MMA dla dzieci

lkieras1

Oplot Challenge
Featherweight
MMA dla dzieci to wciąż temat który budzi wiele emocji i jest różnie odbierany przez ludzi w środowisku. Można zadać sobie pytanie czy uczenie mieszanych sztuk walki dzieci niesie za sobą więcej czynników pozytywnych czy negatywnych? Czy warto by było wprowadzić zawody na styl Pankration w Polsce? Biorąc wszystkie za i przeciw uważam że warto wprowadzać MMA już od najmłodszych lat, ponieważ w dalszej przyszłości może to tylko zaprocentować,nasi zawodnicy mają dużo większe szanse aby zaistnieć w świecie sportów walki,a nauka w młodym wieku tylko pozwoli na rozwój fizyczny i psychiczny przyszłego adepta.



Jestem ciekawy innych opinii w tym temacie,który niestety jest dość często pomijany.Za odpowiedzi z góry dziekuję .
 
Jak będę miał dzieci, to je poślę na MMA i będą siały rozpierdol w przedszkolu
 
Szady, a co jeśli będą miały szkalne szczęki i będą padać jak muchy? Nie szkoda zdrowia? :-)



Osobiście uważam, że ze BJJ, zapasy, grappling, judo lepsze dla dzieci. Stójka nie jest zła, ale jeśli dla małych dzieci, to bardziej rekreacyjnie skupiając się na czystej technice, koordynacji, balansie itp.
 
Jestem podobnego zdania co Tsubasa. Niech łepek od małego robi jakiś background nastawiając się na technikę, koordynację itp. Jak dorośnie (około nie wiem, 16 lat ?) to się zacznie przekrojowość i pełne MMA.
 
Lepiej posłać na śpiew, grę na fortepianie czy skrzpcach. Z MMA nie da się wyżyć. Chyba, że gra się dodatkowo w reklamach, serialach i ma się etat w programie rozrywkowym.
 
Moja córcia ubiera moje rękawice i napier... w worek bokserki a ma dopiero 1,5 roku co prawda te rękawice prawie większe od niej ale niech się uczy od najmłodszych lat :)
 
Chyba przesadziłeś z tym, że ten temat budzi wiele emocji, bo ten temat jest rzadki i nigdy nie budził jakichś kontrowersji, no chyba, że coś pominąłem. z czasem, gdy mma będzie jeszcze bardziej popularne to i mma dla najmłodszych też się rozwinie. Wszystko w swoim czasie. :)
 
Uważam, że dla dzieci najlepsze bjj, judo i zapasy. Dzieciaki powinny najpierw nabrać ogólnej sprawności fizycznej. MMA to przede wszystkim sparing. Psychika dziecka nie radzi sobie dobrze z ogarnięciem agresji. Dorośli mają z tym problemy, a dziecko po prostu się w tym pogubi i większości przypadków odbije się to negatywnie na nim.
BTW - mój młody trenuje bjj, w worek też lubi postukać, ale na uderzane sparingi ma jeszcze dużo czasu.
 
Lepiej posłać na śpiew, grę na fortepianie czy skrzpcach. Z MMA nie da się wyżyć. Chyba, że gra się dodatkowo w reklamach, serialach i ma się etat w programie rozrywkowym.



Eeee nuda panie. Gdy ja upoluję jakąś chorą łanię która spłodzi mi syna to wyślę go na jakieś seminarium duchowne by w przyszłości został księdzem jak jego ojciec i dziadek.
 
Moja na razie chodzi na karate w przedszkolu. Chcę, żeby była elusive jak Machida
 
W łodzi troche sie dziaje albo dzialo w tym temacie, nie wiem bo ostanio nie mialem czasu sledzic tematu, byly nawet zorganizowane zawody dla dzieciakow. Ja chce poslac swoja corke (3 lata) za kilka miescy i zobaczyc czy sie jej spodoba



https://www.facebook.com/powerkidsbjj



Na razie podoba jej sie zakladanie tacie balaszki ;)
 
Dlatego moim zdaniem dobre by było coś na zasadzie Pankration czyli mma dla dzieci o złagodzonej formule. Wiadomo ze full contakt nie wchodzi w gre bo dzieciaki by sie szybko zniechęciły jakby wracały z rozwalonymi nosami czy połamanymi rękoma. Uważam,że jako polacy głównym naszym problemem jest brak odpowiedniego wyszkolenia dzieci i młodzieży dlatego we większości dyscyplin jesteśmy przeciętni i znacznie odstajemy od czołówki. Amerykanie mają najlepszą ligę koszykarską na świecie głównie dlatego że tam szkolenie zaczyna się od najmłodszych lat,są szkoły które tylko pod tym kątem przygotowują itp. U nas w państwie większość by chciała nic nie robić,ale później mieć samych mistrzów,ale żeby to funkcjonowało trzeba zacząć tych przyszłych mistrzów szkolić.
 
Amerykanie mają najlepszą ligę koszykarską na świecie, bo ta liga kręci grubą kasiorę. Cała reszta jest tylko tego skutkiem. Co do BJJ dla dzieci, to pozwolić im robić dźwignie na sparingach wydaje mi się bardzo słabym pomysłem, a bez nich ten sport de facto nie istnieje. Lepiej IMO wysłać na judo dla dzieci, lub zapasy (oczywiście cały czas trzymając podopiecznych "za mordę", bo pyrgnięciem o beton można bez trudu nawet kogoś zabić). Boksu i innych uderzanych chyba też nie ma co za bardzo demonizować. Odporność łba (pomijając szczękę, błędnik itp) na ciosy jest z grubsza taka sama u nastolatka,u piórkowego boksera i u 140-kilowego Oversteroida - nie da się tego wytrenować. Tymczasem siła ciosu rośnie nieporównywalnie, dlatego na uszkodzenia czajnika cierpią głównie ciężcy. Dzieciom - zwłaszcza w kaskach i porządnych, sparingowych rękawicach nic się nie powinno w tej materii stać.
 
Oczywiście że pieniądze są głównym czynnikiem być albo nie być danej dyscypliny sportowej.Ale również ważne jest szkolenie,ponieważ to podnosi poziom rywalizacji,a jeśli rywalizacja jest na poziomie światowym to przyciągnie to sponsorów i pieniądze się znajdą. Dlatego np.w piłkę nożną sponsorzy lub bogaci właściciele nie chcą inwestować wielkich pieniędzy, ponieważ te rozgrywki są u nas na dość niskim poziomie i nie jest to wtedy opłacalne.a jeśli chcemy mieć w Polsce zawodników z czołówki światowej to musimy zainwestować w dzieci i od najmłodszych lat stworzyć im możliwości rozwoju.
 
Fresh fajna sprawa z tym power kids.



U mnie może to już skrzywienie, ale jak moja mała (teraz 3 lata) była jeszcze troche mniejsza, to jak leżała na plecach a ja ją łaskotałem to oplatała mi nogami moją rękę i próbowała się skręcać :D True story, zastanawiałem się czy to instynktowne u takich małych brzdąców!



Teraz ma takie ogólnorozwojowe karate w przedszkolu i mega wysoko potrafi podnieść nogę :D
 
Ja u siebie w klubie prowadzę zajecia dla najmłodszych. Nacisk kladziemy na grappling, ale przede wszystkim na ćwiczenia sprawnościowe. Gdy są grzeczni, to na koniec treningu pozwalam pokopać w tarcze, ewnetualnie popackuje im, czasami pogramy w "rugby". Gdy pokazuję techniki z bjj to tłumaczę, w których momentach w prawdziwej walce mogą oddać cios, ewentualnie spodziewać się ciosu (Za chwilę widzę jak wymachują rękami i zeby ich okiełznać mówie, że jak będziemy jeździć na zawody to tam bić z pięści nie będzie można i trochę się wtedy uspokajają). W przyszłości chcemy wprowadzić zajęcia w Gi. Grupa jest wciąż dosyć mała, ale każdego miesiąca pojawiają się nowe szkraby. Dołączam filmik, który jest już trochę nieaktualny bo chłopaków przybyło i poczynili spore postępy.
 
Ariel muszę przyznać że Twój filmik zrobił na mnie duże wrażenie. Takie filmiki powinny być puszczane rodzicom,którzy często obawiają się czy na takich zajęciach dziecko nie zrobi sobie krzywdy. Jak widać dzieci mogą trenować bezpiecznie,a fajną sprawą jest że poprzez trening pewne nawyki wchodzą im w krew i za pare lat założenie kimury to będzie dla nich coś najnormalniejszego w świecie i nie trzeba w wieku 17 czy 18 lat uczyć się tego wszystkiego. Dla takiego adepta wtedy to już profesjonalizm
 
Każdy normalny rodzic martwi się o swojego potomka i to oczywista sprawa. Na pierwszym treningu żadna z osób czy to mama, babcia czy brat, którzy przyprowadzili podopiecznego nie poszli sobie do domu i obserwowali czy nie dzieje się mu krzywda, czy się zaklimatyzował, czy mu się podoba. Obserwowali także każdy mój ruch i to było stresujące gdy zaczynałem. Problem zaczyna się gdy rodzice nie chcą nawet slyszeć o "walce", nie zdając sobie kompletnie sprawy jak takie zajęcia wyglądają.



Ogólnie poziom usportowienia najmłodszych jest krótko mówiąc zły. To co widziałem na lekcjach wychowania fizycznego w szkołach ,wołało o pomste do nieba. Było to kilka dobrych lat temu, ale zakładam, że taki stan rzeczy znacznie się nie poprawił. Byłbym niesprawiedliwy mówiąc, że działo się tak wszędzie, bo na zajęciach u mojego znajomego poziom sprawności dzieciaków był znacznie wyższy niż w innych klasach i można to było zaobserwować gołym okiem. Chcę wierzyć, że są jeszcze nauczyciele, którym się chce i mają ambicje, a przede wszystkim chcę wierzyć, że rodzice dbają też o sprawność fizyczną swoich dzieci i dają szanse takim nauczycielom, nie wypisując zwolnien z zajęć gdy dzieciak nie chce ćwiczyć.
 
Nie chce za bardzo offtopowac, postaram sie wiec w maire krotko. Sam widze po sobie, ile wysilku wymaga, by dziecko rozwijalo sie chociaz w ulamku tak, jakbysmy chcieli, i jak de facto powinno. Bardzo latwo zrzucic wine na czynniki zewnetrzne ("system" - cokolwiek to znaczy, prace, brak pieniedzy, zly rzad, beznadziejnych rowiesnikow, czy inni rodzicow, sasiadow), ale prawda jest taka, ze trzeba razem z dzieckiem uczestniczyc w tym, w czym bysmy chcieli aby dziecko sie rozwijalo (sport, hobby, ksiazki, muzyka, whatever). Po pracy nie rozsiadac sie na kanapie, tylko isc na dwor, na jakiekolwiek zajecia, "pobawic sie" w cokolwiek razem. Same wrzaski i zakazy to mniej wiecej ten sam poziom co wlaczenie dziecku telewizora/komputera i drzemka na kanapie. To my rodzice, dokonujemy miliard malych wyborow, ktore w koncu dziecko uksztaltuja.



Wracajac (prawie) do tematu, bylem z corka na zajeciach baletu dla maluchow, ale jak zobaczylem jak babka wrzeszczy na 3-4 latki, kaze im przyjmowac pozy, ktorych fizycznie nie maja szans osiagnac, nie rozumieja wlasnego ciala po prostu jeszcze, to stwierdzilem, ze to przesada. Rytmika jak najbardziej, ale nie balet, przynajmniej nie w takim wydaniu. W tym wieku zupelnie inne rzeczy powinny byc rozwijane.



Bylem w tzw. klasie sportowej, profil koszykowka. Pamietam jako dzieciaki chodzilismy pod przymusem na silownie i podnosilismy jakies ciezary. Mielismy bardzo duzo cwiczen silowych (ktore ciekawe dlaczego nie dawaly efektu, wszyscy wygladalismy z profilu jak gazeta, dopiero pod koniec podstawowki, niektorzy zaczynali zmieniac sylwetke). 90% kolegow z mojej klasy ma teraz problemy ze stawami, kregoslupem. Szkola miala wyniki, a co, ale nie liczyl sie dlugoterminowy rozwoj, tylko "tu i teraz", zeby tylko puchary staly w gablotach.



Trenowanie czegokolwiek z dziecmi wymaga zrozumienia, co w danym momencie rozwoju da najwieksze rezultaty na przyszlosc. Dla mnie zawsze wazniejsza byla koordynacja ruchowa, balans, rozumienie siebie, a w grach zespolowych rozumienie wspolpracy i efektow, ktore dzieki niej mozna osiagnac. Oczywiscie, mozna uczyc na skroty, trikow, ktore w danej grupie wiekowej zapewnia sukces, ale po co?
 
ale po co?






Szacun na dzielni musi być :-)







Z młodym na początku chodziłem popatrzyc na treningi bjj, jak to wygląda itd. Na początku jest to ogólnorozwojówka, zabawa, itp. Godzinka 2 x w tygodniu. Młody na początku nie bardzo chciał, ale po miesiącu się w miarę przekonał. Zobaczymy, jak będzie dalej. Co do wspólnych zabaw z dzićmi, to wczoraj poszedłem z synkiem , zabraliśmy modele rc. Pojeździliśmy trocha, aż w pewnym momencie lekko sie zderzyły i uszkodził sie amorek w mniejszył autku, które młody ujezdżał. Myślałem, że będzie beczał, że nie może jeździć, że samochód popsuty...Gdzie tam! Ucieszył sie , że nie musi juz jeździć :-) i bądź tu Panie madry...



Yo
 
Dokladnie Dzihados wiem o czym mówisz. Też mam ambicje by moi podopieczni byli mistrzami swiata i chcialbym aby wykonywali ochoczo techniki po kilkadziesiat razy i sparowali przez polowe zajec i byli youtubowymi sensacjami jak miniaturowy morderca zapaśnik Steve-O, ale niestety tak to nie dziala. Chłopcy są już troszke umęczeni po zajęciach szkolnych, do tego po prostu nie są jeszcze tak zainteresowani rozumieniem technik. Zdążyłem się już przekonać, że krzykiem absolutnie nic się nie zdziała, a tylko zniechęci dzieciaka. Większość rzeczy musi sie odbywać w formie zabawy, ewentualnie jakiejś małej rywalizacji albo ciekawostki. Dzieci po prostu trzeba przechytrzyć. Nie można im pozwolić na za dużo bo wejdą na głowe, ani nie można przesadzać z dyscypliną bo przestaną czerpać z tego przyjemność i powiedzą rodzicom, że już nie chca przychodzić. Ja też zdobywam doświadczenie i uczę się na błedach i teraz już zaczynam czerpać przyjemność z prowadzenia zajęć i z postępów moich maluchów. Miło też jest usłyszeć od rodziców pozytywne słowa, że ich pociechy dobrze się bawią, albo że zginął brzuszek chłopakowi.
 
Dokladnie o to chodzi. A w jakim wieku masz dzieciaki? Moja starsza ma 4, ale mysle ze dla niej troche za wczesnie na "trenowanie" czegokolwiek, jak juz to na zabawe, ktora jest tylko czemus bliska.
 
Mój najmłodszy ma 6 lat, a najstarszy 12 lat, ale nie wykonują tych samych ćwiczeń. Muszę trochę kombinować. We wcześniejszych latach polecam gimnastykę.
 
Zgadzam się oczywiście z moimi przedmówcami. W tak młodym wieku najważniejsza jest motywacja i umiejętność dopasowania ćwiczeń do umiejątności dzieci. Nie chodzi przeciez zeby w wieku 5 lat były sprawne i zaangażowane jak dorosły zawodnik,który zawodowo się tym zajmuje. Chodzi o to,żeby dzieciaki czerpały z tego przyjemność,żeby zawsze wracały zadowolone po treningu i wiedziały że się czegoś nauczyły. Zajęcia powinny być nastawione na naukę i ciągłe podnoszenie umiejętności wcześniej już nabytych a nie wynik.
 
W najmłodszym wieku (mówię tu o okolicach 3 lat) zajęcia powinny być raczej nastawione na zabawę, ruch i ogólny rozwój przy całej otoczce sztuki/sportu walki, która towarzyszy i gdzieś tam jest z boku. Oczywiście fajnie jak wprowadza się elementy technik do zabaw
 
Kurczę, dzięki temu tematowi zaraz się dowiemy, że co drugi użytkownik cohones i pół redakcji ma dzieci... :-)
 
Może nie co drugi, ale "dzieciaci" tu także zaglądają. Chociaż ja przyznam, że dziecko tyle zajmuje, że jak wracam do domu, to już bardzo rzadko na cohones witam
 
Back
Top