naiver
Brutaal Middleweight
Panowie Kawulski i Lewandowski popełnili kardynalne z wizerunkowego punktu widzenia błędy przy promocji tej gali i swojej organizacji.
Powstanie konkurencji na rynku - a za taką można uznać MMA Attack, odnotowując, rzecz jasna, iż o tym, w jakim stopniu rzeczywiście podejmą walkę o prym wśród polskich organizacji z KSW, dowiemy się zapewne po kilku galach - otóż powstanie tejże konkurencji może wywołać różne reakcje dotychczasowych liderów, tracących grunt pod nogami lub chociażby dostrzegających, że ktoś inny zaczyna obierać się do tortu, który do tej pory mieli na wyłączność. Duet Kawulski i Lewandowski podjął świadomą, jak mniemam, decyzję, że najlepszą obroną będzie atak, stąd w wywiadach przed galą mogliśmy usłyszeć momentami rynsztokową krytykę wszystkich niemal elementów, na które składa się polskie MMA - zawodników, których włodarze KSW zrównali z błotem ("zgniłe jabłka", "brzydkoryjny Drwal, któremu kazano spierdalać", "Górski - od czasu, gdy opuścił KSW zdrajca i słaby zawodnik"), własnych zawodników za brak profesjonalizmu (Materla & Mamed) oraz za braki kondycyjne, Dariusza Ch., którego pośrednio oskarżono o złodziejstwo i regularne szkalowanie dobrego imienia KSW ("ktoś się rodzi kurwą a ktoś złodziejem" - cytat za M. Lewandowskim), niewyedukowanych polskich fanów MMA, ich zaściankowość w kibicowaniu, M1 za próby podjęcia jakiejś współpracy z najlepszą organizacją w Europie, która cieszy się większą oglądalnością niż UFC.
Nikt rozsądny nie oczekiwał, że organizatorzy będą krytycznie wypowiadać się o swojej gali, bo nie taka ich rola. Wszyscy, jak sądzę, czytający tenże tekst doskonale zdają sobie sprawę z przewodniej roli, jaką part.. KSW odegrała w promowaniu MMA w Polsce i doceniają jej ogromne w tej dziedzinie zasługi. Czapki z głów. Tym niemniej poziom samouwielbienia, który zaprezentowano przed KSW 17, okazał się być mocno ciężkostrawny. Można zjeść czekoladę, można i dwie, ale po trzeciej zaczyna już człowieka mdlić. Po zjedzeniu czwartej dzieję się natomiast to, na co ochotę miał Prindle po zakończeniu wczorajszego pojedynku na Bellatorze.
Pewność siebie granicząca z arogancją a wielokrotnie wręcz przekraczająca jej granice i wpadająca w skrajne samouwielbienie oraz próby idiotycznego tłumaczenia elementów (2x5 min, liny), którym ewidentnie daleko do, ukochanych przez duet K&L, światowych standardów, spowodowały, że właściciele KSW zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko przed nadchodzącą galą, nie pozostawiając sobie niemal żadnego marginesu na ewentualne potknięcia. Nawet w tzw. "środowisku" dało się odczuć pewne zmęczenie stylem propag... wróć, promocji prezentowanym przez Kawulskiego i Lewandowskiego. Promocji, która doprowadziła do tego, że najmniejszy nawet błąd, niedociągnięcie, kontrowersja związane z galą KSW, wyolbrzymione zostałyby do monstrualnych rozmiarów, co w istocie się stało - z zastrzeżeniem, że nie był to błąd z kategorii najmniejszych.
Panowie Kawulski i Lewandowski, świadomie bądź nieświadomie, wspominali w wywiadach, że zwycięstwo Mariusza Pudzianowskiego będzie miało duże znaczenie dla rozwoju polskiego MMA, co naturalnie nasuwało przypuszczenia, jak najbardziej słuszne i zasadne, iż musi mieć to jakiś związek z zasobnością ich portfeli. Strata kury znoszącej złote jaja, co zapewne oznaczałaby porażka byłego strongmana, odbiłaby się naszym bohaterom nie lada czkawką - i nie tylko im, bo raczej nie oni są głównymi rozgrywającymi. Docenić jednak należy owo wyprzedzające uderzenie włodarzy KSW, bowiem teraz na jakikolwiek zarzut o machinacjach przy walce Pudzianowskiego - czego piszący te słowa się nie podejmuje, bo nie jest w posiadaniu najmniejszego choćby na to dowodu, a tekst ten jest jedynie komentarzem fana do przedwczorajszych i wcześniejszych wydarzeń - mogą słusznie zauważyć - "gdybyśmy chcieli ustawić walkę, to czy mówilibyśmy wcześniej, że zwycięstwo Mariusza jest istotne dla rozwoju polskiego MMA?".
Dnia przedwczorajszego podjęto próbę zrobienia z ludzi idiotów - zarówno z ludzi związanych z MMA, którzy zjedli na nim zęby, jak i z gospodyń domowych, które poświęciły swój czas na obejrzenie walki Pudzianowskiego. Czy było to działania przypadkowe, wynikające z zawodności ludzkiego oka, jak chcieliby panowie Kawulski i Lewandowski, wmawiając nam, że Chmielewski wygrał zasłużenie a sędziowie, których zatrudniają, są doskonałymi ekspertami? To pytanie zostanie prawdopodobnie bez odpowiedzi, bowiem jak było naprawdę, dowiemy się nieprędko. Pamiętajmy jednak, że na tym świecie pełnym złości przypadki, które niektórzy raczej interpretowaliby w kategoriach znaków, zdarzają się rzadko. Tym rzadziej, im grubsza forsa wchodzi w grę.