Polityka

Ok, zakladasz, ze ludzie sie dostosuja, bo nie beda mieli innego wyboru. Ok, choc oczekwianie kreatywnosci od urzednikow jest wbrew stereotypom :) twoja wiara w ludzi Jakubie jest mocna :)



A powazniej, to moze oznaczac hipotetyczne problemy - "troszke" manipulujac liczbami, czyli zakladajac 100% model 2+2, gdzie jeden z doroslych jest urzednikiem - w dostepie do gotowki nawet dla 1,5mln gospodarstw, wiec dla 3mln Polakow :)



Zeby bylo jasne, jestem tez za panstwem oplacajacym zolnierzy a nie gryzipiorkow :) tyle, ze takie zmiany musza byc zrobione z glowa, musza byc rozlozone w czasie...
 
To nie wiara w ludzi, raczej moja romantyczna i pewnie już dziś naiwna wizja sprawiedliwości:)) Nie widze po prostu powodu, dla którego ktoś ma utrudniac innym ludziom funkcjonowanie (do czego dziś sprowadza się praca 90% urzędników) i jeszcze pobierac od tych ludzi co miesiąc pensję.
 
Jakżeby naszą politykę do przodu popchnęła dyskusja, jak tę biurokrację obniżyć i co zrobić z tymi 700 tyś bezrobotnych. Jednak to już jest utopia.


Akurat o tym jak obniżyć biurokrację dyskutuje się od dawna, pokazując najpierw regulacje do wywalenia, potem urzędy do rozwiązania. Żeby daleko nie szukać - projekt emerytury obywatelskiej CAS wypłacanej z budżetu, dzięki możliwe drastyczne cięcia w ZUS albo przywrócenie ustawy Wilczka - zgodnej z prawem unijnym.



W ogóle całe szczęście, że od 150 tys. w latach 90 wzrosło tylko do 700 tys. dzisiaj a nie na przykład 1,5 mln albo 7 mln. Ilu wtedy byłoby do zwolnienia - utopia. Lepiej żeby tę kastę utrzymywali ludzie ciężko pracujący, w tym najbiedniejsi. Podobnie można by zakazać zwolnień w prywatnych przedsiębiorstwach, przecież bezrobocie chwilowo wzrasta.
 
postsowieckie demoludy odróżnia od np Grecji to, że tam urzędnicy obywatelom pomagali jak mogli (np w oszukiwaniu Brukseli), tutaj zaś głównym przeznaczeniem jakiegokolwiek urzędasa jest maksymalnie upierdolić i utrudnić cokolwiek, za co się potem otrzymuje premie i pochwały. No chyba, że ofiara wyrówna straty w premiach regularnym dawaniem w łapę.


Pamiętam opowieści znajomych o spotkaniach ich pracodawców  np z Sanepidem. To, że jest np brudno, czy "odświerza się" stare mięso nie ma żadnego znaczenia: jest w łapę -nie ma problemów, nie ma w łapę - są, choćby wszystko się świeciło jak psu jajca.


Takie poprawki w przepisach, że prokurator MOŻE umorzyć sprawę, gdy ofia... stfu oskarżony ma niewielką ilość narkotyków na użytek własny to oczywisty cyrk i kpina, bo to przecież zupełnie się nie opłaca wypuścić z rąk takiego eleganckiego przestępcę do statystyk.
 
Mam pytanie odnosnie tych naukowcow piszacych ksiazki na ktorych tak czesto sie powolujecie, czy to sa w wiekszosci teoretycy czy ludzie biznesowego sukcesu ? Czy poza analiza i wyciaganiem slusznych wnioskow udaje im sie tez wdrozyc swoje tezy w zycie ? Przejeli wladze i zreformowwali jakis kraj wyprowadzjac go z zapasci i skieorwli na oceany dobrobytu ? Wiedze ekonomiczna przekuli na wlasny dobrobyt - tzn pojawiaja sie w rankingach najbogatszych ludzi na swiecie ?
 
Tu nie chodzi o to że trzeba się z dnia na dzień pozbyć 700 urzędników, tylko zredukować ich liczbę tak by państwo i gospodarka mogła sprawnie i efektuwnie funkcjonować. Patrząc na państwo jak na prywatną firmę, nikt nie będzie trzymał w biurze niepotrzebnej watachy gdy ludzi wykonujących właściwą produkcję jest mało, i ledwie mogą zarobić (albo nie mogą) na utrzymanie owego biura. No ale to jest państwo a nie prywatna działalność, i na utrzymanie tej rzeszy urzędników wydaje się przecież nie swoje zyski, a pieniądze publiczne które marnotrawione są bez większych wyrzutów.



Zresztą gdy taki nfz został by zredukowany do minimum i każdy obywatel miał by obowiązek się ubezpieczyć w wybranej przez siebie agencji, to część zwolnionych z państwowych posad urzędników dostała by pracę właśnie w tych zakładach ubezpieczeniowych. Państwo mając pieniądze na większe inwestycje publiczne również ożywiło by rynek i kolejna część bezrobotnych została by wchłonięta. To jak konkurencja między ubezpieczycielami wpłynęła by na jakość świadczonych usług medycznych chyba jest oczywiste.
 
Fresh, na Hayeka powoływała się m.in Margaret Tatcher wprowadzając swoje reformy w UK, a w USA Reagan. Tzw. "chilijski cud", jak sie mówi, to zasługa Miltona Friedmana, a Erhard ze swym Ordoliberalizmem odbudował zrujnowane II WŚ Niemcy.
 
Zresztą gdy taki nfz został by zredukowany do minimum i każdy obywatel miał by obowiązek się ubezpieczyć w wybranej przez siebie agencji, to część zwolnionych z państwowych posad urzędników dostała by pracę właśnie w tych zakładach ubezpieczeniowych.


a czy nie byloby tak ze skladki ubezpieczeniowe przekazywane do prywatnych ubezpieczalni bylyby przez nie przejadane na walke miedzy ubezpieczycielami i pozysaknie klienta i koniec koncem mniej srodkow zostalo by na lecznie ubezpieczonych ?



Dzięki Jakub, w prszyłości bedę wiedział które traktować bardziej poważnie. A co z sukcesami w biznesie ?
 
Fresh, ale oni nie zajmowali się biznesem, bo gdyby się nim zajmowali, to pewnie nie mieliby czasu na zajmowanie się teoriami naukowymi;)) - to dość logiczne. Zresztą ich teorie nie dotyczą biznesu jako takiego, bo jak niby jedna osoba ma wprowadzać w życie - przykładowo - teorie monetarne? Do tego jest potrzebna wola polityczna, a ta, co widać po wczorajszych wyborach, jest wyrażana przez 7% wyborców :D
 
Drodzy wyborcy KNP problem jest taki że nie wszyscy sobie potrafią poradzić w życiu ( rodzą się już ograniczeni czy to umysłowo czy fizycznie) i wg Korwina nie powinno się im pomagać bo nie są zdolni do pracy i nie powinni zarabiac. Odrobina socjalu musi byc chyba że chcemy wrocić do 19 wieku z wysoką śmiertelnością i różnicami społecznymi. Plus za tradycyjne wartości! No i UE trzeba naprawiać nie rozjebać!
 
Ale walka o klienta polegała by na zapewnieniu jak najlepszego poziomu usług medycznych. Każdy mógł by zmienić swojego ubezpieczyciela gdyby stwierdził że inny oferuje mu więcej. Np. gdyby ubezpieczając się u jednego ubezpieczyciela na zabieg u lekarza specjalisty czekało się 3 miesiące, a ubezpieczając się gdzie indziej tydzień to wiadomo co by się bardziej opłaciło. Ubezpieczyciel walczył by o klienta, ale ta walka polegała by właśnie na jak najlepszej ofercie, i to właśnie zakład ubezpieczeniowy negocjował by umowę ze szpitalami tak by klienci chcieli korzystać z jego usług.
 
Drogi Sz. Pan Karol, najpier posłuchaj - ze zrozumieniem - co na ten temat mówi sam Korwin, a nie co mówi TVN, że mówi:D - a potem dołącz do dyskusji ponownie. Na razie nie ma podstaw, by z Tobą rozmawiać w danym temacie.
 
Co Wu zescie sie tak tego TVNu uczepili jak ogladam wiadomosci na Polscie czy fakty na TVNie to tak samo jada po Korwinie - w polscie nawet porownali Korwina do raka ktorego nabwaili sie wyborcy od konsumoania nizdrowego Tuska i Kaczynskiego, ale takie nowotwory sie wycina, przykladem tego jest nowotwor Palikot ktorego wycieto we wczorajszych wyborach.
 
Fresh, na Hayeka powoływała się m.in Margaret Tatcher wprowadzając swoje reformy w UK, a w USA Reagan. Tzw. "chilijski cud", jak sie mówi, to zasługa Miltona Friedmana, a Erhard ze swym Ordoliberalizmem odbudował zrujnowane II WŚ Niemcy.


Chilisjki cud czy reganomika, w najmniejszym stopniu tatcheryzm to wcale nie są takie kolorowe przykłady. Szczególnie wyczyny podażowców z Lafferem na czele w USA i zapoczątkowanie drogi od największego wierzyciela do największego dłużnika świata.



Z Austriaków duży wpływ na politykę Francji miał doradca de Gaulle Jacques Rueff a w Austrii 3 krotnie ministrem finansów był Bohm-Bawerk. Co do sukcesów w biznesie: obecnie austriacy inwestrzoy rządzą i dzielą na giełdzie, np. legenda rynku walutowego Jim Rogers, czy jedyny, który notował 3 cyfrowe zwroty przez kilka lat od wybuchu kryzysu w 2007, eskpert od akcji i obligacji, Mark Skousen i ostatni z wielu przykładów Thomas Aubrey, który zarządza wielkimi funduszami emerytalnymi w USA.



<h3 class="r">
 
Tak, ale monetaryzm Friedmana - który niestety otworzył drogę do kreacji długu, a przynajmniej znacznie ja ułatwił - nie ma nic wspólnego z jego pogladami na państwo. W tym sensie Friedman był liberałem. W kwestii systemu monetarnego pewnie już nie. I nie pisałem też nigdzie o Lafferze - bo pisałem jedynie, że Tatcher, podobnie jak Reagan powoływali się na Hayeka. Niestety nie we wszystkim i nie do końca - ale Tobie tego nie muszę, jak zakładam, tłumaczyć.



Co do współczesnych Austriaków, których wymieniłeś, to jednak mają się oni do naukowców pokroju Misesa, czy Hayeka, jak piernik do wiatraka - od X lat opieraja się bowiem na teoriach swoich wielkich poprzedników. I piszę to bez złośliwości, bo nie zmienia to faktu, że owe teorie są słuszne.
 
@Jakub Bijan



Pozdrawiam ! Jedyną prawicą jest teraz Gowin i Kaczyński a nie XIX-wieczne KNP. Żeby zrozumieć absurd pomysłów Korwina trzeba coś w życiu przeżyć założyć firmę itp. To normalne że w Twoim wieku podobają Ci się hasła Korwina, zobacz że największe popracie przy tak niskiej frekwencji miał u studnetów.....tak... oni zdecydowanie mają doświadczenia w porwadzeniu działalonści gospogardczej i wiedzy o wolnym rynku.



PS. nie oglądam tv bo pracuje więc nie wiem co kuce mają jakiś kompleks że ich tv prześladuje :D
 
Wczoraj było mi dane przeżyć ogłoszenie wyborów na imprezie rodzinnej. Na dwadzieścia parę osób wyborami były zainteresowane dwie. Pierwszo klasista z gimnazjum (fan Korwina) i student prawa UJ....nie mogący się zdecydować pomiędzy Korwinem a Winnickim. Gimnazjalista lubi Korwina bo ma fajne teksty i jest przeciwko komunie(pewnie myślał że chodzi o taki sakrament bo tyle wie o komunie) Student UJ natomiast chciał głosować na ruch narodowy bo...na ruch narodowy głosują kibice Wisły i to jest takie patriotyczne i w ogóle.



Cała reszta towarzystwa na wybory poszła, ale emocji wykazała tyle co na widok drugiego dania. Każdy sam próbuje wykuć własny los, pierdoli polityków i nie ma naiwnej wiary w to, że coś od nich dostanie.







Zamiast emocji proponuję spacer lub serial.
 
Dzięki za radę. My aż dotąd czekaliśmy, aż nam Korwin "coś da" (cukierki?) - ale teraz, kiedy nas już oświeciłeś, skończymy gimnazjum i weźmiemy się do roboty.
 
Jakub ja jestem zdania że jak ktoś sobie nie radzi teraz to i przy "wolnym rynku" sobie nie poradzi. Prawda jest taka, że każdy taksówkarz i sprzedawca ziemniaków na bazarze wierzy, ze gdyby nie politycy to miałby jak u Pana Boga za piecem. Więc dla mnie wiara w polityków, jakichkolwiek, jest wiarą że oni mogą nam coś dać. A jak sobie sami nie wydrzemy to nic nie będziemy mieli. Ale jasne jak ktoś potrzebuje politykować to droga wolna, hobby jak każde inne.
 
Masu, a to mnie się wydawało, że akurat u "gimbusów" i "korwinowców" owa wiara w polityków nie polega na tym, że mają oni komuś coś dać - tylko do tego, żeby komuś czegoś nie zabrać. Z tym dawaniem, to tak raczej po stronie SLD bym szukał:)


Ja nie mam nic przeciwko temu, że ktoś nie chodzi na wybory, czy ma w dupie politykę - czy nawet, że Korwina nie lubi (sam mam do niego masę zastrzeżeń i w życiu dostał ode mnie jeden głos - wczoraj własnie). Drażni mnie po prostu sprowadzanie dyskusji politycznej do miana rozmów dla debili - "bo i tak każdy sobie musi sam ukraść". Właśnie przez to, że mamy tak analfabetyczne politycznie społeczeństwo robimy za murzynów Europy. Ale cóż - jest jak jest.
 
Co do współczesnych Austriaków, których wymieniłeś, to jednak mają się oni do naukowców pokroju Misesa, czy Hayeka, jak piernik do wiatraka - od X lat opieraja się bowiem na teoriach swoich wielkich poprzedników. I piszę to bez złośliwości, bo nie zmienia to faktu, że owe teorie są słuszne.




Prosił o przykłady osób, które odniosły sukces w tych kręgach myślowych - podałem.




Jakub ja jestem zdania że jak ktoś sobie nie radzi teraz to i przy "wolnym rynku" sobie nie poradzi. Prawda jest taka, że każdy taksówkarz i sprzedawca ziemniaków na bazarze wierzy, ze gdyby nie politycy to miałby jak u Pana Boga za piecem. Więc dla mnie wiara w polityków, jakichkolwiek, jest wiarą że oni mogą nam coś dać. A jak sobie sami nie wydrzemy to nic nie będziemy mieli. Ale jasne jak ktoś potrzebuje politykować to droga wolna, hobby jak każde inne.


Czyli system w jakim się funkcjonuje nie ma żadnego znaczenia? Bez różnicy bogacić się na Kubie albo w USA? To że w jednym kraju wielu żyje się dostatnie a w innych nielicznym to przypadek? Są państwa przyjazne obywatelowi i wyjątkowo opresyjne. Koniec i kropka. Wiadomo, że nigdy nie będzie samych milionerów, zresztą nikt do tego nie dąży, ale ta sama osoba w jednym kraju miałaby lepiej a w innym gorzej.
 
Widze, że dużo osób ma problem ze zrozumieniem jak finansować prywaną służbę zdrowia dlatego pozwole sobie przekleić pewien swój stary komentarz.
"Gdyby rządził Korwin to nie byłoby nas stać na leczenie, bo poród kosztuje X tysięcy" A o ubezpieczeniech nikt nie słyszał? Samochody macie? Ubezpieczacie je? Wystarczy jeden prosty przepis mówiący, że ubezpieczalnie mają żądać takiej samej kwoty od każdego bez względu na wiek czy płeć. i W ten sposób mamy przykładowo ubezpieczenie na zabiegi do 100 tyś. za x złotych na zabiegi do 300 tyś 2x złotych. Proste? A co jeśli matka urodzi dziecko z jakimś problemami zdrowotnymi? no to robimy drugi zapis mówiący, że dziecko po porodzie jest ubezpieczone w ramach ubezpieczenia matki do pierwszego roku życia. No i jeszcze trzeci przepis, że ubezpieczenie zdrowotne jest nieobowiązkowe.
Państwo nie musi być właścicielem szpitala. Przez to, że państwo jest właścicielem szpitala to w sytuacji gdy lekarz wam utnie zdrową nogę to macie sądową batalię pacjent kontra państwo. A gdyby przykładowo państwo przejęło role tylko i wyłącznie ubezpieczyciela to w razie sądowych sporów ze szpitalem macie państwo po swojej stronie.
Czy lepsze okazałyby się ubezpieczalnie prywatne czy państwo jako ubezpieczyciel? Nie wiem. Ale wiem, że aktualny system jest chory i tylko partie antysystemowe dają jakąś nadzieje na zmianę.
Przypominam także, że nie istnieje coś takiego jak bezpłatna służba zdrowia. Każdy za nią płaci tylko tego nie widzi, a lekarz przecież dostaje pensję. A państwo zabiera nam połowe pensji na dzieńdobry.

A jeśli chodzi o biurokracje to reformowanie jej jest bezsensu. Ponieważ jak wcheśniej wspomniał pan Jakub oni i tak odrośnie. Takie pierdoły jak Urząd Pracy należy najzwyczajniej w świecie zlikwidować. Wyobrażacie sobie, że w moim mieście w urzędzie pracy pracuje prawie tyle samo osób co w komendzie policji? Z tą małą różnicą, że urząd działa od 7-15 i ma za zadanie obsługiwanie bezrobotnych i troche osób, któe mają coś do załątwienia, a komenda pilnować porządku w całym mieście przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Miejsce takiego durnego urzędu z powodzeniem mogłoby zająć jakieś 2-3 prywatne firmy, które zajmowałyby się znajdowaniem pracy i robiłyby to znacznie skuteczniej, a w każdym z tych biur siedziałyby mozę ze 3 osoby, a nie 100.
 
Back
Top