Polityka

Jako określenie "rzekomi naukowcy" lub po prostu "pseudonaukowcy" jest wg mnie do przyjęcia. Jest dużo wyrazów w agnielskim, które tworzy się przez dodanie przedrostka "pseudo". Rzecz jasna i tak dobrze się przyjebać.



Odnośnie tłumaczeń to cholera wie czy gdzieś po drodze nie rozmyje się sens jego wypowiedzi.
 
http://ling.pl/pseudo - sprawdz wymowe slowa PSEUDO i mi powiedz czy slyszysz tam PSEŁDO ?



Tlumaczenie bylo na zywo, trzeba sluchac jak nawija Korwin z szybkoscia karapinu maszynowego i jednoczesnie tlumaczyc. Bardzo trudne do wykonania. Moim zdaniem tlumaczka najlepiej jak sie tylko dalo wykonala zadanie. Mozna miec pretensje do Korwina, nie do niej.
 
Mówi po angielsku jak Herrflick na efedrynie. Wyglądał jak zestresowany uczeń odpowiadający pierwszy raz przed całą klasą.
 
Polecam przeczytać - komu służy dodruk pieniądza. To tak przy okazji nowelizacji ustawy o NBP, która skupem obligacji (czyli dodrukiem złotego) ma sprawić, że Polska uniezależni się od międzynarodowych instytucji finansowych. Będzie dokładnie odwrotnie! Tak jak kiedyś pan Sachs doradzał Balcerowiczowi przy słynnym planie - na którym skorzystali głownie koledzy pana Sachsa a nie Polacy - tak teraz ktoś inny musiał doradzać panu Sienkiewiczowi.


http://www.bankier.pl/wiadomosc/Komu-sluzy-drukowanie-pieniedzy-7216464.html
 
Jakub: a dodrukiem jest wyemitowanie obligacji? Czy ich skup? Dla mnie to czarna magia. Poczytam wieczorem, ostatnie mam urwanie cohones :(
 
Skup przez NBP - nieważne czy bezpośrednio czy pośrednio - jest równoznaczny dodrukowi. Po prostu NBP kupuje obligacje za nowo wykreowany pieniądź.
 
Hmmm. Wiec to nie chodzi o fakt skupu obligacji, bo moglby to byc nawet frank szwajcarski, tylko chodzi o wykreowanie pieniadza przez NBP?
 
Rząd może obligacje sprzedać każdemu - Kowalskiemu z Polski, Smithowi z UK, bądź instytucjom finansowym lub obcym rządom. Więc skup jak skup - jak kupisz obligacje za swoją wypłatę to nie ma problemu - ten pieniądź już jest w obiegu. NBP za to będzie skupować za nowo wytworzony pieniądź, na wzór USA.


Dla władzy jest to sytuacja idealna, bo zawsze będzie chętny na obligacje - i NBP będzie mógł obniżać ich wartość kupując duże ilości, przez co odsetki od nich będą stosunkowo tanie. Natomiast co gospodarka i ludzie będą z tego mieli, to kwestia całkowicie odmienna.
 
No tak, czyli NBP moglby kupic obligacje (a to ze rzad chetnie wezmie kredyt, to jasne. Bo jak rozumiem tym sa wlasnie obligacje, kredytem), tylko chodzi o to, za jaki pieniadz, ten ktory juz "ma" na ksiegach, czy taki ktory musi "dopisac"? Ale skad wiadomo za jaki pieniadz chcial kupic NBP?



Ciekawostka:



http://www.defence24.pl/news_prorosyjscy-rebelianci-walcza-miedzy-soba-walki-czolgow-w-donbasie
 
Dzihad, Bank Centralny ma z tradycyjnym bankiem wspólną tylko nazwę - wzszelkie akcje Banku Banków (czy to pożyczki dla banków komercyjnych, akcje kredytowe czy cokolwiek) równa się drukowaniu banknotów. Bank Centralny kupuje = Bank Centralny drukuje :D Tak w największym skrócie.



Ahaha, aż chyba zrobię wyjątek i obejrzę! :D

A teraz odmówcie za mnie "zdrowaśkę" - o 20.00 jestem w "Kropce nad ı " u p.Moniki Olejnik. - JKM
 
Czyli BC to zlo? Bo kupuja od kogos/pozyczaja komus bez pokrycia (w zlocie, czy "czymstam")? To ja ide z powrotem do kodowania...
 
Oczywiście, że zło! I równie oczywiste, że nikt w TV tego głośno nie powie - no może poza dr. Machajem z Instytutu Misesa - bo to niepoprawne politycznie. Ale to na szczęście nie przesądza o tym, kto ma rację - do sprawnego funkcjonowania gospodarki potrzeba mocnej waluty. A najlepszą drogą ku temu jest urynkowienie "produkcji" pieniądza. Bank Centralny jedyne co potrafi robić to dług - inflację. A długów mamy dziś aż nadto!
 
Monika Olejnik: Czy chcialby Pan byc Premierem?



Janusz Korwin-Mikke: Wolalbym byc Dyktatorem



:D a poza tym, to bardzo dobre wystapienie jak na Janusza
 
Dobre wystąpienie prezesa. Wydaje mi się stokrotka była niezadowolona z tego,że nie chciał dać się sprowokować.
 
Dobry, krótki art. nt. QE. Produkcja pieniądza pozwala w krótkim czasie materializować puste cyfry najbogatszym, kosztem całej reszty, ale oni trzymają krowę za doje, więc tak to poleci, aż do rewolucji, podobnej do tej październikowej, kiedy Nasze pokolenie już nie wytrzyma dymania. Nie widze szans aby sami przestali.
 
Jak dlamnie to TVN teraz będzie przychylniej patzrył na KNP bo.. mogą ukraść kilka punktów PiSowi i dzięki temu Słońce Peru może znowu zostać płemiełem!



Z innej beczki. Potzrebował bym jakiegoś artykułu nt deflacji. Tj wpływu deflacji na gospodarkę i jego porównania z inflacją. Krótko mówiąc, co lepsze dla gospodarki? Inflacja czy deflacja?
 
Korwin b.dobrze wypadł u Olejnik. Zapunktował też pewnie w TVN tekstem o tym, że trzeba powstrzymać PIS.
 
Inflacja to wzrost cen, a deflacja to spadek cen.
Inflacja powstaje jak jest nadwyżka pieniędzy na rynku nad ilością sprzedawanych produktów, deflacja na odwrót - gdy jest nadwyżka sprzedawanych produktów nad ilością pieniędzy.
Deflacja jest zła, a niewielka inflacja jest korzystna dla społeczeństwa.
Deflacja jest zła bo premiuje postawę "co masz kupić dziś, kup jutro - będzie tańsze", w ten sposób spowalnia się obrót gospodarczy. Inflacja premiuje postawę "co masz kupić jutro kup dziś - bo jutro będzie droższe", niektórych to może zachęcić nie tylko do do szybszych zakupów ale nawet do dodatkowej pracy - aby za zarobione pieniądze wcześniej zrobić zakupy! Oczywiście z inflacją nie należy przesadzać bo jak jest bardzo duża to ludzie kupują na łapu-capu nawet rzeczy im niepotrzebne i ogólnospołeczna efektywność wykorzystania zasobów spada.
W stanie normalnym gospodarka się rozwija - na rynku przybywa produktów. Normalnie powodowało by to deflację. Aby nie było deflacji, tylko korzystna niewielka inflacja, bank emisyjny musi zwiększyć ilość pieniądza na rynku. Dochody z emisji pieniędzy można nazwać podatkiem od posiadaczy pieniędzy bo pieniądze tracą swoją wartość a bank emisyjny jednocześnie ma dochody czyli następuje transfer bogactwa od właścicieli pieniędzy do banku emisyjnego. Ten podatek ma bardzo niskie koszty ściągania i właściciele pieniędzy nie mogą go uniknąć, to są duże zalety tego podatku.
W Polsce wielkość inflacji jest regulowana przez Radę Polityki Pieniężnej. Niestety Rada Polityki Pieniężnej nie reguluje tej inflacji bezpośrednio wprowadzając pieniądze (większe lub mniejsze - zależnie czy trzeba inflację zwiększyć czy zmniejszyć) na rynek, tylko pośrednio: regulując stopę kredytową banku centralnego czyli NBP. Większa lub mniejsza cena kredytu zmniejsza lub zwiększa ilość kredytów czyli ilość pieniądza na rynku. System ten ma dwie wady:
1. Reakcja na cenę kredytu przychodzi z opóźnieniem i sterowanie inflacją jest trudne.
2. Aby w dłuższej perspektywie nie doprowadzić do deflacji trzeba ciągle zwiększać ilość kredytów dla banków komercyjnych - czyli stopa kredytu banku centralnego jest coraz mniejsza i dochody banku centralnego spadają.
Aby poprawić jakość sterowania inflacją i zwiększyć dochody banku centralnego należy przyjąć że RPP będzie sterowała inflacją bezpośrednio - zarządzając odpowiedniej wielkości wpłaty nowo wyemitowanych pieniędzy do budżetu, natomiast ograniczy się plasowanie pieniądza na rynku przez kredyt - ustalona zostanie wysoka stopa kredytu banku centralnego dla banków komercyjnych.
 
Zdrowa deflacja - wynikająca ze zwiększenia wydajności pracy np. - jest zjawiskiem wyłącznie pozytywnym. Tak dzieje się np. w sektorze elektroniki - z roku na rok mamy tańszy sprzęt itd. Problem dzisiejszy polega jednak na tym, że nadrukowano tyle pieniądza na kredyty, że deflacja (a wiec odpływ gotówki z gospodarki) może spowodować lawinę bankructw - ktoś miał spłacić długi, które już były wliczone w różne instrumenty pochodne, a nie zrobi tego - wiec spowoduje odpływ pieniądza. Tego boją się ekonomiści głównego nurtu - dlatego drukują jak szaleni.


Natomiast w normalnej sytuacji, kiedy pieniądz jest mocny, lekka deflacja to zjawisko naturalne i pozytywne. Bo co z tego, że - zakładając, że to o czym pisze przedmówca jest prawdą, co wcale pewne nie jest - odłożysz zakupy w czasie? Nie zakopiesz pieniędzy w ziemi tylko dasz je do banku - a ten będzie miał środki na akcję kredytową. Ot co.
 
Czyli w naszej aktualnej sytuacji deflacja jest niekorzystna? Ale w normalnej, dobrze daiałającej gospodarca jest już zjawiskiem porządanym? Dobrze rozumuje?
 
Z innej beczki. Potzrebował bym jakiegoś artykułu nt deflacji. Tj wpływu deflacji na gospodarkę i jego porównania z inflacją. Krótko mówiąc, co lepsze dla gospodarki? Inflacja czy deflacja?




W książce pt. Pod prąd głównego nurtu ekonomii jest rozdział o deflacji. Warto przeczytać.



http://www.deflation.com/understanding-deflation/



http://mises.pl/blog/2005/10/23/234



http://mises.pl/blog/2010/02/04/joseph-salerno-pozytywna-inflacja/



Tutaj też Selgin mówi trochę o deflacji.








Problem dzisiejszy polega jednak na tym, że nadrukowano tyle pieniądza na kredyty, że deflacja (a wiec odpływ gotówki z gospodarki) może spowodować lawinę bankructw - ktoś miał spłacić długi, które już były wliczone w różne instrumenty pochodne, a nie zrobi tego - wiec spowoduje odpływ pieniądza. Tego boją się ekonomiści głównego nurtu - dlatego drukują jak szaleni.



I tak ta bańka pęknie. Im szybciej, tym lepiej. Nawet niska inflacja prowadzi do błędnej alokacji kapitału i ten stan utrzymuje "wspierając" nierentowne przedsiębiorstwa kosztem tych zdrowych. Przy czym wiadomo, że politycy będą to robić tak długo, jak to tylko możliwe, zwiększając jej rozmiary do niebotycznych.
 
Jednego nie czaje, az ciezko uwierzyc, ze w tylu krajach o roznym stopniu rozwoju, roznej kulturze, historii, nie ma zadnej realnej sily politycznej, ktora chce skonczyc z zaciaganiem kredytow przez panstwo (czyli de facto obywateli).



Wracajac do obligacji: w takim razie dodruk pieniadza poprzez pozyczke (jaka sa obligacje), jest mniej efektywny niz moglby byc bezposrednio, bo obarczony %?
 
Wracajac do obligacji: w takim razie dodruk pieniadza poprzez pozyczke (jaka sa obligacje), jest mniej efektywny niz moglby byc bezposrednio, bo obarczony %?


Jak państwo emituje obligacje, to inwestrzoy dostają papier dłużny, pańśtwo - pieniadze. Podaż pieniądza spada. Ostatecznie i tak pańśtwa dług spłacają długiem... Emitując nowe obligacje. Dług publiczny za to spłaca się raczej kanałem inflacyjnym a nie podatkowym. Jest to swego rodzaju przenisienie popytu z przeszłości do teraźniejszości. Problem zaczyna się w sytuacji, w której rynek nie chce ich już skupować i państwo staje się niewypłacalne (w ostatnimu 100 leciu Polska 4 razy ogłosiła niewypłcalność, Hiszpania coś koło 15, jak mnie pamięć nie myli).



Bezpośrednio, czyli jak? NPB finansujący deficyt państwa poprzez skup obligacji z rynku? Wtedy to działanie na dłuższą metę bardzo inflacyjne.
 
Mialem na mysli cos takiego:



Tusk - Brakuje nam 10mln w budzecie



Belka - Luzio, jutro macie na koncie



w porownaniu do:



Tusk - Brakuje nam 10mln w budzecie



Belka - To wyemituj 10mln w obligacjach, ja je wezme, 10% na rok (czy tam ile maja obligacje), deal?



Tusk podpisujac karteczke "10 000 000 PLN, do zwrotu w 2024, oprocentowanie 10%/rok" - Deal. Oto one.



Belka - Luzio, jutro macie na koncie.







Pominalem narzekania na niedosmazona osmiorniczke.



Z tego co zrozumialem "Belka" i tak magicznie wykreuje te pieniadze. Tyle tylko ze w drugim przypadku sa one jeszcze obciazane oprocentowaniem, my, narod, musimy splacic wiecej. A inflacja zwiazana z doprodukowaniem pieniadza w obu przypadkach jest taka sama.



EDIT:



Hmmm, to jeszcze inaczej. W pierwszym przypadku nie trzeba niczego zwracac :)
 
Back
Top