Depresja vs. Cohones

Dijaz

KSW
Lightweight
W niektórych wątkach, czy tematach, przewija się temat depresji. Nieraz czytałem posty forumowiczów, którzy dzielili się swoimi problemami. Niestety, potem te wypowiedzi gdzieś giną, a o Cohonesiakach z problemem zapominamy.

Ten temat jest po to żeby takie osoby mogły sobie tu ulżyć, żeby ich problem nie poszedł w zapomnienie, a może nawet żeby poczuły się lepiej.

Coś Cię gryzie? Tu możesz się tym podzielić. Wielkie włochate Cohones są z Tobą!
 
Jak komuś pomoże wypisanie się to śmiało. Ja polecam wizytę u specjalisty, chociaż sam oczywiście jako prawdziwy alfa nie byłem.
Jak na razie zdiagnozuję się sam:
-DDA
-zaburzenia nastrojów
-apatia
-depersonalizacja
-stany lękowe.

Raz jest lepiej raz gorzej. Pozdrawiam.
 
Jak komuś pomoże wypisanie się to śmiało. Ja polecam wizytę u specjalisty, chociaż sam oczywiście jako prawdziwy alfa nie byłem.
Jak na razie zdiagnozuję się sam:
-DDA
-zaburzenia nastrojów
-apatia
-depersonalizacja
-stany lękowe.

Raz jest lepiej raz gorzej. Pozdrawiam.
Mam nadzieję, że częściej będzie jednak lepiej.

DDA. Mam wrażenie, że czasy ojców alkoholików mijają. Mój gdy fiknął z pewnością trafił do piekła. Po tylu latach chlania pewnie jebnęło niczym koktajl mołotowa.
 
Sam się zmagam z tym gównem od jakiś 18 lat. Po 4 latach psychoterapii, dwóch próbach brania leków i jednej próbie samobójczej, udało mi się z tym poradzić. Nie wyleczyć, bo to raczej nie jest możliwe, ale "zaleczyć". Jak cukrzyk, który ma kontrole nad swoją chorobą.

Przez ten czas przeczytałem masę książek, badań oraz artykułów na ten temat. Przeprowadziłem kilka rozmów zarówno z psychiatrami jak i psychoterapeutami. Próbowałem leczenia psylocybiną(mikro i normalne dawki), wszelkimi nootroopami od ashwy po racetamy, medyczną marhiuana(do niemedycznej już i tak miałem dostęp :P), a nawet dietą(flora bakteryjna).

Zebrało się tego naprawdę sporo, ale nie wiem czy ten temat ma temu służyć, bo wyszedłby mi spory post, więc jak ktoś chce to niech piszę do mnie bezpośrednio z pytaniami.
 
Sam się zmagam z tym gównem od jakiś 18 lat. Po 4 latach psychoterapii, dwóch próbach brania leków i jednej próbie samobójczej, udało mi się z tym poradzić. Nie wyleczyć, bo to raczej nie jest możliwe, ale "zaleczyć". Jak cukrzyk, który ma kontrole nad swoją chorobą.

Przez ten czas przeczytałem masę książek, badań oraz artykułów na ten temat. Przeprowadziłem kilka rozmów zarówno z psychiatrami jak i psychoterapeutami. Próbowałem leczenia psylocybiną(mikro i normalne dawki), wszelkimi nootroopami od ashwy po racetamy, medyczną marhiuana(do niemedycznej już i tak miałem dostęp :P), a nawet dietą(flora bakteryjna).

Zebrało się tego naprawdę sporo, ale nie wiem czy ten temat ma temu służyć, bo wyszedłby mi spory post, więc jak ktoś chce to niech piszę do mnie bezpośrednio z pytaniami.
Myślę, że Twoje doświadczenia mogą komuś pomóc, więc śmiało, dzieł się czym tylko chcesz. Po to jest ten temat.
 
z mojej strony, ostatnie 3 dni były najlepsze od 7-8 miesięcy, uwierzyłem ze da radę to odwrócić, nie całkiem, ale wróciły emocje, jakąś radość z malych rzeczy, pewność siebie, tkwi w bani myśl że obudzę się jutro, albo kolejnego dnia i wróci na pełnej kurwie, bywało tak że tygodniami z łóżka nie wstawałem, na zewnątrz jak łażę to po mnie nie widać nic, jeszcze innym pomogę, bo taki jestem

w kupię siła Pany, może i jesteśmy rozjebana na psychice, każdy z inną historia, ale będzie dobrze!
 
Last edited:
Zjedzcie sobie grzybow to wam sie polepszy... :jimcarrey:

jadłem i ten świat to jeden wielki matrix i jak możesz nie bagatelizuj problemu jakim jest depresja, zbyt dużo facetów o tym nie mówi, wartościowych ludzi, potem samobójstwo, mój najlepszy przyjaciel nie dał rady, ale tutaj były wszelakie uzywki i inne pochodne
 
cops-police.gif

i jak możesz nie bagatelizuj problemu jakim jest depresja, zbyt dużo facetów o tym nie mówi, wartościowych ludzi, potem samobójstwo, mój najlepszy przyjaciel nie dał rady, ale tutaj były wszelakie uzywki i inne pochodne
Byku, przeszedlem przez bardzo ciezka depresje i gowniany okres w zyciu i nie bagatelizuje niczego, w ktorym miejscu to niby napisalem?
mowilem serio o pieczarkach, mnie wlasnie z niej wyciagly, zrobily swego rodzaju defragmentacje dysku.
:beer:
 
cops-police.gif


Byku, przeszedlem przez bardzo ciezka depresje i gowniany okres w zyciu i nie bagatelizuje niczego, w ktorym miejscu to niby napisalem?
mowilem serio o pieczarkach, mnie wlasnie z niej wyciagly, zrobily swego rodzaju defragmentacje dysku.
:beer:

jak byłem w pełni sił to i owszem do tego świadomy, sillny mentalnie, więc bardzo otworzyło oczy

grzyby nie są dla każdego

i sory Panie za przedwczesny osad ,)
 
jak byłem w pełni sił to i owszem do tego świadomy, sillny mentalnie, więc bardzo otworzyło oczy

grzyby nie są dla każdego

i sory Panie za przedwczesny osad ,)
jasne ze nie sa dla kazdego.. ludzie nie zdaja sobie sprawy jaka moc maja psychodeliki.
mysla sobie co to nie ja! i przypierdalaja za duza dawke ladujac w psychatryku albo juz nie bedac soba - bedac nieobecnym.
 
tak w ogole Mordki to taki temat juz jest.
 
Dobra, pisałem to chyba z godzinę i zorientowałem się że chyba nawet nie jestem w połowie więc usunąłem wszystko i wrzucam taką wersje :D


TLDR:
- leki + psychoterapia to skuteczność rzędu 50%. i jest to panujący konsensu zarówno wśród psychiatrów jak i psychoterapeutów
- leki nie "leczą", tylko usuwają objawy. Chyba, że należysz do tego grona 10% osób u których to chemia mózgu. Za leczenie bardziej odpowiada psychoterapia
- na zachodzie od kilku lat coraz częściej pojawiają się głosy o niskiej skuteczności SSRI/SRNI. Osobiście nie polecam - zmiany są trwałe i leczenie opiera się na hipotezie dot. niskiego poziomu serotoniny. Dobre wyniki daje ketamina. Jest już w Polsce, ale niestety trochę kosztuje
- psychiatrzy wiedzą jak działają leki, ale nie wiedzą czy zadziałają konkretnie na twój przypadek. Stąd ich odpowiedni dobór może trwać i kilka lat.
- po wyeliminowaniu objawów za pomocą SSRI/SRNI choroba w większości wypadków wraca i to nierzadko ze zdwojoną mocą
- dlatego przede wszystkim warto iść na psychoterapie, ale może ona pomóc w inny sposób niż ci się wydaje(mój kejs) Tylko wybierz mądrze. Gross psychoterapeutów, to ładne dziewczynki z dobrych domów, które po prostu wybrały sobie taką ścieżkę kariery. Normalnym będzie to, że nie będziesz się czuł rozumiany. Nikt poza tobą nie wie i nie będzie wiedział jak się czujesz, bo każda depresja jest inna, tak jak każdy człowiek jest inny. Psychoterapeuta ma ci dać odpowiednie narzędzia. Są książki, które dadzą ci dokładnie to samo, ale nadal zalecam kontakt z żywą istotą. Chyba, że naprawdę nie masz kasy to: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/222...ie-poradzic-sobie-z-depresja-stresem-i-lekiem
- według badań psylocybina jeśli już to może pomóc tylko i wyłącznie w normalnych lub tzw heroicznych dawkach. Mikrodozowanie nie działa. W moim przypadku obie opcje nic nie dały(poza wstrętem do grzybów :P). Jeśli chcesz się w to bawić, to bądź bardzo ostrożny, gdyż może to pogorszyć twój stan, lub np. wywołać u ciebie psychozę, jeśli masz ku temu skłonności. Jeśli chcesz samemu hodować, to jest to banalne. Zaopatrz się koniecznie w kapsułkownice oraz suszarkę do grzybów i owoców.
- nootroopy, ashwaghanda, maca, bacopa, nooptept, racetamy itd itp. Nie działają. Tzn niektóre działają, ale bardzo krótko i jest tzw. honey moon. Imho nie warto
- jeśli jarasz zielsko to odstaw to gówno jak najszybciej. Jest bardzo silnie skorelowana z depresją. Medyczna marihuana i jej lecznicze właściwości na tysiące chorób to niestety mit. Po 20 latach palenia z różną częstotliwością, to widzę to sam po sobie jak bardzo mnie to zniszczyło. To samo zauważyłem po swoich znajomych. Dosłownie wszyscy jaracze których znam od czasów, gdy się biegało razem po osiedlu, to ludzie którzy zmarnowali swój potencjal. Żaden z nich nie rozwinął skrzydeł na polu zawodowym, czy prywatnym. I nie mam tu na myśli wielkich karier, ale po prostu jakiejś spoko w miarę pracy, a prywatnie to rodzina, lub choćby jakieś rozwijające hobby. O tym, że coraz częściej kolejna z tych osób wpada w jakieś epizody depresyjne, to nie wspomnę. Na wszelkiej maści forach również nie brakuje takich głosów. Nie ma co prawda badań, które by to potwierdziły ale każdy lekarz z którym rozmawiałem - nawet z młodymi ziomeczkami, którzy zalecali psylocybine - kręcił nosem, gdy słyszał o mj. U mnie na pewno bardzo pogarszała mój stan w ciągu tygodnia od sesji i utrzymywał się przez kolejne 2-3. Nie warto
- alko również nie pomaga
-sport bardzo pomaga. Są badania wskazujące, że sport - głównie cardio - ma co najmniej taką samą skuteczność jak SSRI/SNRI. Przynajmniej 2h w tygodniu. Czyli mem z bieganiem i depresją jest jak najbardziej prawdziwy ;) Mnie to naprawdę bardzo pomogło
- zbadaj sobie poziom witaminy D oraz testosteronu(całkowity oraz wolny) plus tarczyce. Jak coś nie gra, to napraw to
- sprawdź co u ciebie. Obecnie wszyscy żyjemy w jednym wielkim pierdolniku, naszprycowani dopaminą do tego stopnia, że zapomnieliśmy jak to jest się naprawdę nudzić i pobyć samemu ze sobą. To jedna najważniejszych u mnie rzeczy, która mi pomogła i to również sugeruje każdemu z was. Niekoniecznie tym z depresją. Wyjedzcie gdzieś sami na łono natury na tydzień lub dwa. Bez telefonu i żadnej elektroniki. Im bardziej na odludzie, tym lepiej. Pobądźcie sami ze sobą i poprowadźcie wewnętrzny dialog. Zapytajcie sami siebie o co wam do kurwy nędzy chodzi i jest spora szansa, że uzyskacie odpowiedź. Nie polecam tego nikomu, kto ma silne skłonności samobójcze, bo nie wiem jak na was to zadziała. Jeśli nie wiecie gdzie szukać takiego miejsca, to mogę wam zasugerować slowhop. To nie reklama, po prostu tylko tam coś sensownego udało mi się znaleźć, booking to głównie jakieś hotele, czy kwatery
- a propos przyrody, to również według badań ma zbawienny wpływ na zdrowie psychiczne, więc warto w tygodniu znaleźć chwile na jakiś wypad do lasu, nad morze, czy w góry

W moim przypadku takie dwie bardzo odczuwalne zmiany, to rzucenie jarania oraz powrót do regularnego uprawiania sportu. To były pierwsze kroki, dzięki którym objawy się zmniejszyły, a epizody zaczęły występować o wiele rzadziej. Tylko, że to bardziej było poradzenie sobie z objawami, bez poznania przyczyny. I tu mi bardzo pomógł samotny wyjazd w góry. Już wiem co za pierdolnik mam tam w głowie i w jakim kierunku zmierzać, by sobie z nim poradzić. Co jest sporą ulgą, gdy chorujesz na depresję, ale w sumie nie wiesz co jest powodem.
 
Last edited:
tak w ogole Mordki to taki temat juz jest.
No spoko, tylko że to grzybki. To nie jest cudowny lek jak się niektórym zdaje i nie brakuje głosów takich ludzi jak ja, że nam to kompletnie nie pomogło.

To ten sam case, co np. ayahusaca, czy dmt. Może komuś pomóc i tyle.

EDIT: Sorry padam na ryj. Myślałem, ze to tylko jeden wpis
 
Straszne jest to kurestwo to fakt. Sam wychodziłem z tego przez 4 lata podczas których rozjebalem się psychicznie, miałem próbę samobójczą a w tle ciągła autoagresja. Łapę mam taką jakbym z kotem zapasy uprawiał. No ale teraz jest stabilnie, nie idealnie ale stabilnie. Co u mnie pomogło? Psychiatra i leki SSRI niespecjalnie. Pomógł dobry terapeuta który na pewne rzeczy pomógł spojrzeć z boku, ogarnięcie tarczycy, ruch i chyba najbardziej narodziny córki które dały mi ogromny impet by wziąć się za siebie. Wszystko w sumie sprowadza się do tego że trzeba napierdalać jak źle by nie było.
 
Jeszcze tylko dodam, że zablokowanie social media też mi sporo pomogło. Nie wiem, czy jestem tak wrażliwy czy co, ale mam bardzo mocno zakorzenione poczucie sprawiedliwości, więc taki x, fb, czy nawet tutaj temat Podludzie, czy Polityka to odpada, bo budzi we mnie skrajnie agresywne emocje i różne myśli. I to wiecie, nie na zasadzie "wyobrażę sobie w głowie ale nie zrobię", bo to ponoć normalne, a raczej "ułożę plan w głowie, jak to zrobić". Taki trochę ze mnie socjopata :P
 
Jeszcze tylko dodam, że zablokowanie social media też mi sporo pomogło. Nie wiem, czy jestem tak wrażliwy czy co, ale mam bardzo mocno zakorzenione poczucie sprawiedliwości, więc taki x, fb, czy nawet tutaj temat Podludzie, czy Polityka to odpada, bo budzi we mnie skrajnie agresywne emocje i różne myśli. I to wiecie, nie na zasadzie "wyobrażę sobie w głowie ale nie zrobię", bo to ponoć normalne, a raczej "ułożę plan w głowie, jak to zrobić". Taki trochę ze mnie socjopata :P

również wyjebałem Facebooka robi robotę na głowie lżej, polecam wszystkim

zostawiłem Instagram gdzie mam zdjęcia krajobrazu, natury czy moich zwierząt i yotube z kilkoma filmami

czekam na Psychoterapię walczyłem o nią, zobaczymy na kogo trafię, wiem że mi to w chuj pomoze, niestety nie stać mnie obecnie na jakiś większy wybór
 
Jeszcze tylko dodam, że zablokowanie social media też mi sporo pomogło. Nie wiem, czy jestem tak wrażliwy czy co, ale mam bardzo mocno zakorzenione poczucie sprawiedliwości, więc taki x, fb, czy nawet tutaj temat Podludzie, czy Polityka to odpada, bo budzi we mnie skrajnie agresywne emocje i różne myśli. I to wiecie, nie na zasadzie "wyobrażę sobie w głowie ale nie zrobię", bo to ponoć normalne, a raczej "ułożę plan w głowie, jak to zrobić". Taki trochę ze mnie socjopata :P
Mam podobnie, z samych socjali nie zrezygnowałem ale też unikam takich tematów
również wyjebałem Facebooka robi robotę na głowie lżej, polecam wszystkim

zostawiłem Instagram gdzie mam zdjęcia krajobrazu, natury czy moich zwierząt i yotube z kilkoma filmami

czekam na Psychoterapię walczyłem o nią, zobaczymy na kogo trafię, wiem że mi to w chuj pomoze, niestety nie stać mnie obecnie na jakiś większy wybór
Na pewno, najważniejsze to wytrwać
 
Jak już pisałem wcześniej, najistotniejsze według mnie jest dojście do tego by stwierdzić że ma się problem. Nie ważne czy potem rozwiąże się go zostając grzybiarzem, pzdr @Roshi, oddając się w ręce psychologów, nie wierząc w psychoterapię ala @szplin jak pamiętam ale za to ratując się treningiem i dyscypliną. Ważne jest by zacząć, by zobaczyć że coś jest nie halo, że coś umyka a nie powinno. Bo depresja i stany depresyjne to kurwy nie z tej ziemi, zarzucają kotarę na oczy i nie ma się już perspektywy. Nie ma planów na rok, miesiąc, tydzień do przodu. Jest tylko walka o bieżący dzień, żeby przetrwać jak jakieś warzywo. A jakby nie patrzeć to nie mamy za wiele czasu na tym łez padole
Szymborska to ładnie opisała:

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata


I dlatego jak napisałem, trzeba napierdalać, znaleźć pasujące rozwiązanie, jakie by nie było. Być może nie wyjdzie za pierwszym razem ale sama świadomość tego że się stara z tym zmierzyć potrafi niesamowicie podbudować.
 
Back
Top