Zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie narodziło się jakies nowe zjawisko, które można nazwać "korwinizmem", czyli taki skrajny, wręcz w zacietrzeweniu faszyzujący neo-liberalizm, roszczący sobie pretensje do rozwiązania wszystkich problemów społecznych i gospodarczych. Wszędzie widzę gimbazę miotająca hasłami "wolny rynek", "zero podatków", "każdy ma płacic za siebie sam" itd., a kto sie nie zgadza ten lewak i komuch oraz intelektualne zero.
Cała ich wiedza przybiera formę kilku prostych do zapamiętania i powtórzenia recept, co niepokojąco przypomina aktywistów-komunistów, ktorych wiedza tez mogłaby się zawrzeć na paru stronach tekstu. Zupełnie nie przeszkadza im to rościć sobie prawo do wszechwiedzy o tym jak stosunki społeczne wyglądac powinny i jak uczynić z Polski raj pomyslności... Nawet ich argumenty i sposoby dyskusji przypominają żywcem metody marksistów przejete od Lenina, a dominujący w ich wypowiedziach motyw "postępu", również niepokojąco przypomina totalizmy.
Ciekawe co z tej mody wyniknie...