Dostałem Panowie petycję. Postanowiłem zamieścić na naszym forum - niestety nie podpisano...
Od fanów mieszanych sztuk walki – zarówno tych niedzielnych, zwanych w środowisku “Januszami”, jak i tych prawdziwych, hardkorowych oraz od kibiców, którzy nie zaliczają się do żadnej z wspomnianych grup ale czują się współodpowiedzialni za rozwój tego wyjątkowego sportu.
Do organizatorów gal wszechstylowej walki wręcz.
Panowie. Zmierzacie we właściwym kierunku. Uświadomiliście sobie nareszcie, że do naszej dyscypliny wdarła się ogromna niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość niszcząca MMA od wewnątrz, niczym rak trawiący trzewia. Stopniowo zaczynacie z nią walczyć dostępnymi wam środkami – co jest dla nas, kibiców, niezwykle budujące. Wspieramy was w walce z tą nikczemnością wszelkimi metodami jakimi dysponujemy: dobrą radą oraz komentarzem w internecie.
Przychodzimy jednak by zwrócić wam uwagę, że doping w MMA – bo z tą patologią rozpoczęliście nareszcie walkę – nie jest jedyną niesprawiedliwością trapiącą nasz sport. Inaczej. Gdy wreszcie uda nam się wspólnymi siłami wyeliminować oszustów sięgających po niedozwolone wspomaganie, cały czas mieszane sztuki walki cierpieć będą na inne, równie uciążliwe dolegliwości.
Doping to tylko kwestia powierzchowna. Tak, tak– wiemy. W jego wyniku co tydzień wszyscy jesteśmy oszukiwani przez spryciarzy myślących, że wolno im grać nieczysto i zdobywać przewagę nie ciężkim treningiem a igłą i strzykawką! Co tydzień nasza dziecięca wiara w idealny świat jest gwałcona przez tych – nie bójmy się tego słowa użyć – krnąbrnych rzezimieszków. Walcząc w zawrotnym tempie przez dwadzieścia pięć minut dają nam złudną nadzieję na to, że ludzki organizm jest w stanie wytrzymać tak morderczy wysiłek i nie jest dla nich ważne, że przeciętnemu człowiekowi trudność sprawiają tak prozaiczne rzeczy jak przewrót w przód – nie mówiąc już o przewrocie w tył! Chełpią się swoją tężyzną jakby osiągnęli ją własną pracą a nie chemicznymi koktajlami. Bezwstydnicy, szkodzą nie tylko nam ale i sobie.
Domagamy się więc zaostrzenia kontroli antydopingowych dla wszystkich zawodników MMA bez względu na okres pozostały do walki, bez względu na porę roku – a nawet porę dnia. Domagamy się byście jeszcze surowiej karali tych, którzy podnieśli rękę na sprawiedliwość! Dziewięć miesięcy zawieszenia praktykowane obecnie w większości cywilizowanych organizacji jest kpiną, a postulowane ostatnio dwadzieścia cztery miesiące są kpiną tylko nieco mniejszą. My, fani mieszanych sztuk walki, chcemy nie tylko dożywotniego zakazu uprawiania MMA, ale dożywotniego zakazu uprawiania jakiejkolwiek aktywności fizycznej dla cwaniaczków przyłapanych na używaniu sterydów. Tylko taka kara będzie dla winnego sprawiedliwą nauczką, a jednocześnie pozwoli ona również zatroszczyć się o jego zdrowie – które, jak wiemy, jest dla nas najważniejsze. Bo jaką mamy pewność, że taki “sportowiec” (cudzysłów użyty celowo) po porzuceniu MMA nie zajmie się na przykład kolarstwem, i tam nie będzie niszczyć swojego organizmu i pięknych wyobrażeń dopingujących go kibiców? Pewności żadnej mieć nie możemy. Dlatego dla dobra fanów innych dyscyplin ale i samych zawodników konieczne jest wprowadzenie dożywotniego zakazu wszelkiej aktywności fizycznej dla fighterów, których słoiczki będą zanieczyszczone. Musimy to zrobić dla dobra sportu – no i dla dobra samych nieszczęśników.
Rzecz jasna zdajemy sobie sprawę, iż nie będzie to łatwe. Do tego celu powołać będzie trzeba specjalnie przeszkolonych kontrolerów, którzy dzień w dzień badać będą, co zawodnicy i ex-zawodnicy jedzą – i czym sikają. Trzeba będzie również postarać się o o znaczną ilość słoiczków i kilka ton papieru kancelaryjnego na którym sporządzane będą codzienne raporty. To wszystko będzie oczywiście kosztować, ale i o tym pomyśleliśmy.
W pierwszej kolejności należy zabrać wypłaty tym – tfu – zawodnikom, którzy niczym pasożyt trawią nasz sport od środka aż uśmiercą swego żywiciela i zemrą wraz z nim. Naturalnie to nie wystarczy, trzeba więc będzie powołać specjalny fundusz na rzecz walki z dopingiem. Uczciwi fighterzy z całą pewnością dobrowolnie się do niego zapiszą, by oddawać część swoich wypłat na ratowanie umierającego sportu. Wszak jest to również w ich interesie. Lepiej przecież nie wziąć wypłaty a być przebadanym, to jasne. Niezapisanie się do funduszu będzie równoznaczne z przyznaniem się do winy, co skłoni pozostałych do podporządkowania. Zdajemy sobie naturalnie sprawę z tego, że i to może nie wystarczyć, zwłaszcza gdyby ceny szkła i papieru wzrosły – lecz i na to mamy radę.
Wy, drodzy organizatorzy, jesteście współwinni zaistniałej sytuacji. Przez lata przymykaliście oczy na oszustwa mające miejsce na waszych galach. Przez lata oszczędzaliście nie tylko na pensji zawodników, wypychając tylko własne kieszenie – oszczędzaliście także na kontrolach antydopingowych, karmiąc tym samym pasożyta. Przez te wszystkie lata dorobiliście się na krzywdzie innych i teraz będziecie musieli zadośćuczynić. Jeśli zasilicie wspomniany fundusz połową swoich dochodów (wszak zarabiacie tyle, że nie zbiedniejecie od tego), to według naszych kalkulacji fanowski program walki z dopingiem będzie miał szansę powodzenia. Jeśli by się jednak okazało, że i to będzie za mało – nie martwcie się. Mamy już przygotowaną petycję do Ministra Sportu oraz Prezydenta. Z całą pewnością wspomogą inicjatywę odpowiednią subwencją z budżetu. Państwo powinno przecież dbać o tak istotną dla społeczeństwa sprawę jaką jest sport.
Kiedy uda się już wyczyścić mieszane sztuki walki z dopingu konieczne będą dalsze reformy. Tak jak wspominaliśmy kilka akapitów wyżej: niedozwolone wspomaganie jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, a prawdziwa niesprawiedliwość kryje się pod powierzchnią.
Nie może być przecież tak, że w ringu naprzeciw siebie stają całkowicie różni zawodnicy: jeden wysoki, drugi niski; jeden chudy, drugi krępy; jeden z długimi kończynami, drugi o rączkach t-rex’a; jeden z silnym ciosem; drugi z ciosem słabym… gdzie w takich zestawieniach jest równość? Czy można o niej mówić? Oczywiście że nie. Następnym krokiem w walce o czystość sportu powinno być zatem wyeliminowanie wszelkich nierówności – bo przecież lepsza motoryka to także swego rodzaju oszustwo i niesprawiedliwość w stosunku do zawodników mniej sprawnych.
Powinniśmy podzielić atletów nie tylko według wagi ale i wzrostu, a także według długości kończyn. Ostatecznie winniśmy również wydzielić tych lepszych w parterze, zapasach i w stójce. Nie może być, jak dobrze wiemy, że mistrz BJJ będzie walczyć z mistrzem tajskiego boksu – ten pierwszy będzie miał bowiem niewspółmierną przewagę w parterze; ten drugi będzie miał ogromną przewagę w stójce. To nieuczciwe. To wypacza wynik starcia. Należy więc podzielić MMA na osobne segmenty: stójkowy, parterowy i zapaśniczy. Dopiero tak dobrani zawodnicy mogą konfrontować się ze sobą. Nie należy również zapominać o kwestii trenerów. Dziś często jeden zawodnik ma za sobą sztab specjalistów, inny trenuje w małym klubie i sam sobie jest sterem, żeglarzem i okrętem… nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, jak bardzo zniekształca to konfrontację.
Potrzeba więc całkowitej likwidacji obozów treningowych – a nawet trenerów w ogóle! Być może nieco ucierpi na tym atrakcyjność walk, ale nie należy się tym zbytnio przejmować. Dla nas, fanów MMA, nie jest ona najważniejsza. Jesteśmy w stanie poświęcić efektowność na rzecz równych szans; jesteśmy w stanie poświęcić kariery zawodników na rzecz czystości. Zresztą, zawodnicy nigdy nie byli w tym sporcie najważniejsi. Istotą zawsze były przecież emocje. Emocje i dyskusja, atmosfera pojedynku. Sama walka to tylko formalność, którą również można wyeliminować. Jest niebezpieczna, szkodzi fighterom bardziej niż doping. Ilu z nich cierpi na urazy mózgu, ilu z nich ma powybijane zęby, zniszczone kolana? Tak, pojedynki są równie groźne. W ostatnim etapie naszej reformy powinniście zatem, organizatorzy gal MMA, zrezygnować i walk. Widowisko powinno skupić się na konferencji prasowej, ważeniu i celebracji zwycięstwa. Pojedynek może być zastąpiony poprzez głosowanie. Po co kłopotać fighterów, po co mają się pocić i męczyć? Ostatecznie to przecież dla nas walczą, zwalniamy ich więc z tego obowiązku. O tym, który z nich jest lepszy zadecydujemy my, fani – w internecie.
Last edited: