Analiza kursów BetSafe: UFC Fight Night - Miocic vs. Hunt

Cloud

UFC
Light Heavyweight
MMARocks


Już 10 maja gala UFC Fight Night 65, a na niej kilka interesujących pojedynków. Poniżej prezentujemy trzy analizy, a jutro rozpocznie się X sezon Typera BetSafe w którym do wygrania będzie łącznie 600 zł! Udanego stawiania!


Brad Tavares - Robert Whittaker



Szykuje się intrygujący pojedynek dla miłośników stójkowych batalii. Robert Whittaker (MMA 13-4) skrzyżuje rękawice z Bradem Tavaresem (MMA 13-3). Bukmacherzy faworyzują tego drugiego. Ja mam odmienne zdanie.

Whittaker przed najbliższym pojedynkiem jest niedoceniany głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, mierzył się z teoretycznie gorszymi zawodnikami niż Tavares, po drugie – mówi się o gorszych warunkach fizycznych. Obalmy te mity.

27-letni aktualnie Tavares powraca po zwycięstwie nad Nate’em Marquardtem. Trzeba przyznać – nazwisko mocne i o ugruntowanej pozycji na „rynku”, Brad wyglądał dobrze na jego tle.

gif2-tavarwe.gif


Nie każdy jednak pamięta, że zbliżający się powoli do czterdziestki „The Great”, nie jest już tak dobrym zawodnikiem jak kilka lat temu – gdy np. nokautował wyśmienitymi łokciami Tyrona Woodleya. Po tym jak musiał zrezygnować z zastępczej kuracji testosteronowej TRT, łatwo rozprawiali się z nim: Jake Ellenberger i Hector Lombard. To było najmocniejsze nazwisko na rozkładzie Hawajczyka. Kogo mamy dalej? Tim Boetsch – przeciętny zawodnik, który swoją relatywnie wysoką pozycję w UFC zawdzięcza ogromnej ilości… szczęścia. Nie inaczej było w walce z Tavaresem – Tim przegrywał ją do momentu nokautu. Tutaj jednak odkryliśmy, że nie ma szczęk, których się nie da skruszyć – Brad po raz pierwszy w zawodowej karierze został zastopowany ciosami. Mocno bijący Whittaker będzie miał więc swoją szansę w najbliższym boju.

Kolejne nazwiska – sromotna porażka Tavaresa z Yoelem Romero, który uruchomił w walce swoje wyśmienite zapasy. No i zwycięstwo 29-28 z ospałym Lorenzem Larkinem, który obudził się wtedy w trzeciej rundzie, jednak było już za późno, by odwrócić losy pojedynku.

A jak sprawa się ma z Robertem Whittakerem? Na pierwszy rzut oka „szału nie ma”. Nokaut z rąk Stephena Thompsona i porażka decyzją z Courtem McGee. Na obronę „Reapera” można powiedzieć, że z Thompsonem do czasu KO walka była wyrównana, a z McGee werdykt mógł pójść w drugą stronę. Były to jednak porażki – nie ma co zaklinać rzeczywistości. Co mnie jednak ostatecznie przekonało do tego zawodnika, to dwa ostatnie pojedynki. Mike Rhodes nie potrafił znaleźć argumentów – przegrał wyraźnie wszystkie trzy rundy. Po tej walce Whittaker zdecydował o przejściu do wyższej kategorii wagowej – półśrednią zamienił na średnią. Początkowo wydawało się to być niezbyt mądrym posunięciem, jednak bój z Clintem Hesterem pokazał, że był to strzał w dziesiątkę.

gif1-whittaker.gif


Australijczyk wcześniej bardzo męczył się ze zbijaniem wagi, co odbijało się na jego dyspozycji – zwłaszcza na odporności na ciosy (nawet taki Colton Smith nim wstrząsnął), a w boju z Clintem przyjął kilka mocnych ciosów, które nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

Jak już jesteśmy przy temacie wagi, to oceńmy wspomniane wcześniej warunki fizyczne. Otóż Tavares, który wydaje się być dość sporym średnim jest o 3 centymetry wyższy od najbliższego rywala i ma od niego o 2 centymetry większy zasięg ramion – czyli różnice niezbyt wielkie. Prawdopodobnie będzie silniejszy, ale za to Whittaker może mieć nieznaczną przewagę szybkości. Tak jak stwierdziłem na początku – jest spora szansa na to, że walka przez większość czasu będzie przebiegać w stójce, gdyż zapasy obu panów powinny się wzajemnie wykluczać. Obaj fighterzy są solidnymi uderzaczami, jednak mają nieco odmienne style. Tavares jest typem zawodnika, który punktuje – Whittaker częściej poluje na kontry i do tego uderza mocniej. Jeśli pojedynek ma potrwać pełne 15 minut, to w takim wypadku nieznacznie faworyzować powinniśmy Brada, który dzięki większej aktywności (użyciu m.in. wielu skutecznych ciosów prostych) może bardziej przekonać do siebie sędziów punktowych – tym bardziej, że Australijczyk lubi opuszczać nisko gardę i przyjmować niepotrzebne ciosy. Jednak scenariusza, w którym Whittaker zwycięża decyzją nie możemy wykluczyć, głownie dlatego, że jest zawodnikiem dysponującym lepszą kondycją. O ile często wyglądający świetnie w pierwszych rundach Tavares najpewniej wygra pierwszą odsłonę, to w drugiej, a zwłaszcza w trzeciej może być różnie. Mogą też pojawić się obalenia – obaj lubią od czasu sprowadzić walkę na ziemię i to z przyzwoitym skutkiem. Jednak nie liczyłbym na to, że pojedynek przemieni się w typowo zapaśnicze starcie. Whittaker statystycznie wybrania 9 na 10 prób obaleń, a i Tavares wyposażony jest w dobre defensywne zapasy. Pojedynek zapowiada się więc na wyrównany i drobiazgi mogą zaważyć na werdykcie. Jeśli ktoś ma paść znokautowany, to będzie to szybciej Tavares, który sam jest raczej „watoręki”, a jego rywal wychodzi do pojedynków z bardzo złymi intencjami. Australijczyk oprócz silnych sierpów, używa też kopnięć i ciosów łokciami.

Skoro więc pojedynek wyrównany, to polecam wybrać wyższy kurs, jednak okazją miesiąca ten bet na pewno nie jest.


Anthony Perosh - Sean O'Connell



Anthony Perosh (MMA 15-8) podejmować będzie Seana O'Connella (MMA 16-6) w starciu karty głównej gali UFC Fight Night 65. Anthony to jeden z najstarszych zawodników obecnie walczących dla UFC. Ma aż 42 lata. Prześledźmy kilka jego ostatnich walk, by przekonać się w jakiej jest formie przed zbliżającą się konfrontacją z o ponad dekadę młodszym Seanem.

Od 2012 roku Perosh walczy ze zmiennym szczęściem. Porażki przeplata ze zwycięstwami. Wygrywał z Pennerem, Magalhaesem oraz Inocentem, a przegrał z Jimmo oraz Baderem (od którego dostał lanie życia). Wygrywał więc z niezbyt silnymi nazwiskami, a zaliczał porażki z tymi dosyć mocno-średnimi (Bader > Jimmo).

Zacznijmy może od Ryana Jimmo. Obaj zawodnicy (Sean i Anthony) polegli przez nokauty w walce z Jimmo. Jednak o wiele spektakularniej zrobił to Perosh, który padł po siedmiu sekundach starcia i po pierwszym wyprowadzonym ciosie Ryana. Nieco lepiej zaprezentował się O'Connell, który męczył Jimmo przy siatce, starając się klinczować cały czas. Sean ma dość przeciętny klincz, ale jest nieustępliwy w nim. Atakował w klinczu kolanami, oraz kontrolował sytuację czy też obracał pozycję gdy to Jimmo go dociskał – nie było w tym jednak nic specjalnego, co warto pochwalić.

jimmo_ko.gif


Perosh w kolejnej walce zrobił dokładnie to samo co Ryan z nim. Znokautował Vinny'ego Magalhaesa w 14 sekund od rozpoczęcia starcia i to z tej samej, prawej ręki. Ale już w przedostatnim boju, inny Ryan, dał mu "bęcki" życia. Bader przez trzy rundy dominował, przyciskał do siatki Anthony'ego, tłamsił go zapasami oraz zasypywał gradem ciosów. Bardzo szybko na twarzy 42-latka pojawiły się obficie krwawiące rozcięcia. Walka ta mogła i wręcz powinna zostać przerwana wcześniej. Jednak i po tej walce Perosh zdołał zmyć z siebie porażkę i wygrał z kickbokserem Guto Inocente.

Australijczyk jest więc dziwnym zawodnikiem. Pomimo wieku nadal potrafi dawać dobre występy i wygrywać, ale też zdarzają mu się kompromitujące porażki czy walki w których wygląda jakby był dwa poziomy niżej od rywali. Jest to sprawny (jak na ten wiek) grappler, który wygrał dziesięć z piętnastu walk, przez poddania. Potrafi znokautować. Nie można powiedzieć, że Anthony Perosh się wypalił, jednak na pewno z lepszymi będzie przegrywał, a z tymi słabymi – to ma siłę, by sobie z nimi jeszcze radzić. Pytanie brzmi czy O'Connell jest tym słabym?

O'Connell potworem w oktagonie nie jest. Jest średni do bólu i w zasadzie dosyć nijaki (choć nie aż tak jak Sam Alvey). Jednak jest przekrojowy oraz lubi wdawać się w brawl. W walce z Gianem Villante radził sobie bardzo dobrze. Właściwie to powinien nawet wygrać tę walkę. Dociskał Giana do siatki, ale przede wszystkim niestrudzenie atakował go w stójce obszernymi cepami o wątpliwej technice. Bije mocno, ale przy tym odsłania się okropnie. Nie jest bokserem, więc ręce nie wracają mu do gardy, nie wyprowadza też technicznych ciosów, choć pracuje lewym prostym.

Czy Sean ma możliwość wygrania z Anthonym? Uważam, że jak najbardziej. Jest to taki średniak, który może w stójce wypunktować Perosha (skoro zrobił to praktycznie z Villante). Jednak równie dobrze może zostać poddany w pierwszej rundzie. Całościowo prezentuje się ślamazarnie, ale z drugiej strony ma nie najgorszą kondycję. Jest to ten typ zawodnika, który wypompuje się po pierwszej rundzie, ale pewną rezerwę mocy zatrzyma do końca pojedynku. Z Gianem obaj padli po pierwszych pięciu minutach, ale potrafił w trzeciej rundzie nadal mocno uderzać – pomimo zmęczenia. Kondycję więc może mieć lepszą od Perosha. W walce z Mattem Van Burenem, 27 kolan, które przyjął na tors, sprawiły, że wypompował się jeszcze szybciej, nie mniej zdołał znokautować Burena w trzeciej rundzie.

O'Connell jak robot naciera na rywali. Atakuje ciosami, po czym dochodzi do klinczu pod siatką. Wielce prawdopodobne jest to, że na własne życzenie może przegrać gdy z klinczu – który sam zainicjuje – zostanie obalony i zmielony w parterze przez Perosha. Jest jednak jedna zaleta wyróżniająca O'Connella na tle Perosha. To jest bestia jeśli chodzi o wytrzymałość i ilość przyjętych uderzeń. Jest to jeden z najtwardszych zawodników w UFC. Ilość znaczących ciosów które przyjął od Matta Van Burena jest ogromna, a mimo to nawet na sekundę nie zwolnił tempa, nadal nacierając na rywala, aż do momentu w którym go znokautował - tak jak napisałem, to jest robot. Jeśli Anthony nie podda Seana, to jestem w stanie zaakceptować to, że O'Connell wygra albo decyzją, albo znokautuje Perosha. Nie sądzę by nokaut poszedł w drugą stronę. Sean jest zbyt twardy. Jeśli australijski grappler znokautuje O'Connella to należy mu się ogromny szacunek. Jimmo go znokautował, ale to był potężny cios z prawej ręki, w który Ryan włożył ogromną moc i za którym szło całe ciało. A tak to ostatni raz Sean był nokautowany w 2007 i 2008 roku. Decyzja niby może iść w obie strony – w zależności od ilości czasu spędzonego w parterze. Jeśli Anthony zdoła obalać Seana to równie dobrze on może to ugrać na siebie. Czyli podsumowując:

Poddanie dla Perosha, nokaut dla O'Connella, a decyzja to rzut monetą. W tej sytuacji jestem w stanie zagrać na Seana, gdyż kurs na niego jest wyższy, a Anthony wygrywał znaczną część walk w pierwszych rundach. Gdy dojdzie do kolejnych może nastąpić u niego syndrom pierwszo-rundowca, a wtedy wiatr w żagle złapie robot.


Dan Kelly - Sam Alvey



Daniel Kelly (MMA 9-0) podejmować będzie Sama Alveya (MMA 25-6, 1NC). Na Dana jest największy kurs z całego UFC bo wynosi aż 3.60 - czy słusznie jest tak duży?

Dan to judoka, startował czterokrotnie na Igrzyskach Olimpijskich i zajmował kolejno 9, 7, 21 i 17 miejsce w tej dyscyplinie. To również dziewięciokrotny mistrz swego kraju w judo. Zawodnik ten jest już na schyłku swej kariery. Ma 37 lat, ale mimo to jest niepokonany w UFC. Występował też w reality show TUF, ale Sheldon Westcott go pokonał.

Zacznijmy może od tej walki. W walce z Westcottem Dan nie miał nic do gadania. Sheldon wycierał nim matę jak chciał. Wyglądało to jak gdyby to Westcott był utytułowanym judoką, a nie Kelly. Australijczyk latał po oktagonie i był obalany z taką łatwością jakby to był spacerek.



Nie mniej wszystkie zawodowe walki zdołał wygrać (walki w TUF-ie są pokazowe i nie liczą się do bilansu).

Dan ma fatalną stójkę. Głowę trzyma sztywno w centrum i przy wypuszczaniu ciosów nie wraca rękami do gardy. Jest łatwym celem dla boksera. W stójce czuje się bardzo niepewnie. Prezentuje jeden wielki chaos, a pomimo to spędza w niej bardzo dużo czasu. To co pokazał w walce z Patrickiem Walshem to było kuriozum. Zacytuję tutaj Jakuba Bijana, który trafnie podsumował starcie: "Obaj zawodnicy atakowali pojedynczymi, pozbawionymi techniki i w ogromnej mierze niecelnymi uderzeniami. Ostatni gong rozbrzmiał wraz z głośnymi gwizdami kibiców i docinkami ze strony komentatorów. Po ogłoszeniu werdyktu w dole pozostała ręka Patricka Walsha, ale największym przegranym byli widzowie na hali i przed telewizorami, którzy stracili 15 minut życia. ".



Kelly wbrew pozorom jest obalany przez rywali. Obalał go Sheldon (z ogromną łatwością) oraz choćby Pat Walsh. Nie widzieliśmy zbytnio jego gry parterowej, ale poddał Luke'a Zachricha po mistrzowsku kimurą. Problemem mogą być zapasy i obalenia, które nie są do końca przystosowane pod MMA. Dan to ciekawostka z Australii, a nie prawdziwy zawodnik. To, że ma 9-0 na koncie to wynik walki z siedmioma kelnerami, jedno piękne poddanie i jedna walka tak okropna, że powinna być wymazana z historii. Wysoki kurs na niego niestety nie wziął się z kosmosu.

Sam Alvey to drugi "specjalista" przez małe "s". Jest to zawodnik, który ma więcej szczęścia niż umiejętności.

Alvey twardo stąpa po oktagonie. Jego noga jest ciężko wysunięta do przodu, przez co staje się celem ataków praktycznie każdego rywala. Obijał mu nogę Dylan Andrews, Cezar Ferreira czy Tom Watson. Zawodnik ten nie umie bronić się przed low kickami. Noga ta też jest idealna pod obalenie. Dylan obalał go bez większych problemów:



Choć Tom Watson już miał większe problemy z przeniesieniem walki na glebę.

Jego umiejętności stójkowe to też czwarta woda po kisielu. Niby nokautuje, ale te jego ciosy – choć mają siłę – to są dosyć nijakie. Napiera do przodu z tą ciężko osadzoną na macie nogą i punktuje lub robi sprint z ciosami w stronę przeciwnika. O ile Cezara Ferreirę faktycznie – trzeba mu to oddać – trafił bezbłędnie, to całą walkę był w cieniu powoli i metodycznie niszczącego go Cezara. Z kolei Dylan Andrews znokautował się sam, bo przy próbie obalenia uderzył głową o matę. Można oczywiście stwierdzić, że to noga Alveya zmieniła kierunek lotu, ale jak dla mnie było to przypadkowe zagrania z "happy endem" dla Sama.

Z atutów na pewno bije mocno, wywiera presję na rywali, szybko wstaje z obaleń, bije kombinacjami, jest też dość twardy. Jednak te atuty są i tak mizerne w porównaniu z resztą dywizji, pomimo tych dwóch nokautów w UFC.

W starciu z podstarzałym już judoką, ma duże szanse po prostu odprawić rywala ciosami, który stójkę ma trzy razy gorszą od niego. Jedyną szansą dla Daniela to poddanie. Szybkie poddanie, tak w pierwszej rundzie. Im dalej będą rundy szły, tym większą przewagę będzie Sam zdobywał.

Niestety 1.28 nie nadaje się do grania w tego typu zestawieniu. Wręcz kusi 3.60 na Kelly'ego, a nuż wykręci obalenie i szybkie poddanie. Małe sumy – underdog lub nikt. Dawanie Alveya do kuponów wielozdarzeniowych to ryzyko. Obaj słabi.

Pełną kartę walk można typować na betsafe.com.
 
Last edited:
Szkoda, że na Whittakera spadło. Początkowe 2.75 było ciekawsze.
Hunt może to ugrać, chociaż dla mnie faworytem Stipe.
Matthews jak mu się uda obalić, to odpali swoje firmowe g'n'p. Nie lubię Vicka, ale jak utrzyma walkę w stójce to może być ciekawie.
Dan Kelly na pierwszy rzut oka, ale to jednak straszny leszcz (jeszcze słabszy niż fartowny "Smilin"). :/
Lisa Ellis może? Słabo ją znam, ale Rawlings przeciętna.
Scott - Andrews, tu może zdarzyć się wszystko.
Ozkilic powinien ogarnąć, ale kurs marny.
To tak na szybko.
 
Last edited:
Szkoda, że na Whittakera spadło. Początkowe 2.75 było ciekawsze.
Hunt może to ugrać, chociaż dla mnie faworytem Stipe.
Matthews jak mu się uda obalić, to odpali swoje firmowe g'n'p. Nie lubię Vicka, ale jak utrzyma walkę w stójce to może być ciekawie.
Dan Kelly na pierwszy rzut oka, ale to jednak straszny leszcz (jeszcze słabszy niż fartowny "Smilin"). :/
Lisa Ellis może? Słabo ją znam, ale Rawlings przeciętna.
Scott - Andrews, tu może zdarzyć się wszystko.
Ozkilic powinien ogarnąć, ale kurs marny.
pogłoski są, że @Mr. Cloud idzie all-in w Scotta!

1a4.jpg
 
Moim głównym betem gali będzie Tavares + Matthews, do tego Tavares przez decyzję i chyba tyle.
 
Póki co Tavares jedynym jasnym betem gali.Czasami jest kilka gal pod rząd gdzie nie ma za bardzo przekonywujących typów.
 
Dla mnie Tavares wcale nie jest takim jasnym betem. Whittaker jest chimeryczny, ale umiejętności ma i w ostatniej walce wypadł bardzo dobrze.
 
Pójdzie bet na Whittakera, tylko zastanawiam się za ile. Mam przeczucie, że rozklepie Tavaresa w stójce. Może nawet TKO zobaczymy.
 
Whittaker i Hunt to ciekawe inwestycje według mnie. @VaeVictis przemyśl może jeszcze Miocica, w ostatnim pojedynku to nie był Junior, tylko Mariusz.
 
Moje bety na galę:
Dan Kelly @3.50
Brad Tavares (by dec.) @2.65
Hunt vs Miocic (over 1.5) + Matthews @2.36
 
Dobry kurs na Hunto.

Walczy u siebie i jest ostatnio w gazie. Już nie raz nas zaskoczył i tym razem też są na to szanse.
 
Warto zaznaczyć, że Whittaker w MW powinien wyglądać lepiej niż w WW, gdzie był wycieńczony ścinaniem do tego stopnia, że naruszał go ciosami Colton Smith - w MW natomiast jadł luje Hestera, a potem sam go ulujał na dobranoc.
 
Do osób grających Tavaresa - pamiętam @kiras - nie lepiej jednak postawić over 2.5 po wyższym kursie? Brad ostatnio pokonał kogoś przed czasem 4 lata temu - i był to Phil Baroni.
 
wychodzi na to ,że drugą gale z rzędu niczego nie zagram..może na Hunta z sympatii jakieś drobne
 
Ja grałem Hunta z Werdumem. Po latającym kolanie miałem smuteczek roku. Miocic boję się, że go obskoczy w stójce, wiecie, jak pasikonik i jak Hunt nie trafi to decyzja spokojnie pójdzie na konto Stipe'a.
 
750 na Whittakera po kursie 2.40. To będzie wszystko z tej gali - ewentualnie po ważeniu coś dorzucę, jakby ktoś wagi nie zrobił.
 
750 na Whittakera po kursie 2.40. To będzie wszystko z tej gali - ewentualnie po ważeniu coś dorzucę, jakby ktoś wagi nie zrobił.
Szacun Szady - widać ,że jesteś przekonany.Ja tej walki nie analizowałem bo ostatnio z czasem lipa ale teraz już będę miał więcej wolnych chwil żeby przeglądać walki i analizować.Jedynie pamiętam walke z Hesterem troche przez mgłe ale odczułem wrażenie gdzie Clint był taki troche chujowiutki w ostatniej walce jak nie on.Coś ala Pettis z RDA gdzie potrzebował pstryczka w nos choć Dos Anjos dał najlepszą walke w karierze pomimo kontuzji.
 
750 na Whittakera po kursie 2.40. To będzie wszystko z tej gali - ewentualnie po ważeniu coś dorzucę, jakby ktoś wagi nie zrobił.

Grubo idziesz. Życzyłbym Ci powodzenia, ale trochę mi się nie opyla. Sam rozumiesz...:lol:
 
Grubo idziesz.
Idę za ciosem. ;) Asia + Dariush 2,4 tys., Heldzik 1,2 tys. :) Niedługo wleci 1,15 tys. za Karola Celińskiego :D

W mojej opinii Whittaker jest nieznacznie lepszym stójkowiczem od Tavaresa. Szczęka bardzo odporna, potrafi dużo chłop przetrwać. Nadział się na Thompsona, ale szczerze baaardzo wątpię, że watoręki Tavares da radę go ustrzelić. Większa szansa jest na to, że to Robert znokautuje rywala. Ponadto ma lepszą kondycję od Brada, który zwykł w trzecich rundach opadać z sił. Obaj lubią od czasu do czasu obalić, żeby zapunktować, jednak myślę, że solidne defensywne zapasy każdego z nich użyte w walce sprawią, że większość czasu będą się chłopaki wymieniać ciosami w stójce. Tam widzę większe zagrożenie ze strony Tavaresa + uważam, że jak walka dojdzie do trzeciej odsłony, to właśnie ta runda pójdzie na konto Roberta. W obliczu tych faktów kurs 2.40 wziąłem z pocałowaniem ręki.
 
Back
Top