bax
Maximum FC Featherweight
Stało się. Junior Dos Santos odbił się od ściany. Trylogia rozstrzygnięta na jego niekorzyść niesie za sobą liczne implikacje, chociaż i tak najgorszą z nich mogą być nieodwracalne zmiany w jego ciele.
O trzecim pojedynku z serii Cain - Cigano można napisać wiele i wiele już napisano, chociaż minęło od niego zaledwie kilka godzin. I są to stwierdzenia niejednokrotnie całkowicie skrajne. Z jednej strony zarzucono Juniorowi fatalny gameplan, zapomnienie własnych umiejętności i regres formy. Z drugiej duże postępy w zakresie kondycji, obrony przed obaleniami, łokci. Wszystko to może być prawdą, jednak najbardziej istotny w tej walce był Cain Velasquez. To własnie Cain przetrwał kilka mocnych ciosów z początku walki, a potem nie dał Juniorowi pola do zadawania kolejnych. Junior miał jeszcze mniejsze możliwości podjęcia własnej inicjatywy, niż w drugiej walce. Myślę, że - wbrew pozorom - Cigano wyciągnął wnioski z drugiego pojedynku, ale na jego nieszczęście Cain był tym razem jeszcze lepszy.
Na dzień dzisiejszy podstawowe pytanie, jakie należy sobie zadać po tej walce, brzmi "czy Junior Dos Santos jest w stanie po dwóch dewastacjach być jeszcze kiedykolwiek sobą?". Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy jutro ani za pół roku, tylko w znacznej perspektywie czasowej. Nie spodziewam się, żeby Junior zawaczył wcześniej niż w połowie 2014 roku, z resztą jest możliwe, iż dostanie rywala "na przetarcie". Gdybym miał jednak stawiać pieniądze, to wytypowałbym najbliższych rywali Cigano z grona: Alistar Overeem, Travis Browne, Antonio Silva, Josh Barnett, oczywiście po stoczeniu przez w.w. swoich walk. To chyba jedyne odpowiednio głośne nazwiska, a jednocześnie niepokonane dotąd przez byłego mistrza.
Inna sprawa to potencjane pojedynki nowego czempiona - przy założeniu, najbardziej prawdopodobnej opcji, że będzie wygrywał kolejne walki. Najpierw Fabricio Werdum, potem lepszy z dwójki Browne/Barnett. Kto dalej? Biorąc pod uwagę, że pokonanie wcześniej wymienionych rywali powinno zająć Cainowi około roku, to UFC zdąży zapewne wyłonić kolejnego w miarę sensownego pretendenta. W drabince znaleźć się mogą Stipe Miocic, Brendan Shaub, Overeem i ktoś z nowych nabytków UFC. Niestety, żaden z nich, nawet bardzo się rozwijając, nie ma wielkich szans na detronizację mistrza. Kto wie, może ich miejsce zajmie "dociężony" Jon Jones. Możemy nawet doczekać się niesamowitego superifightu, o ile na jego drodze nie stanie pewien dzielny Szwed.
Co dalej? Za te 2 lub więcej lat UFC powinno mieć już nową generację pretendentów. Może się jednak zdarzyć też tak, że przez ten czas Cigano zanotuje 3 albo i 4 łatwe zwycięstwa i Dana nie będzie miał innego wyjścia, jak dać mu kolejną szansę. Nawet jeżeli Junior pozbiera się fizycznie i psychicznie, to musi dokonać gruntownych zmian w swojej grze. Dziś rano Junior nie potrafił wydostać się spod presji rywala i odpowiadać na jego ciosy. Być może powinien poszukać lekcji amerykańskiego mma u Grega Jacksona. To wcale nie musi być koniec tej sagi, chociaż póki co podaż tej rywalizacji chyba przerosła popyt na nią. Z resztą jeszcze parę tygodni temu bym napisał, że to definitywnie koniec, bo tylko kwestią - niezbyt długiego - czasu jest obsadzenie Jona Jonesa na tronie wagi ciężkiej. Dziś mam co do tego spore wątpliwości.
Jako wielki fan Dos Santosa wierzę w jego powrót, wielkie zmiany i odzyskanie pasa za jakieś 2,5 roku. Oczywiście taka perspektywa czasowa w tej wadze to tylko spekulacje, ale ci, którzy przed I walką Cain - JDS przewidywali stagnację na szczycie, stanowili raczej znaczną większość spekulantów.
Ostatnie pytanie, które wyłoniło się z oktagonu dziś rano brzmi: czy CainVelasquez jest w stanie zbudować swoją wielką legendę na podobieństwo Fedora Emelianenko? Oczywiście zawsze już brakować będzie mu tego niesamowitego przymiotu "człowieka, którego nie da się pokonać" - bo ktoś już to po prostu zrobił. Wydaje mi się jednak, że nie to stanie Cainowi na przeszkodzie, ale to, że od czasów dominacji Fjodora ten sport za bardzo poszedł do przodu, żeby ktokolwiek przez tyle lat mógł nie zostać zdetronizowany przez młodych wilków. Przykłady Jonesa, Weidmana czy samego Velasqueza pokazują, jak niewiele czasu potrzeba od momentu wyłonienia się z mroku, do zostania gwiazdą UFC.
Jedno dziś jest pewne - 20 października skończyła się pewna era w tym sporcie. Przynajmniej na jakiś czas.