Mariusz Pudzianowski przed walką: Wyjdę na ring i urwę Yusuke łeb (Super Ex)

defthomas

Vale Tudo
Championship
Cohones
MMARocks
KSW_MS_00019_580x467.jpg


Moja taktyka? Jest prosta. Wyjdę i urwę mu łeb - śmieje się Mariusz Pudzianowski (33 l.), który już dziś, podczas gali KSW w katowickim Spodku stoczy drugą walkę w karierze. - Nie będę czekać, ruszę na niego ostro, będę jak rozjuszony byk.

"Super Express": - Walka z Najmanem była.. jaka była. Pojedynek z Kawaguchim ma być twoim pierwszym poważnym sprawdzianem w MMA. Masz tremę?

Mariusz Pudzianowski: - Nie. Podchodzę do tej walki jak do treningu: skoncentrowany, ale na luzie. Już 11 lat uprawiam zawodowo sport, więc psychika mi nie wysiądzie.

- Nie jesteś za bardzo pewny? Postawiłeś nawet na siebie u bukmacherów 20 tysięcy złotych.

- Nie po to trenowałem ostro 7 miesięcy, żeby teraz w siebie nie wierzyć. Mogę spojrzeć w lustro i powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia. To była prawdziwa harówka, żadnego oszukaństwa.

- Kawaguchi odgraża się, że cię zniszczy...


- Niech sobie gada. Jak japoński kamikadze rozbije się o 130-kilogramową ścianę mięśni.

- Trener Krzysztof Kosedowski, który przygotowywał cię pod względem bokserskim do walki, skrytykował twoje umiejętności. Powiedział, że o boksie nie masz pojęcia, nie wiesz co to prawdziwy ból...

- Czytałem jego wypowiedź i byłem zaskoczony. Jeżeli chodzi o moje umiejętności bokserskie, to nikogo nie będę przekonywał, że jest inaczej. Nigdy nie będę rewelacyjnym bokserem. Ale mam mnóstwo innych atutów. Poza siłą, mam jaja, a silna psychika to podstawa, gdy zaczyna się jatka w ringu. A co do odporności na ból? Nie boję się go. Podczas zawodów strongmanów nie raz zrywałem ścięgna czy mięśnie, ale zaciskałem zęby, wiązałem wszystko bandażami i jechałem dalej do przodu. Teraz będzie tak samo.


- Nie brakuje głosów, że odbija ci sodówka, zamiast skupić się na przygotowaniach, zajmujesz się śpiewaniem w telewizji.


- Bez obaw, udział w show Polsatu nie zakłócił moich przygotowań. Wręcz przeciwnie, pomógł mi, bo to była taka dobra odskocznia od reżimu treningowego.

- Już 2 tygodnie po walce z Kawaguchim czeka cię starcie z Timem Sylvią w USA. Dalej uważasz, że to dobry pomysł, żeby bić się tak często?

- Zawsze byłem wariat, kręci mnie duże ryzyko. Dziś będę chciał jak najszybciej tę walkę skończyć, żeby się jak najmniej zmęczyć i nie oberwać przypadkowo po głowie. Rzucę się na niego jak wygłodniałe zwierzę i jak go złapię, to już nie wypuszczę. Będzie ostra jazda do samego spodu. Kto wie, może potrwa to jeszcze krócej niż z Najmanem (44 sek. - red.).

- A co po walkach z Kawaguchim i Sylvią? Starcie z Pawłem Nastulą?


- Jeszcze żadnych konkretów nie ma. Za to w USA wszystko kręci się szybciej. Lada dzień mam podpisać kontrakt na walkę z mierzącym 218 cm Koreańczykiem Hong-Man Choiem. To dopiero będzie zabawa!
 
Back
Top