Niestety życie nie było łaskawe dla legendarnego zawodnika Pride i byłego mistrza UFC, Kevina Randlemana (17-16). Amerykanin na popularnym serwisie społecznościowym twitter zamieścił kilka wpisów, w których mówi, że jest ciężko chory. Ową dolegliwością jest nowotwór. Wpisy zapaśnika z twittera, do przeczytania w rozwinięciu. "Właśnie wyszedłem od lekarza i zastanawiam się, co on właściwie mi napisał na tym papierze. Udało odczytać mi się coś o dzieciach i o raku. Tak więc zaczynam teraz walkę o życie." "Zawsze stawiałem życiu czoła. Nie poddam się i tym razem." "Muszę dowiedzieć się kilku rzeczy, zanim zawyrokuję co ze mną. Ktoś na pewno usłyszał dzisiaj gorszą wiadomość ode mnie." "Myślałem, że jestem zdrowym gościem, który będzie mógł stoczyć jakąś walkę. Niestety myliłem się, ale na szczęście nie umieram w najbliższym czasie." Prawdopodobnie chodzi tutaj o raka jąder, gdyż mamy do czynienia z czymś o dzieciach i raku. Niestety amerykańscy lekarze, podobnie jak polscy, nie są wybitnymi mistrzami kaligrafii i Randleman nie mógł udzielić wszystkich informacji dotyczących jego choroby. tłumaczenie za fightsport.pl http://www.mixedmartialarts.com/news/379324/Kevin-Randleman-ill-I-will-fight-to-live/
Współczuję mu... Bardzo dziwne jednak jest, że diagnozę otrzymał tekstem pisanym ręką. Nadto, nikt mu nie wytłumaczył co mu jest, co stwierdzono? Przecież to nie jest tak, że lekarze rzucili okiem na jego jądra i napisali na kartce co widzą. Nikt też nie wypuszcza pacjenta z tak niekorzystną diagnozą do domu bez dalszych wskazówek, zaleceń, skierowań do dalszych badań, leczenia. Już przy samym usg lekarze z pewnością komentowali co widzą informując o tym pacjenta. Dziwne to wszystko. Czy aby się nie pospieszył z tym wpisem na t.?
Dokładnie tak jak Kalogero sądzę, przy tak poważnej choroby nie wypuszcza się pacjenta z gabinetu od tak dając mu świstek papieru jak zwyklą receptę.
O ku***, jestem w szoku. Szkoda go, życzę powodzenia i w tej walce. A pomyśleć, że niecały rok temu jeszcze walczył.
Narazie nie ma co wpadać w lamenty. Niech Kevin najpierw ogarnie tą kartkę od lekarza. Mi tez sie wydaje ze przy takich wynikach badań od tak nie puścili by go do domu by sobie potwittował. Może po prostu ma rozpoznany zalążek nowotworu, a nie odrazu raka i śmierć, wtedy najwyżej mu jądro wytną.