Już w ten weekend gala UFC 190. Ronda Rousey podejmować będzie Bethę Correię w walce wieczoru, a poniżej znajduje się nasze zdanie o paru zestawieniach z tej gali:
Claudia Gadelha - Jessica Aguilar
O Claudii Gadelhi pisałem już na łamach MMARocks.pl. Po tej analizie Brazylijka stoczyła walkę z Joanną Jędrzejczyk i w zasadzie nie pokazała nic nowego czego co nie zostało uwzględnione w analizie. Asia była po prostu lepszą zawodniczką, choć dla wielu obserwatorów to Gadelha wygrała ten bój. Można więc uznać, że owa analiza nadal aktualna. Przyjrzyjmy się zatem przeciwniczce Claudii Jessice Aguilar.
Jessica to prawdziwy weteran żeńskiego MMA. W zawodowym sporcie jest od 2006 roku i od tego czasu zdołała stoczyć 23 walki, z czego aż 19 wygrała. Od czasu jej porażki z Zoilą Frausto Gurgel w 2010 roku, wygrała dziesięć pojedynków z rzędu. Zdobyła tytuł mistrzowski organizacji WSOF, a teraz przeszła do UFC i w pierwszej walce podejmować będzie Claudię Gadelhę w boju o miano pierwszej pretendentki.
Aguilar na swoim koncie ma solidne nazwiska. Pokonywała takie zawodniczki jak: Carla Esparza, Megumi Fujii czy Kalindra Faria. Większość przeciwniczek pokonywała przez decyzje, ale na drugim miejscu znajdują się poddania. To sprawna grapplerka, która ma kilka sukcesów na swoim koncie jeśli chodzi o zawody parterowe. Nie jest jednak tak utytułowana jak Claudia, a i jej parter jest nieco niemrawy w porównaniu z parterem Brazylijki.
W stójce radzi sobie o wiele lepiej. Rozbiła w niej Emi Fujino i świetnie radziła sobie przeciw Kalindrze Farii. Ma bardzo mocną prawą rękę. Nie ważne czy bije proste czy sierpy, prawa ręka czyni spore obrażenia. Gadelha będzie miała z Aguilar bardzo ciężko w stójce. Jessica dobrze się porusza i składa logiczne kombinacje. Zwłaszcza z Farią było to ładnie widać.
Jessica jest dość drobna, ale przy tym silna fizycznie. Nie sądzę jednak by była silniejsza od Claudii. Zresztą podobnie jak ona, bardzo lubi obalać z klinczu, mając rywalkę pod siatką. Łapie wtedy klamrę i stara się wynieść przeciwniczki, a potem cisnąć nimi o matę.
Warto napisać też o kondycji obu zawodniczek. Gadelha często pompuje się w drugich rundach i wychodzi zmęczona do trzecich. Nic dziwnego, to potwór nie kobieta. Bardziej smuklejsza Aguilar radzi sobie o wiele lepiej wytrzymałościowo. Potrafi w trzecich rundach działać na pełnych obrotach. Jej ostatnie dwie walki doszły do decyzji, czyli przewalczyła łącznie 50 minut. Zawsze jest przygotowana bardzo dobrze do starcia. To więc może być pięta Achillesowa Claudii. Wygra pierwszą rundę, ale kolejne mogą iść na konto Jessicy - taki scenariusz wcale nie jest nierealny. Może być tu niejednogłośna decyzja jak z Jędrzejczyk. Kurs 4.00 na Aguilar zupełnie nie odzwierciedla tego jak niebezpieczną dla Claudii jest ona rywalką.
Trzeba jednak też zdać sobie sprawę z tego, że Jessica nie walczyła jeszcze z takiej klasy zawodniczką jak Gadelha. Megumi Fujii w dwóch starciach z Aguilar była już tuż przed czterdziestką. Następnie niejednogłośna wygrana z Patricią Vidonic o której nikt nawet nie słyszał. We WSOF walczyła z Alidą Gray, ale Alida miała wtedy cztery walki na koncie i miała 37 lat na karku. Później była walka z Emi Fujino. Emi wbrew pozorom to nie kickbokserka, ale grapplerka. Oczywiście walka toczyła się w większości w stójce, w której Jessica rozbijała twarz Japonki kawałek po kawałku. No i ostatnia walka z Kalindrą Farią. Był to najlepszy występ Aguilar. Obalała (sporadycznie bo sporadycznie, ale inicjowała obalenia), a w stójce pracowała naprawdę porządnie. O tym jak silna jest Faria przekonała się choćby Karolina Kowalkiewicz, która ledwo wygrała z nią. Także to nie jest tak, że do walki z Gadelhą przychodzi cukinia. Aguilar spokojnie może wypunktować Claudię tak jak zrobiła to Asia. Co prawda Amerykanka nie ma tak dobrego boksu i kopnięć, ale jest szybka, dobrze pracuje na nogach i potrafi mocno przyłożyć ze swojej prawej ręki. Kurs 4.00 jest stanowczo przesadzony. Moim zdaniem powinien być na poziomie 1.58 – 2.55. Nadal uważam, że Claudia Gadelha to jest bestia w dywizji słomkowej, ale nie zagrać przy 4.00 w walce z taką ciekawą zawodniczką jaką jest Jessica Aguilar – to byłaby spora strata okazji. Czy Aguilar wygra? Wciąż faworyzuję Gadelhę, nie mniej nie jest to tak ogromna przepaść jak bukmacherzy chcą by była. Jeśli ruszy z zapasami i grapplingiem, to może i wciągnie nosem Jessicę. Jeśli jednak będzie stać na nogach i boksować, tylko czasami starając się obalić, to równie dobrze może to przegrać.
Mauricio Rua - Antonio Rogerio Nogueira
Nie przekraczam nigdy trzech lat jeśli chodzi o analizę kariery danego zawodnika. Analizowanie formy powyżej trzech lat mija się kompletnie z celem. A Mauricio "Shogun" Rua trzech ostatnich lat nie miał najlepszych. Dwie wygrane na sześć walk – to mówi samo za siebie. Prześledźmy te trzy lata.
W starciu z Alexandrem Gustafssonem przegrał na punkty. Jedna Alex wtedy był "w" lub "przed" formą życia. To właśnie po tej walce dał niesamowity bój z Jonem Jonesem. Na dodatek ten pojedynek wcale nie był taki jednostronny jak pokazuje punktacja (2x 30-27, 30-26). 30-26 to już w ogóle z kosmosu. "Shogun" miał swoje momenty i miał ich kilka. Atakował w parterze:
Zdarzyło mu się obalić ciosem Alexa po złapaniu nogi:
oraz trafiał co jakiś czas zamachowymi prawymi prostymi. Problemem w tym boju był fakt, że Gusta jest bardzo podobnym zawodnikiem do Jonesa. Długi zasięg, nogi jak szczudła. Nie jest to typ przeciwnika z którym Mauricio radzi sobie najlepiej.
Walka z Chaelem Sonnenem toczyła się jak to walki z Chaelem. Amerykanin poszedł po obalenie i grindował w parterze zadając przy tym milion mini-ciosów. I tutaj Mauricio miał swoje sukcesy. Raz udało mu się obalić Sonnena, ale Brazylijczyk nie jest zapaśnikiem, dlatego była to dla niego ciężka stylistycznie walk. Pod koniec rundy dał się złapać w gilotynę którą odklepał.
Inny przebieg miał bój z Jamesem Te-Huną. "Shogun" wtedy pokazał swe znane, stare oblicze. Luźno poruszał się na nogach, a w kontrze do obszernego lewego sierpa, sam wyprowadził krótkiego sierpka, którym znokautował na amen Te-Hunę. Wiele osób skreślało Mauricio, nie wierząc już w to, że zawodnik ten się podniesie. W tej walce wrócił "Shogun" jakiego znaliśmy z PRIDE.
W drugim starciu z Danem Hendersonem, Rua był bardzo cierpliwy i poruszał się na płaskich stopach. To też świetna cecha u Brazylijczyka. Potrafi dostosować się do walki, którą toczy. Przeciwko Danowi była to lepsza postawa niż gdyby był luźniej na nogach jak z Te-Huną. "Shogun" miał spore sukcesy w tej walce i trzy razy znokdaunował Dana.
Herb Dean był bardzo blisko przerwania tej walki, Amerykanin jednak zdołał przetrwać dwie pierwsze rundy. Tak było do czasu trzeciej rundy i ogromnego luja jakim Hendo poczęstował "Shoguna" na odejście z klinczu. Dan w swoim stylu zainicjował bardzo mocnego prawego sierpa, który momentalnie rozłożył Ruę na macie.
Ostatnia walka to znowu przegrana przez nokaut. Tym razem z Ovincem St-Preuxem. Walka trwała pół minuty. Mauricio poszedł za bardzo do przodu, a Ovince złapał lewym sierpem i dobił ciosami na macie.
Po tych walkach z trzech lat, pojawia nam się obraz "Shoguna". Człowieka wyniszczonego walkami, który nie ma już tak sprawnej defensywy w stójce i który daje się za często trafiać. Mauricio jednak w dalszym ciągu jest bardzo niebezpiecznym zawodnikiem. Nadal ma przebłyski geniuszu. Udowodnił to w starciach z Jamesem Te-Huną czy Danem Hendersonem. Lata brutalnych walk odbiły jednak na nim znaczące piętno. Nie jest to już zawodnik, którego zawsze trzeba traktować jako faworyta 'pewnego'. Przegrywał na każdej płaszczyźnie. Parterowej, zapaśniczej czy bokserskiej. "Shogun" nie jest już tym samym młodzieńcem, cudownym dzieckiem MMA i trzeba się do tego przyzwyczaić. Każdy mocniej bijący zawodnik jest w stanie go dziś znokautować. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że to nadal bardzo niebezpieczny rywal dla każdego. W tych pięciu walkach ujrzeliśmy kilka świetnych akcji parterowych, niebezpieczny i celny boks, dobre poruszanie się, egzekwowanie strategii. Niestety ale wiek zawodnika nie jest liczony latami, a tym jakie boje w klatkach/ringach stoczył – "Shogun" był w prawdziwych wojnach i dziś to się odbija na nim.
Jednak też należy mieć na uwadze to, iż walczył z praktycznie z samymi mistrzami. Dan był mistrzem, a Alexowi i Sonnenowi zabrakło tylko trochę szczęścia, by również byli w posiadaniu pasa mistrzowskiego. Także nie jest to też tak, że przegrywał ze średniakami. Ovince mógł być wypadkiem przy pracy, ale tak naprawdę ciężko jeszcze cokolwiek o tym zawodniku powiedzieć. Ryan Bader go zweryfikował, ale teraz znów pnie się do góry.
Co ciekawe Antonio Rogerio Nogueira jest jeszcze w gorszej sytuacji. Nie tylko zawodnik ten wraca po ciężkim nokaucie jaki zaserwował mu Anthony Johnson, ale walkę wcześniej (z Rashadem Evansem) dał tak pasywną, że ciężko cokolwiek o niej pozytywnego napisać... i to by było na tyle jeśli chodzi o trzy lata, którymi kieruję się w przy analizie zawodników. Lil'Nog również jest zawodnikiem wyniszczonym, ze szczęką coraz bardziej lichą. Na dodatek ma prawie 40 lat i aktywność w oktagonie tak fatalną, że nie ma nawet materiału do analizy. "Shogun" słusznie jest faworytem, a 1.48 to wcale nie jest zły kurs na niego. Dziwi mnie dlaczego jest tylko 2.60 na Nogueirę. Faktem jest, że ten jego boks jest w stanie zagrozić "Shogunowi" – widzieliśmy to już nie raz, ale na logikę, jednak bardziej efektywnym kickbokserem jest dziś Rua. Powrót Lil'Noga to tak naprawdę jedna wielka niewiadoma. Nie sądzę jednak by był w wielkiej formie. Nie przy tym wieku, nie przy tej częstotliwości walk i nie po tym co pokazał w swych ostatnich dwóch bojach. Jego trzecia ostatnia walka (wygrana z Tito Ortizem), była w 2011 roku. Także za Chiny Ludowe nie odważyłbym się stawiać młodszego z braci Nog.
Soa Palelei - Antonio Silva
Starcie gigantów serwuje nam UFC. Ta walka nie ma prawa zakończyć się decyzją. Który z zawodników wyjdzie zwycięsko - Antonio Silva (MMA 18-7-1) czy Soa Palelei (MMA 22-4)?
Przyznam, że gdyby do tego starcia miało dojść ponad rok temu, to wyraźnie faworyzowałbym "Big Foota". Ten jednak, po przymusowym odstawieniu zastępczej kuracji testosteronowej (TRT) w ośmiokątnej klatce UFC prezentuje się fatalnie. Idzie do przodu jak - nie przymierzając - kloc, zapomina o zadawaniu ciosów i prezentuje fatalną gardę. Duża, nieosłonięta głowa jest łatwym celem do ataków. Zawodnik ten w dwóch ostatnich starciach sprawiał wrażenie zagubionego; takiego, który nie wie, po co wszedł do klatki. W ostatnim boju z Frankiem Mirem wyprowadził zaledwie trzy znaczące ciosy, z czego do celu doszedł... jeden. Oczywiście dwaj ostatni rywale Silvy byli mocnymi zawodnikami, co pokazali w swoich kolejnych starciach, ale fakt, że "Big Foot" nie wygrał od dwóch i pół roku musi budzić niepokój. Teraz stanie do walki z zawodnikiem, który nigdy nie był wliczany do ścisłej czołówki dywizji ciężkiej.
Soa Palelei po żenującym widowisku jakie zaprezentował w swoim debiucie w największej organizacji MMA świata z Nikitą Krylowem, poczynia sobie całkiem przyzwoicie. Oprócz porażki z Jaredem Rosholtem, nokautował Ruana Pottsa, Pata Barry'ego i Walta Harrisa. Słabą dyspozycję z walki z Krylowem Soa uzasadniał kontuzją żeber, co było faktem. Nie wiem, czy szukał usprawiedliwienia porażki z Rosholtem, ale to akurat nie ma znaczenia w kontekście najbliższego boju. Dlaczego? Otóż umiejętności Jareda nie mają żadnego przełożenia na to, jak podczas pojedynków sprawuje się "Big Foot". Rosholt to typowy zapaśnik, który dąży często za wszelką cenę do obaleń, a Silva? Raz na ruski rok spróbuje obalenia, ale ostatnio udało mu się to ponad... cztery lata temu. Soa natomiast sam lubi sprowadzać walki na ziemię i tam ubijać rywali, co udało mu się choćby z Ruanem Pottsem:
Defensywne zapasy "Big Foota" teoretycznie nie są złe, ale jest to zawodnik, którego przy odrobinie wysiłku da się obalić. Silva w ostatnich dwóch bojach nie był obalany, ale tylko dlatego, że jego rywale w ogóle nie próbowali sprowadzać walki do parteru. Ale już taki Mark Hunt dokonał tego dwukrotnie, a ciężko "Super Samoana" nazwać wybitnym zapaśnikiem.
Soa Palelei jest twardym skurczybykiem, którego nie jest łatwo znokautować. Jeśli jednak Silva wykrzesałby z siebie te siły, które pozwoliły mu na zwycięstwo z Alistairem Overeemem, to jak najbardziej mógłby skończyć walkę przed czasem. Tym bardziej, że Palelei w płaszczyźnie kickbokserskiej jest chaotyczny i jego garda nie należy do najszczelniejszych. Ostatnia dyspozycja "Big Foota" stawia jednak duży znak zapytania, czy Brazylijczyk da radę jeszcze nokautować rywali w spektakularnym stylu.
Werdykt
Jeśli Antonio Silva wreszcie się "przebudził" i poprawił coś w swoim treningu na tyle, by zbliżyć się do formy sprzed lat, to będzie w stanie ugrać walkę na swoją korzyść. W formie z walki z Markiem Huntem dałby radę utrzymać walkę w stójce (Palelei super zapaśnikiem nie jest - miał spore problemy z obalaniem Walta Harris)a i wtedy decyzja sędziowska czy nawet nokaut byłyby na wyciągnięcie jego długiej ręki. Są to tylko jednak "gdybania". Ciężko stawiać pieniądze na zwycięstwo zawodnika, który zdaje się notować niebezpiecznie szybki regres. "The Hulk", mimo że w MMA walczy już od kilkunastu lat, nie wykazywał do tej pory syndromów spadku formy. Najbardziej prawdopodobny scenariusz najbliższego boju jest taki, że Soa po którejś z prób obali rywala i ubije go w parterze korzystając ze swojego firmowego ground and pound.
Nie zdziwi mnie nawet nokaut w stójce - może po highkicku, którego próbował z Harrisem? Jeśli już miałbym użyć czyjeś nazwisko do kuponu, to mój wybór padłby na Paleleia, ale kurs na jego zwycięstwo nadaje się bardziej do kuponów kombinacyjnych za mniejsze pieniądze niż do singli za spore stawki.
http://www.mmarocks.pl/analiza-kursow/analiza-kursow-betsafe-ufc-190-rousey-vs-correia