Kto nie może trenować sportów walki?

SlavicHeart

Oplot Challenge
Featherweight
Cześć wszystkim,

od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, żeby zacząć z jakimiś sportami walki. Jest tylko kilka problemów. Po pierwsze, miałem operację kręgosłupa trzy lata temu (cierpiałem na skrzywienie kręgosłupa), obecnie czuję się dobrze, nic mi nie dolega, ale mam w kręgosłupie dwa tytanowe pręty w odcinku piersiowo-lędźwiowym. Więc obawiam się, że takie sporty jak MMA czy ju jitsu odpadają ze względu na uderzenia pleców o podłoże (więc może boks?). Po drugie, jestem dość szczupły, mam 23 lata, 1,83 m i ważę jakieś 70 kg, mam bardzo chude ramiona i momentami brzydzę przeglądać się w lustrze. I po trzecie - sorry, że użalam się jak baba - wydaje mi się, że jestem dość słaby psychicznie przez pewne zawirowania życiowe, nie to, że mam jakieś stany depresyjne czy skłonności samobójcze, ale często porównuję się z innymi facetami w moim wieku, którzy mają za sobą takie osiągnięcia, których ja nigdy nie będę miał. Często mnie to dobija.

A teraz pytanie, czy ktoś ma może podobne doświadczenia do moich i mógłbym mi coś doradzić?

Dziękuje.
 
Jak ci lekarz pozwoli to możesz(raczej boks pewnie) A charakter i mięśnie wyrabia się na treningu.

@SlavicHeart LEKARZ SPORTOWY a nie byle pizda z przychodni. Mi Pani neurolog mówiła że mogę co najwyżej leżeć i napinać mięśnie (dwa dyski spłaszczone itp)
 
Last edited:
Cześć wszystkim,

od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, żeby zacząć z jakimiś sportami walki. Jest tylko kilka problemów. Po pierwsze, miałem operację kręgosłupa trzy lata temu (cierpiałem na skrzywienie kręgosłupa), obecnie czuję się dobrze, nic mi nie dolega, ale mam w kręgosłupie dwa tytanowe pręty w odcinku piersiowo-lędźwiowym. Więc obawiam się, że takie sporty jak MMA czy ju jitsu odpadają ze względu na uderzenia pleców o podłoże (więc może boks?). Po drugie, jestem dość szczupły, mam 23 lata, 1,83 m i ważę jakieś 70 kg, mam bardzo chude ramiona i momentami brzydzę przeglądać się w lustrze. I po trzecie - sorry, że użalam się jak baba - wydaje mi się, że jestem dość słaby psychicznie przez pewne zawirowania życiowe, nie to, że mam jakieś stany depresyjne czy skłonności samobójcze, ale często porównuję się z innymi facetami w moim wieku, którzy mają za sobą takie osiągnięcia, których ja nigdy nie będę miał. Często mnie to dobija.

A teraz pytanie, czy ktoś ma może podobne doświadczenia do moich i mógłbym mi coś doradzić?

Dziękuje.

Sport Cię ukształtuje i doda Ci pewności siebie oraz wzmocni psychicznie. Tak jak mówi @Masu, jak lekarz pozwoli to śmigaj na boks i nastaw się na długofalowe treningi, od trzech treningów nie staniesz się twardzielem, bracie! :) Głowa do góry. :)
 
Sport Cię ukształtuje i doda Ci pewności siebie oraz wzmocni psychicznie. Tak jak mówi @Masu, jak lekarz pozwoli to śmigaj na boks i nastaw się na długofalowe treningi, od trzech treningów nie staniesz się twardzielem, bracie! :) Głowa do góry. :)
A o tym zapomniałem napisać-charakter zrobisz na treningach ale musisz przynieść trochę swojego żeby na trening pójść a potem wrócić na kolejne. Tyle wystarczy
 
Jak ci lekarz pozwoli to możesz(raczej boks pewnie) A charakter i mięśnie wyrabia się na treningu.

@SlavicHeart LEKARZ SPORTOWY a nie byle pizda z przychodni. Mi Pani neurolog mówiła że mogę co najwyżej leżeć i napinać mięśnie (dwa dyski spłaszczone itp)

Ty więc nic nie trenujesz?
 
Cześć wszystkim,

od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, żeby zacząć z jakimiś sportami walki. Jest tylko kilka problemów. Po pierwsze, miałem operację kręgosłupa trzy lata temu (cierpiałem na skrzywienie kręgosłupa), obecnie czuję się dobrze, nic mi nie dolega, ale mam w kręgosłupie dwa tytanowe pręty w odcinku piersiowo-lędźwiowym. Więc obawiam się, że takie sporty jak MMA czy ju jitsu odpadają ze względu na uderzenia pleców o podłoże (więc może boks?). Po drugie, jestem dość szczupły, mam 23 lata, 1,83 m i ważę jakieś 70 kg, mam bardzo chude ramiona i momentami brzydzę przeglądać się w lustrze. I po trzecie - sorry, że użalam się jak baba - wydaje mi się, że jestem dość słaby psychicznie przez pewne zawirowania życiowe, nie to, że mam jakieś stany depresyjne czy skłonności samobójcze, ale często porównuję się z innymi facetami w moim wieku, którzy mają za sobą takie osiągnięcia, których ja nigdy nie będę miał. Często mnie to dobija.

A teraz pytanie, czy ktoś ma może podobne doświadczenia do moich i mógłbym mi coś doradzić?

Dziękuje.
Jako, że jestem "wielki" jak Ty to powiem Ci tyle, zdecydowanie o ile lekarz sportowy (a nie pizda) pozwoli Ci trenować, to jak najbardziej się nadajesz. Na pewno warunki fizyczne nie są wyznacznikiem, owszem będziesz zbierał bęcki, ale każdy dostaje na początku swojej kariery. Jeśli chodzi o uderzenia plecami, to 2 lata chodziłem na bjj i raz to mi się przydarzyło, no ale to nie był normalny gość, tylko imbecyl, zatem o to bym się nie obawiał. Na mma też nie powinieneś spotykać slamów a'la Rampage. Tak w ogóle, to wydaje mi się, że sporty chwytane są bezpieczniejsze, właśnie ze względu na brak uderzeń, w boksie czy kickboksingu ciągle przyjmujesz ciosy, a w chwytanych walki są bardziej płynne i ciągle zaangażowane mięśnie mocniej zabezpieczają kości i stawy przed urazami. Ale to tak po mojemu.
Co do samych warunków to my chudzielcy zawsze odstajemy od reszty, tym bardziej jak w grupie jest 2 gości 65 kg (w tym ja) i reszta +80 kg. Ale najmilej wspominam sparing o życie pod 120 kg cielakiem, który bjj rozumiał pod kątem przeleżenia, niezapomniane uczucie, 5 minut w raju :D
Wyglądem się nie przejmuj, przyjdzie z czasem, najważniejsze to zacząć trenować i mieć z tego satysfakcję.
 
Jako, że jestem "wielki" jak Ty to powiem Ci tyle, zdecydowanie o ile lekarz sportowy (a nie pizda) pozwoli Ci trenować, to jak najbardziej się nadajesz. Na pewno warunki fizyczne nie są wyznacznikiem, owszem będziesz zbierał bęcki, ale każdy dostaje na początku swojej kariery. Jeśli chodzi o uderzenia plecami, to 2 lata chodziłem na bjj i raz to mi się przydarzyło, no ale to nie był normalny gość, tylko imbecyl, zatem o to bym się nie obawiał. Na mma też nie powinieneś spotykać slamów a'la Rampage. Tak w ogóle, to wydaje mi się, że sporty chwytane są bezpieczniejsze, właśnie ze względu na brak uderzeń, w boksie czy kickboksingu ciągle przyjmujesz ciosy, a w chwytanych walki są bardziej płynne i ciągle zaangażowane mięśnie mocniej zabezpieczają kości i stawy przed urazami. Ale to tak po mojemu.
Co do samych warunków to my chudzielcy zawsze odstajemy od reszty, tym bardziej jak w grupie jest 2 gości 65 kg (w tym ja) i reszta +80 kg. Ale najmilej wspominam sparing o życie pod 120 kg cielakiem, który bjj rozumiał pod kątem przeleżenia, niezapomniane uczucie, 5 minut w raju :D
Wyglądem się nie przejmuj, przyjdzie z czasem, najważniejsze to zacząć trenować i mieć z tego satysfakcję.

Ale jak jakimś cudem się uda takiego dzika 40-50 kg cięższego poddać, to jaka jest satysfakcja z tego. :D
 
W moim mieście zaczyna się nabór. Poszedłbym, ale jest obawa, że mnie tam wyśmieją.
Wiecie na czym to polega? To jest jakaś selekcja, tych co rokują?
 
W moim mieście zaczyna się nabór. Poszedłbym, ale jest obawa, że mnie tam wyśmieją.
Wiecie na czym to polega? To jest jakaś selekcja, tych co rokują?
Idź i zobaczysz, że nikt Cie niw wyśmieje. Wrzesień to najlepszy moment żeby rozpocząć bo będzie dużo sieżaków, więc będzie Ci raźniej.
 
nabór działa inaczej. We wrześniu zaczynasz od podstaw i moze się nie wykruszysz. Nikt Ci nie powie "idź sobie" bo Twoja obecność to hajs.
 
Ja też planuje coś zacząć, głównie żeby zrzucić brzuch i wzmocnić swój charakter. Co do sprzętu - czy na początek zwykły strój sportowy wystarczy ( tj. spodenki + koszulka ) czy też należałoby w coś jeszcze zainwestować?
 
Mam podobnie, na pewno nie aż tak zniszczony kręgosłup, ale też pewne problemy, o których pisałem już kilka razy. Idź do porządnego lekarza sportowego i dowiedz się co możesz, a co nie. W moim przypadku ćwiczenia siłowe bardzo pomogły, sztuk walki niestety unikam, bo kręgosłup się po prostu do nich nie nadaje, szczególnie bjj.

Nikt Cię nie wyśmieje, a nawet jeśli to miej na to wyjebane i rób swoje, na tym polega życie, liczą się bliscy i ich opinia, nie randomy, którzy często mają mało w głowie. Zadbaj o siebie, nie patrz na innych, szkoda czasu. Przecież to Twoje życie. Uwierz mi, że jak ruszysz z tego impasu to będzie tylko lepiej, pewność siebie przyjdzie stopniowo. Lwy nie przejmują się opiniami owiec. :-)
 
Ja też planuje coś zacząć, głównie żeby zrzucić brzuch i wzmocnić swój charakter. Co do sprzętu - czy na początek zwykły strój sportowy wystarczy ( tj. spodenki + koszulka ) czy też należałoby w coś jeszcze zainwestować?

W przypadku BJJ to chyba zależy od tego jak bardzo lubisz ten strój sportowy;)
 
Na BJJ też na pierwszych treningach może mieć zwykły t-shirt + krótkie spodenki . Na początku i tak ogólnorozwojówka, jeśli nie miał wcześniej do czynienia z tym sportem. Po kilku zajęciach odzieli sie ziarno od plew samo, albo trener oddzieli. Następny etap to gi. To zazwyczaj jest preferowane na bjj jednak. Czasem łebki łażą w obciślakach, gdyż startują także w grapplingu no gi chociażby.
Aczkolwiek kimono - podstawa.
 
W moim mieście zaczyna się nabór. Poszedłbym, ale jest obawa, że mnie tam wyśmieją.
Wiecie na czym to polega? To jest jakaś selekcja, tych co rokują?
Na pewno nikt Cię nie wyśmieje, a jeśli ktoś by się ważył to śmiało możesz tam nie wracać, bo niczego Cię tam by nie nauczyli. Ja na pierwszym treningu bjj ważyłem 58 kilo (albo i mniej) przy 175 cm i nikt mnie nie wyśmiał :arab: (hindus nie arab, może dlatego, że sam się z siebie śmieję). Prędzej ludzie się dziwili, o taka 'oferma' tam szuka. Raczej chętnych jest tak mało, że żadnej selekcji nie będziesz miał, czysta przyjemność z łapania podstaw i własnego rozwoju, bo o to też w tym chodzi, by się bawić z kolejnej wyuczonej techniki. Również nie powinni Cię ostro zajechać kondycyjnie, wiadomo każdy zaczynał i każdy, kto przyszedł na matę był w żałosnej formie.
Jak masz jakiegoś dobrego kumpla, to idź razem z nim, we dwójkę ze znajomym łatwiej przyzwyczaić się do regularnego chodzenia.
I taki kod ('god mode') na start, jak chcesz szybko i skutecznie robić postępy, to rób notatki po każdych zajęciach, co raz zapisane na kartce zostanie w głowie na znacznie dłużej.
No i trzeba chodzić, ćwiczyć, a później niechybnie zostaniesz sku*wysynem :fro:.
 
Żadnych kurwa kumpli-jeden na stu zostanie dłużej a reszta tylko będzie cię zniechęcać.
Ja bez kumpla bym nie poszedł na trening, a na pewno nie zostałbym przez taki okres czasu. Kumpel się wykruszył, ale na początku jak mi się "nie chciało" to targał mnie za fraki, bym ruszył dupę i szedł na trening. Ja jego też targałem, owszem do czasu, ale na początku wystarczyło, by złapać bakcyla.
 
Kiedyś uważałem, że sporty walki może trenować każdy kto ma 2 ręce i 2 nogi na swoim miejscu dopóki nie zobaczyłem Nicka Newella
NickNewell_crop_exact.jpg


Nikt nie mówi, że masz być od razu wyczynowcem zabijaką. Robisz to przede wszystkim dla siebie i dla rekreacji, uczysz się podstaw i techniki. Potem sam będziesz widział jak idą postępy.
 
Charakter sobie wyrobisz na treningach. Wolę walki też. Znam to z autopsji. Czasami to nawet miałem tak, że jak dłużej nie chodizłem na treningi, to się wkurzałem ostro, brakowało mi tego. Poza treningami, na ulicy czy gdzieś się nie biłem, nie biję. Nawet jak miałem zły humor i szedłem na trening, były sparingi, dostałem po twarzy, to wychodziłem spełniony. Jak miałem swoje problemy, to chyba jak większość facetów nie gadałem o nich, tylko je w sobie tłumiłem - treningi też mi w tym tłumieniu pomagały.

Ja na treningi chodzę sam z siebie. Kilka razy wkręciłem na trening kumpla, to potem dziwnie mi się ćwiczyło, bo miałem wrażenie, ze musze mieć na niego oko cały czas, czy być z nim w parze na ćwiczeniach, itp. Ale jak idę sam, to czuję sie taki wolny po prostu.

Raz udało mi się poddać kloca większego ode mnie o dobre 40kg. Najpierw wyszedłem ze słabo dopiętej gilotyny, potem jakoś zaszedłem za plecy. Satysfakcja była.


Mnie denerwuje to, że w marcu jakoś na siatkówce (gdzie jak kurwa gdzie, ale tam?) zrobiłem sobie coś z nadgarskiem, naciągnąłem czy coś i mnie bolał przez ponad miesiąc (startowałem na aatorskich zawodach z uszkodzonym nadgarskiem). W połowie kwietnie przestało boleć, ładnie pięknie, początek maja - komunia kuzyna, była jakaś zjeżdżalnia to się z dzieciekami pobawiłem i znowu naciagnąłem (a może coś gorzej?) jebany nadgarstek. Przez tydzień nie mogłem ruszać ręką, a do teraz czuję ból i nie mogę mocno ręki wykręcić. W czerwcu i lipcu odpuściłem sobie parter - bo nawet głupiego mostka nie mogłem zrobić przez nadgarstek. Stójkę trenowałem do końca czerwca, największy problem mi sprawiały lewe sierpy przez ten nadgarstek. Od miesiąca nie robię nic - całkowicie oszczedzam nadgastek (biegam), ale poprawy nie czuję. I mnie to wkurwia, bo na wrzesień chciałem być jak nowo narodzony. W kwietniu byłem na prześwietleniu na SORze. Oczywiście nic mi nie wykazało. I teraz nie wiem co robić. Boleć boli, a od wrzęsnia mam zamiar wrócić na matę. Denerwuje mnie ten fakt.

 
Charakter sobie wyrobisz na treningach. Wolę walki też. Znam to z autopsji. Czasami to nawet miałem tak, że jak dłużej nie chodizłem na treningi, to się wkurzałem ostro, brakowało mi tego. Poza treningami, na ulicy czy gdzieś się nie biłem, nie biję. Nawet jak miałem zły humor i szedłem na trening, były sparingi, dostałem po twarzy, to wychodziłem spełniony. Jak miałem swoje problemy, to chyba jak większość facetów nie gadałem o nich, tylko je w sobie tłumiłem - treningi też mi w tym tłumieniu pomagały.

Ja na treningi chodzę sam z siebie. Kilka razy wkręciłem na trening kumpla, to potem dziwnie mi się ćwiczyło, bo miałem wrażenie, ze musze mieć na niego oko cały czas, czy być z nim w parze na ćwiczeniach, itp. Ale jak idę sam, to czuję sie taki wolny po prostu.

Raz udało mi się poddać kloca większego ode mnie o dobre 40kg. Najpierw wyszedłem ze słabo dopiętej gilotyny, potem jakoś zaszedłem za plecy. Satysfakcja była.


Mnie denerwuje to, że w marcu jakoś na siatkówce (gdzie jak kurwa gdzie, ale tam?) zrobiłem sobie coś z nadgarskiem, naciągnąłem czy coś i mnie bolał przez ponad miesiąc (startowałem na aatorskich zawodach z uszkodzonym nadgarskiem). W połowie kwietnie przestało boleć, ładnie pięknie, początek maja - komunia kuzyna, była jakaś zjeżdżalnia to się z dzieciekami pobawiłem i znowu naciagnąłem (a może coś gorzej?) jebany nadgarstek. Przez tydzień nie mogłem ruszać ręką, a do teraz czuję ból i nie mogę mocno ręki wykręcić. W czerwcu i lipcu odpuściłem sobie parter - bo nawet głupiego mostka nie mogłem zrobić przez nadgarstek. Stójkę trenowałem do końca czerwca, największy problem mi sprawiały lewe sierpy przez ten nadgarstek. Od miesiąca nie robię nic - całkowicie oszczedzam nadgastek (biegam), ale poprawy nie czuję. I mnie to wkurwia, bo na wrzesień chciałem być jak nowo narodzony. W kwietniu byłem na prześwietleniu na SORze. Oczywiście nic mi nie wykazało. I teraz nie wiem co robić. Boleć boli, a od wrzęsnia mam zamiar wrócić na matę. Denerwuje mnie ten fakt.


Załóż sobie chociaż taśmę lekarską albo taką 3M dla sportowców i noś na codzień. Ja mam nadgarstek zjebany od 2004 od wynoszenia 120 kg knurów i do tej pory boli jak chcę coś cięższego niestabilnie złapać. Bez lekarza się pewnie nie obejdzie bo te cholerstwa nie chcą przechodzić.
 
Załóż sobie chociaż taśmę lekarską albo taką 3M dla sportowców i noś na codzień. Ja mam nadgarstek zjebany od 2004 od wynoszenia 120 kg knurów i do tej pory boli jak chcę coś cięższego niestabilnie złapać. Bez lekarza się pewnie nie obejdzie bo te cholerstwa nie chcą przechodzić.
Mówisz o taśmie sztywnej, takiej jakby do tejpowania?
 
Mówisz o taśmie sztywnej, takiej jakby do tejpowania?

No takiej do robienia opatrunków. Nawet nie tej najszerszej-ja zalepiałem dwoma okrążeniamitej cieńszej i było ok. 3M ma z kolei taśmę taką wielokrotnego użytku trochę o strukturze rzepa. No i wiadomo-tejpy też.
 
Widzę że nie jestem sam jeśli chodzi o zjebany nadgarstek... Ja swój rozjebałem na treningach zapasów-nieumiejętność spadania na matę i po którymś razie upadając na wyprostowaną rękę i całym ciężarem swoim coś zaczęło mnie łupać następnego dnia. Teraz mam tak że po treningach uderzanych to psikanie lodem i smarowanie/bandażowanie na noc ręki bo inaczej ciężko nią ruszyć nawet. Jak nic nie robię jest wszystko ok. Myślę o rentgenie ale pewnie tak jak u miderna nic nie pokaże, chuj wie co robić ale uciążliwe to w chuj!
 
Widzę że nie jestem sam jeśli chodzi o zjebany nadgarstek... Ja swój rozjebałem na treningach zapasów-nieumiejętność spadania na matę i po którymś razie upadając na wyprostowaną rękę i całym ciężarem swoim coś zaczęło mnie łupać następnego dnia. Teraz mam tak że po treningach uderzanych to psikanie lodem i smarowanie/bandażowanie na noc ręki bo inaczej ciężko nią ruszyć nawet. Jak nic nie robię jest wszystko ok. Myślę o rentgenie ale pewnie tak jak u miderna nic nie pokaże, chuj wie co robić ale uciążliwe to w chuj!

Może Morcik pomoże:)
 
Back
Top