11, a następnie został pierwszym mistrzem tej organizacji w wadze ciężkiej, Mark Coleman.


Pierwszą walką tej gali było starcie Egana Inoue z Minoru Toyonaga. Egan był dwukrotnym mistrzem świata w BJJ, najpierw w kategorii niebieskich, a później purpurowych pasów. Toyonaga to kolejny zawodnik trenujący w Takada Dojo, który wszedł do białego ringu. Inoue już od samego początku pokazał, że potrafi zadawać ciosy. Po mocnym, lewym low kicku i lewym prostym ze strony Egana, Minoru zanurkował po nogi mieszkającego na Hawajach Japończyka. Został jednak powstrzymany, a Inoue obrócił to na swoją korzyść, zdobywając najpierw dosiad, a następnie plecy Toyonagi. Rozbijając swojego przeciwnika pojedynczymi ciosami, Egan wypracował pozycję do zapięcia duszenia trójkątem zza pleców, ale Minoru udało się z tego wykaraskać.

TlpdU8z.jpg


Walka wróciła do stójki, a Japończyk z amerykańskim paszportem zadał ładny prawy high kick, który został sparowany. Minoru ewidentnie nie miał ochoty walczyć z Eganem w stójce. Ponownie zanurkował po nogi, ale został skontrowany i poczęstowany kolejnym kopnięciem. Podopieczny Nobuhiko Takady robił wszystko, aby przenieść walkę na ziemię, ale i w tej płaszczyźnie to Japończyk z Hawajów był lepszy. Po kolejnej nieudanej próbie obalenia, Egan trafił w twarz Toyonagi dwoma potężnymi ciosami, które zmusiły sędziego do przerwania pojedynku.




Drugim pojedynkiem była walka Satoshi Honma vs Francisco Bueno. Honma powracał po dominującym zwycięstwie z Naoki Sano. Brazylijczyk był cięższy o dobre 10 kg od Honmy, a mimo to unikał zwarcia z doświadczonym karateką jak ognia. Przez pierwsze 4 minuty, Japończyk okopywał nogi Bueno, który cały czas poruszał się na wstecznym biegu. W końcu jednak Brazylijczyk zmienia bieg na jazdę w przód, i to od razu piąty! Przypuszcza wściekłą szarżę na Japończyka. Wiele ciosów w ogóle nie trafia celu, a Honma ucieka spod lin. Brazylijczyk niczym rozjuszony byk, kontynuuje swój atak i w końcu jeden z ciosów trafia karatekę, posyłając go na matę.






Walka numer 3 to Akira Shoji kontra Igor Vovchanchyn. Ukrainiec na poprzedniej gali odprawił ciosami mocno bijącego Goodridge'a. Shoji z kolei w podobny sposób wygrał z Ismailem, również na PRIDE 4. "Mr. Pride" był bardziej wszechstronnym zawodnikiem niż Igor. W poprzedniej walce pokazał poprawione umiejętności bokserskie i chciał je wykorzystać w walce z utytułowanym kickbokserem z Ukrainy. Obaj zawodnicy zaczęli pojedynek bardzo ostrożnie, krążąc po ringu i wzajemnie się badając. Mimo posiadanego, ogromnego doświadczenia i bycia cięższym zawodnikiem, Igor nie miał ochoty zainicjować ataku. Zrobił to w końcu Shoji, który wystrzelił prawym low kickiem w potężnie zbudowaną nogę Vovchanchyna. Ten jednak skontrował kopnięcie, mocnym, prawym overhandem, który gdyby trafił czysto w szczękę Japończyka, mógłby zakończyć walkę.



Cios wylądował w okolicach lewego barku Akiry i przewrócił go na matę. Igor nie miał ochoty testować swoich umiejętności parterowych i pozwolił Shojiemu wstać. Po początkowej stagnacji, ta akcja spowodowała lekkie ożywienie w ringu. Vovchanchyn rzucając pojedyncze mocne ciosy i kopnięcia chciał odprawić Akire przed czasem, ale wytrzymały Japończyk znosił te uderzenia. Przy próbie kopnięcia ze strony "Ice Cold'a", Shoji chciał obalić Ukraińca, ale nie udaje mu się ta sztuka. Po dłuższej chwili patowej sytuacji w której Shoji leżący na macie, chciał wciągnąć Igora do parteru, sędzia przerywa walkę i nakazuje wznowienie w stójce. Ostatnie minuty pierwszej rundy to wymiana pojedynczych, mocnych ciosów pomiędzy zawodnikami. Jednak żaden z nich nie trafił czysto w cel.

Druga runda rozpoczęła się identycznie jak poprzednia. Igor był przyzwyczajony do walki z zawodnikami wyższymi i cięższymi od siebie. Dobrze poruszający się Shoji sprawił mnóstwo problemów Vovchanchynowi, który nie mógł trafić bardzo mobilnego "Mr. Pride". Japończyk ponownie spróbował obalić Igora, ale został skontrowany. Ukrainiec nie miał pomysłu jak dobrać się do leżącego na macie Akiry, co zmusiło sędziego do ponownego podniesienia walki. Igor zaatakował potężnym, prawym zamachowym, po którym Shoji do niego przywarł. Zawodnik z Ukrainy to wykorzystał i obalił Japończyka. Shoji szybko zepchnął z siebie przeciwnika i walka na krótko powróciła do stójki. Przy kolejnej próbie dynamicznego ataku ze strony Igora, Akira zanurkował po nogi "Ice Cold'a". Jednak i tym razem nie udało mu się obalić mocno bijącego Vovchanchyna. Po kolejnym podniesieniu, Igor trafił paroma mocnymi uderzeniami, ale jedno z kopnięć trafiło twardego Japończyka w kroczę. Po dojściu do siebie, Shoji dalej kontynuował swój plan, który polegał na przeniesienie walki do parteru. Udaje mu się sklinczować Igora, ale nie miał już wystarczająco dużo siły, aby z tej pozycji obalić Ukraińca. Ostatnia minuta pojedynku to furia ciosów z obu stron, w której lepszy okazał się Vovchanchyn. Nie zdołał on jednak znokautować japońskiego wojownika. Po raz pierwszy w historii organizacji PRIDE, sędziowie punktowi musieli wskazać kto był lepszy w tym pojedynku. Ich wybór padł na Igora Vovchanchyna.




Kolejnym pojedynkiem było starcie Enson Inoue vs Soichi Nishida. Młodszy z braci Inoue, znany również jako "Yamato Damashi", co znaczy "Duch Samuraja" (lub też "Japoński Duch", w swoim debiucie zaprezentował wszystkim skąd wziął się jego przydomek. Nishida to karateka, który ważył ponad 50 kg więcej od Ensona. Nie pomogło mu to jednak w tym pojedynku. Inoue tak bardzo nie mógł się doczekać początku walki, że niemal nie dał sędziemu ringowemu upewnić się, że sędziowie punktowi są gotowi. Wraz z wybrzmieniem gongu, Enson ruszył do przodu jak pitbull spuszczony ze smyczy. Bez zbędnych gier, "Yamato Damashi" atakuje serią ciosów, pod którymi Nishida pada na matę. Enson kontynuuje obijanie leżącego przeciwnika, następnie zdobywa jego plecy i zapina trójkąt rękoma, zmuszając Soichiego do odklepania. Inoue potrzebował zaledwie 24-ech sekund na wygranie w swoim debiucie w PRIDE.




Piątą walką na tej gali, był pojedynek Kazushi Sakuraba kontra Vitor Belfort. Sakuraba powracał po ciężkim, wyrównanym boju z Allanem Goes. Jego przeciwnikem był kolejny zawodnik z "Kraju Kawy". Zaledwie 22-letni Brazylijczyk mimo młodego wieku miał już na koncie wygraną w turnieju UFC 12, a także pokonanie Tanka Abbotta i Tra Telligmana. Do PRIDE przychodził bezpośrednio po rozgromieniu Wanderleia Silvy na UFC Brazil, w zaledwie 44 sekundy!

BelfortWanderlei.gif


Świetne umiejętności BJJ nabył trenując u Carlosa Gracie, a boks trenował u Al'a Stankiego, który trenował dwóch mistrzów olimpijskich w boksie - Oscara De La Hoyę i Paula Gonzalesa. Belfort kończył swoje wszystkie pojedynki przed czasem w dominującym stylu. Nie bez powodu zatem jego przydomkiem zostało: "The Phenom". Sakuraba stawał zatem na przeciw bardzo niebezpiecznego i dynamicznego przeciwnika. Belfort rozpoczął pojedynek bardzo ostrożnie. Widać było, że ma respekt do nieprzeciętnego grapplera z Japonii. Przez pierwsze 2 minuty Sakuraba strzelał pojedynczymi kopnięciami. W końcu po zadaniu kolejnego high kicka, Kazushi zanurkował po nogi Belforta. Ten jednak powstrzymał tą próbę i zaczął zasypywać Japończyka gradem ciosów.



"IQ Wrestler" przetrwał jednak tą nawałnice, przykleił się do nogi Vitora i obalił go. Sakuraba próbował dobrać się do leżącego Belforta, ale ten skutecznie mu to utrudniał zadając bardzo niebezpieczne upkicki, część których wylądowała na twarzy Japończyka. Zirytowany Kazushi zaczął okopywać uda leżącego "The Phenoma". Pod koniec pierwszej rundy, Japończykowi udaje się w końcu ominąć nogi Belforta i trafić go kilkoma ciosami. Brazylijczyk wykorzystał to aby wstać i klinczując Sakurabę, dotrwał do gongu. W przerwie pomiędzy rundami, realizator zrobił bardzo dokładne zbliżenie na lewe udo Belforta, które zaczęło zmieniać kolory. Do drugiej rundy, Vitor wyszedł wyraźnie zmęczony. Brazylijczyk mógł być nieprzygotowany na toczenie tak długiej walki. Wszystkie zwycięstwa które odniósł były bardzo szybkie (najdłuższą wygraną walką Belforta było starcie z Joe Charlesem na UFC Japan, która trwała 4 minuty). Mocno obita noga i brak tlenu w mięśniach powoli odbierały wolę walki w Belforcie. Sakuraba natomiast był świeży jak szczypiorek na wiosnę i zaczął narzucać swoje tempo. Poczuł się tak pewny swoich umiejętności, że wręcz zaczął bawić się z Brazylijczykiem, testując na nim swoje ciągle poprawiane umiejętności kickbokserskie.



Sędzia po chwili podniósł walkę, ale Belfort nie miał ochoty stać i ryzykować przyjęcia kolejnego takiego kopnięcia. Postanowił się więc położyć!



Wzburzyło to Japończyka, który postanowił odrąbać lewą nogę Belforta tuż nad kolanem. Sędzia ponownie podnosi walkę. Sakuraba zrobił sobie z Vitora żywy worek bokserski i wypalił w niego kolejne dwa ushiro mae geri (obrotowe kopniecie w tył). Belfort z lwa, zamienił się w przestraszonego kociaka, który zbierał kolejne kopnięcia od Japończyka. "The Phenom" nie miał zielonego pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, zatem ponownie zdecydował się rozłożyć na macie i to przemyśleć.



Sakuraba postanowił zaatakować tym razem twarz Belforta, a nie jego nogi. Vitor wykorzystał to i przykleił się do Japończyka. Sędzia ponownie musiał interweniować i rozdzielić zawodników. Belfort nie miał już w ogóle ochoty walczyć, więc po raz wtóry się położył. Sakuraba zaczął używać rąk do obijania ud leżącego przeciwnika. Sędzia ponownie podniósł Brazylijczyka, ale on po chwili znów się ułożył na macie. Sakuraba postanowił spróbować czegoś nowego, użył więc latającego stomp kicka. Zadał dwa ciosy i po odejściu od Belforta powtórzył ten manewr.



Chwilę po tym, zabrzmiał gong, który zakończył ten pokaz upokorzenia dla Belforta, który na pewno nie zyskał wielu fanów tego dnia w Japonii. Natomiast dla Sakuraby było to bardzo cenne zwycięstwo w imponującym stylu.



W main evencie ponownie zobaczyliśmy japońską gwiazdę "puro-resu", Nobuhiko Takade w starciu z pierwszym mistrzem wagi ciężkiej w UFC - Markiem Colemanem. "The Hammer" jak mówiono na Colemana był utytułowanym amatorskim zapaśnikiem. Wielu uznaje go za ojca ground 'n pound (połóż i dołóż). Taktyką Colemana w większości walk, było przewrócenie przeciwnika, a następnie bicie przeciwnika dopóki ten nie będzie miał dosyć. W tej walce miał podobny pomysł. Sekundy po pierwszym gongu, Coleman wystrzelił po nogi Japończyka. Takada ratował się przed obaleniem łapiąc liny. Mimo upomnień sędziego, japońska gwiazda nie puszczała lin, co poskutkowało przyznaniem mu żółtej kartki przez sędziego. W kolejnej próbie obalenia "The Hammer" dopiął swego i przeniósł walkę na ziemię. Coleman zaczął obijać żebra Japończyka, a następnie spróbował zapiąć neck crank, ale odpuścił tą próbę. Amerykanin następnie przeszedł do pozycji bocznej i kontynuował obijanie żeber, tym razem przy użyciu kolan. Mimo wyraźnej przewagi Colemana, nie był on w stanie zagrozić Takadzie. Coleman mając dogodną pozycję do zadawania ciosów uderzał w tors. A następnie próbował udusić Japończyka. Na koniec spróbował założyć kimurę, ale gong kończący rundę powstrzymał tą próbę.

FNJyL8k.jpg


Druga runda to zupełnie inny pojedynek. Podczas przerwy, gdy siedział w swoim narożniku, Coleman nie wyglądał na człowieka, który dominował przez ostatnie 10 minut. Takada natomiast wyszedł do kolejnej rundy z nastawieniem zwycięzcy. Po 3 low kickach Japończyka, Mark wystrzelił po nogi Nobuhiko i go obalił. To co wydarzyło się potem jest bardzo dziwne. Takada złapał rękę Colemana i odpychając go swoimi nogami trzymał go na dystans. Coleman zachowywał się jak bezradne dziecko, które nie może dosięgnąć ciastek stojących na wysokiej komodzie, gdy obok stoi krzesło. Nobuhiko skręcił się w końcu po nogę stojącego "The Hammera" i poddał go skrętówką. A na wszystko to patrzył siedzący obok ringu, dwukrotny pogromca japońskiego zapaśnika, Rickson Gracie.




Wokół tej walki krąży wiele kontrowersji. Prawdą jest, że Amerykanin nie żył w luksusie i nie szastał pieniędzmi. Coleman do PRIDE przyszedł po 3 kolejnych porażkach i utracie mistrzostwa UFC, co na pewno nie pomogło jego sytuacji finansowej. Po latach przyznał, że przed walką z Takadą odwiedzili go Panowie w garniturach (rzekomo z yakuzy), którzy zasugerowali, że lepiej by było gdyby przegrał tą walkę. W zamian miał otrzymać 50 tysięcy dolarów i obietnicę, że dostanie w japońskiej organizacji kolejne walki. Ile jest w tym prawdy? Nie wiadomo. Coleman mógł dorobić do tego po prostu ładną historyjkę, aby nie wyglądać na sprzedajnego zawodnika. Jest to drugie i ostatnie zwycięstwo Nobuhiko Takady w jego karierze MMA. Pierwsze odniósł, po równie dziwnej walce z anonimowym Kylem Sturgeonem na PRIDE 3. Niemniej jednak pozwoliło to organizacji PRIDE na dalszy rozwój, którego świadkami będziemy podczas kolejnych gal. Walkami, które polecam obejrzeć są: Shoji vs Vovchanchyn i Sakuraba kontra Belfort.
 
Kolejna część już jest! Ta część miała być wyjątkowo krótka, ponieważ na tej gali było tylko 6 pojedynków i połowa kończyła się dosyć szybko. Wyszło jednak tego troszkę więcej, ale mam nadzieje, że dzięki temu niektórym umilę tym oczekiwanie na walkę Helda. Cała gala do obejrzenia tutaj: http://www.mma.kinofabryka.pl/pride05.php

@klimekone @Pyrrus89 @Voy @Comber @MysticBęben @Shoocker @duubertowa @PaweLisu999 @dizel77 @krolik @michi972 @J-Son @maras @Cinek007 @Gienek @Bolt @HeyPussyRUstillThere @husarz @gronostaj @torpedo @Seven25 @DamiannN @Antek Emigrant @Evo

Zachęcam do śledzenia mnie, aby żadna część nikomu nie umknęła. Zapraszam do lektury, a po niej do wyrażenia swojej opinii i skomentowania. Polecam przeczytanie tego materiału w oczekiwaniu na walkę Marcina. Pozdrawiam i życzę dobrej nocy :kis:
 
Jak zwykle dobra robota :penn:
Językowo już jest chyba perfekt, bo nie dopatrzyłem się żadnego dziwnie złożonego zdania. Jedna uwaga, Inoue poddał Nishide duszeniem zza pleców (RNC), a nie trójkątem rękoma (chyba, ekspertem od parteru nie jestem :lol:).
 
Jak zwykle dobra robota :penn:
Językowo już jest chyba perfekt, bo nie dopatrzyłem się żadnego dziwnie złożonego zdania. Jedna uwaga, Inoue poddał Nishide duszeniem zza pleców (RNC), a nie trójkątem rękoma (chyba, ekspertem od parteru nie jestem :lol:).
Kurwa oczywiście, że tak. Nie wiem czemu tak napisałem. Ciągle staram się poprawiać swój styl. Jednak podkreślam, że studiuje elektronikę na łódzkiej polibudzie, a nie polonistykę. Oczywiście nie zwalnia mnie to z poprawnej składni, ale brak styczności z pisaniem jakiejkolwiek dłuższej formy od wielu lat, zrobił swoje.
 
Jak szef w pracy ci coś dojebie, że nie będziesz miał czasu pisać tych tekstów.
TO ZAJEBE!
:applause:
Jak zawsze zajebisty tekst.
 
@Olos zajebiste robisz te artykuły, dawaj tego wincyj, bo to ożywczy wehikuł czasu. Prychłem beką srogo z

Coleman zachowywał się jak bezradne dziecko, które nie może dosięgnąć ciastek stojących na wysokiej komodzie, gdy obok stoi krzesło.

:mamed::DC:
 
Fajnie tak porównać jak ten sport ewoluował i jak mocno poziom poszybował na przestrzeni lat. Moim zdaniem słusznie pozbyto się stomp kicków i soccer kicków na głowę, bo mimo, że skuteczne, to jednak mi się to ze sportem nie kojarzy. Przypomnieć sobie jak Befort rozjechał Wanda zawsze można, hehe. Walka Vitora z Sakurabą była dziwna, ale w sumie taki też był urok Pride, o walce Coleman'a nie wspominając.
Tak jak koledzy czekam na więcej, kawał dobrej roboty.
Ps. Befort chyba od dziecka na TRT leciał.
 
Fajnie tak porównać jak ten sport ewoluował i jak mocno poziom poszybował na przestrzeni lat. Moim zdaniem słusznie pozbyto się stomp kicków i soccer kicków na głowę, bo mimo, że skuteczne, to jednak mi się to ze sportem nie kojarzy. Przypomnieć sobie jak Befort rozjechał Wanda zawsze można, hehe. Walka Vitora z Sakurabą była dziwna, ale w sumie taki też był urok Pride, o walce Coleman'a nie wspominając.
Tak jak koledzy czekam na więcej, kawał dobrej roboty.
Ps. Befort chyba od dziecka na TRT leciał.
PRIDE miało lepsze i gorsze zasady. Soccery i stompy mocno faworyzowały strikerów. Dzięki temu Wanderlei był tak długo niepokonany w japońskiej organizacji. Ale moim zdaniem wymuszało to na zawodnikach więcej myślenia. Trzeba było układać pojedynek jak partię szachów, aby nie znaleźć się w pozycji w której przeciwnik zasypie nas stompami. 10-cio minutowa pierwsza runda też to narzucała. Jak spaliłeś się w ciągu pierwszych 4-ech to powodzenia dalej. W PRIDE trzeba było trochę więcej myśleć. Sam gameplan ułożony przez trenera na każdą pięcio minutową rundę by nie wystarczył.
 
  • Like
Reactions: Evo
@Olos super robota. Czytam każdą część i przypominam sobie jak za małolata siedziało się przed 21-calowym TV (wypas na tamte czasy) i z kasety video leciało PRIDE!!! Piękne czasy. Dzięki za taką "podróż". Czekam na następne:OK:
 
Jestem pełen podziwu dla inicjatywy Olosa i rozmiarów pracy włożonej w każdy tekst. Świetnie się czyta i fajnie sobie powspominać czasy świetności JMMA
 
Jestem pełen podziwu dla inicjatywy Olosa i rozmiarów pracy włożonej w każdy tekst. Świetnie się czyta i fajnie sobie powspominać czasy świetności JMMA
Dziękuje Jacku. Jest to dla mnie frajda, więc pisanie o tym mnie nie męczy. Myślę, że miałeś podobnie przy swoich materiałach, które były dla mnie inspiracją.
 
Jak będziesz leciał z kolejnymi galami i dojdziesz do okresu ingerencji Inokiego w MMA (hurtowe wysyłanie zawodników NJPW) to postaram się dorzucić coś od siebie.
 
Ta stara, statyczna, oldkulowa stojka mnie zawsze rozwala. To się chyba najbardziej zmieniło. :lol:
 
Jak będziesz leciał z kolejnymi galami i dojdziesz do okresu ingerencji Inokiego w MMA (hurtowe wysyłanie zawodników NJPW) to postaram się dorzucić coś od siebie.
W sumie Naoya Ogawa, który w tamtym czasie bawił się w "puro resu" zadebiutował na 6-tej gali. Niedługo potem, podczas GP w 2000 dołączył Fujita, który przecież nawet używał tego samego utworu przy wyjściu co Inoki. Z zawodników NJPW którzy w tamtym okresie jeszcze dołączyli to tylko kojarzę Takayame. Myślę, że koło gali z numerem 14 mógłbyś coś dorzucić, ponieważ tam w ME sie spotkali własnie Fujita i Takayama. Ale to byś musiał dosyć długo się wstrzymać, bo zanim dojdę do tej gali to już będzie Nowy Rok.
 
Back
Top