
UFC 181 zbliża się wielkimi krokami. Zapraszamy do krótkich analiz kursów bukmachera BetSafe.com. Przy okazji informujemy, że rusza V edycja Typera BetSafe. Zasady na start Typera nieco różnią się od standardowego regulaminu bowiem omijają tym razem mmanaliza.com:
1) Analizujemy wszystkie pojedynki, które znalazły się w tej „analizie kursów betsafe”.
2) Piszemy w tym temacie swoje własne typy z jedno/dwu zdaniowym uzasadnieniem dlaczego akurat tak stawiamy wraz z podaniem metody skończenia (poddanie/nokaut/decyzja).
3) Wpłacamy 10 zł (lub więcej) na obojętnie jaki z zakładów przeanalizowanych w tym temacie.
Za poprawnie wytypowane zestawienie otrzymamy trzy punkty. Za poprawnie wytypowaną metodę skończenia otrzymamy jeden punkt. Po ostatniej gali w miesiącu, 4 osoby z największą ilością punktów otrzymają kolejno 200zł/150zł/150zł/100zł na swoje konto na BetSafe.com. Weryfikacja wpłaty 10 zł nastąpi już bezpośrednio w systemie u bukmachera przy przelewie pieniędzy. Owocnych typowań!
Johny Hendricks vs. Robbie Lawler

Pojedynek Robbiego Lawlera (MMA 24-10, 1NC) z Johnym Hendricksem (MMA 16-2) znowu znalazł się na ustach całego świata. Po dziewięciu miesiącach od czasu ich pierwszej walki – kiedy to Johny zdobył pas – w sobotę nastąpi wielce wyczekiwany rewanż. Jak tym razem potoczą się losy naszych bohaterów?
W marcowej konfrontacji o pas dywizji półśredniej zwyciężył Hendricks. Jednak cóż to było za starcie! Johny pokazał wyższość w pierwszych dwóch odsłonach walki. Zawodnik Team Takedown był skuteczniejszy w stójce i raz po raz trafiał Lawlera urozmaiconymi kombinacjami kończonymi kolanami na korpus lub niskimi kopnięciami. „Ruthless” wrócił do pojedynku w rundzie trzeciej, kiedy poważnie naruszył Johny’ego ciosem podbródkowym. Zapaśnik z Oklahomy długo dochodził do siebie i zbierał kolejne ciosy, ale nie dał się powalić na matę. Były mistrz EliteXC kontynuował rozbijanie swego rywala w rundzie czwartej i wyrównał stan pojedynku przed ostatnim pięciominutowym fragmentem. Dopiero w ostatniej rundzie na kilkadziesiąt sekund przed końcem Hendricks zdołał obalić potwornie zmęczonego już Robbiego i tym samym przypieczętował swoje zwycięstwo.
Dla przypomnienia:
Johny jest fenomenalnym zapaśnikiem. Zapasy to jego główna baza z której przekształcił się na pełnoprawnego zawodnika MMA. W latach 2004-2007 zdobył czterokrotnie tytuł All-American I Dywizji NCAA z ramienia Uniwersytetu Stanu Oklahoma. Talent z zapasów doprawił z czasem nowym atrybutem – nokautującym ciosem. To rzecz ostatnio często spotykana. Zapaśnicy w MMA odkrywają, że ich ręce są na tyle ciężkie, by nokautować przeciwników. UFC zna wiele takich historii. Od Caina Velasqueza (MMA 13-1) zaczynając, a kończąc na Yoelu Romero Palacio (MMA 9-1). Johny Hendricks nie jest więc w UFC żadnym wyjątkiem. W swojej zawodowej karierze zdołał znokautować ośmiu rywali, z czego najbardziej spektakularne KO zaliczył na Jonie Fitchu (MMA 26-6-1, 1NC) oraz Martinie Kampmannie (MMA 20-7).

Po nokaucie na tym drugim komentator UFC Joe Rogan wypowiedział słowa „Hendricks jest być może największym powerpuncherem w MMA”. Faktycznie lewa ręka Johny’ego potrafi znokautować każdego jeśli trafi w pierwszych minutach starcia. Dlaczego w pierwszych? Ponieważ „Bigg Rigg” wkłada sporo siły w swe uderzenia i z czasem tracą one dynamikę potrzebną do usypiania rywali.
W tym miejscu warto wspomnieć o kondycji Hendricksa. Nie jest ona najwyższych lotów, ale też nie jest zła. Johny potrafi przewalczyć pełne pięć rund, jednak tylko dwie/trzy pierwsze są w jego wykonaniu najlepsze. Zawodnik ten świetnie miesza boks z kolanami/low kickiami. Walczy inteligentnie. W konfrontacji z Georgesem St-Pierrem (MMA 25-2) atakował kolanami z klinczu jego uda, tym samym zmniejszając mobilność byłego mistrza. W starciu z Lawlerem często kończył akcję bokserską lewym low kickiem. Inteligencja wojownika praktycznie zapewniła mu pas, bowiem tylko taktycznym obaleniem pod koniec piątej rundy zdołał ugrać ją na swoje konto. Bez tego obalenia mogłaby równie dobrze być decyzja niejednogłośna – nie wiadomo w którą stronę. Dużo go w tej materii nauczył pojedynek z GSP; w wywiadach po walce popularny „Rumcajs” wspominał, że nie dawał z siebie wszystkiego i odpuszczał niektóre momenty zamiast atakować, choć miał siłę.
W defensywie nie jest już tak dobrze jak w ofensywie. Johny często daje się trafiać. Nie prowadzi szczelnej gardy, często za to manewruje tułowiem oraz ładnie pracuje głową. Nie jest zbyt ruchliwy na nogach, jednak pomimo tego ma mocną szczękę; Lawler trafił go najczyściej jak tylko mógł, bardzo mocnym podbródkowym, mimo to Hendricks nie padł martwy, a tylko nim zachwiało.

Także Johny „Bigg Rigg” to nie tylko utytułowany zapaśnik, ale również jeden z najlepszych power puncherów w całym MMA. Jednakże w odróżnieniu od niego Robbie „Ruthless”Lawler zdołał stoczyć aż dwie walki podczas gdy Hendricks od marca nie wszedł do oktagonu.
Lawler pokonał Jake’a Ellenbergera (MMA 29-9) oraz Matta Browna (MMA 19-12). W starciu z Mattem zaprezentował się bardzo dobrze. Na tle Browna „Ruthless” błyszczał kickboxersko. Był szybszy, celniejszy, twardszy i logiczniej składał kombinacje. Również od swego przeciwnika był luźniejszy. Tego luzu właśnie brakowało mu w starciu z Hendricksem – przynajmniej w początkowej fazie walki. Śmiem twierdzić, że Robbie ze starcia z Mattem, wygrałby więcej niż dwie rundy z Johnym Hendricksem. O ile w tym boju nie zaprezentował się znacząco inaczej – bo w sumie robił to samo co zawsze – tak robił to skuteczniej, bardziej pewniej. Należy więc zastanowić się czy to ‚sztywny’ styl Matta Browna mu tak pasował czy raczej skręcający się tułowiem i luźniej boksujący Johny mu tak nie odpowiadał. W swoim stylu Lawler punktował podbródkowymi, sierpami oraz okazyjnie kopał na korpus/głowę. Robbie to bestia, która czuje się jak ryba w wodzie w czasie walki. Jest tak zatracony w boju, że kocha każdy jego aspekt, łącznie gdy obrywa po głowie – wtedy również się uśmiecha i wygląda jakby w danej chwili cały świat przestał istnieć. W takich momentach zawsze wyobrażam sobie siebie w sytuacji Robbiego. Myślałbym wtedy w stylu Rodneya Kinga, który nauczał by zadawać sobie w czasie walki krótkie pytania w stylu: „Czy to jest już twój kres wytrzymałości Robbie? Czy tylko na tyle mnie stać? Dawaj ile fabryka dała!” – i patrząc na Robbiego trudno mi się odpędzić myślom, że takie stwierdzenia krążą mu po głowie gdy kolejny raz się uśmiecha z przymrużonym i zamglonym wzrokiem.

Ma się to przeczucie, że odrzuca on całą otoczkę widowiska i walka jest dla niego nadrzędna. Walka dla walki – on po prostu kocha to robić i widać to aż nad wyraz bardziej niż w przypadku innych wojowników. A kibice za to kochają go oglądać.
Bardzo ciężko przewidzieć wynik tego starcia, zwłaszcza mając na uwadze jak wyrównana była ich pierwsza walka. Johny Hendricks wspomniał po walce, że Robbie Lawler był o wiele trudniejszym przeciwnikiem niż GSP, świadczy to samo za siebie, ponieważ z St-Pierrem przegrał. Dodatkowo obaj panowie ustanowili wtedy rekord UFC w znaczących uderzeniach – które sobie nawzajem zadali – w walce mistrzowskiej. Lawler w ostatnich wywiadach wspomina, że jest teraz lepszym zawodnikiem, szybszym, mocniejszym, silniejszym psychicznie. Jednak słowa te zweryfikuje dopiero walka z Johnym. Obaj nie chcą już decyzji sędziowskiej. Hendricks z kolei tłumaczy, że w czasie walki z Robbim miał kontuzję. Więc paradoksie obaj mogą zaprezentować się o wiele lepiej niż w ich pierwszym starciu. Robbie ze względu na progres, a Johny ze względu na brak kontuzji.
Walka godnych siebie przeciwników. 2.65 na Lawlera to jeszcze nie jest kurs zawyżony, ale i tak dosyć wysoki jeśli wziąć pod uwagę prawie remisową poprzednią walkę z Hendricksem oraz świetny ostatni występ z Brownem w opozycji do Johny’ego, który nie walczył przez ten czas. W takim przypadku kurs na underdoga słusznie przyciąga uwagę. Choć kibicuję Hendricksowi i uważam, że jest w stanie drugi raz pokonać Robbiego gdyż posiada niezastąpione atuty w postaci: luźnego boksu, nokautującego ciosu i zapasów – tak w przypadku tej konfrontacji skuszę się na kurs Lawlera. Stawiając na niego nie jestem przekonany o jego wygranej, ale przekonany jestem, że kurs jest dobry w stosunku do tego jak bardzo zbliżone są szanse obu zawodników na zwycięstwo i mam nadzieję, że ma analiza to nakreśliła. Pół stawki na Robbiego.
Przegląd kursów KSW 29
Artur Sowiński – Vaso Bakocevic

Vaso lubi dyktować warunki w walce i narzucać swój styl przeciwnikowi. „Kornik” jest chimerycznym zawodnikiem i niewykluczone, że zacznie grać w grę, w której głównodowodzącym będzie Czarnogórzec. Agresywny styl walki zdaje się nie do końca pasować Polakowi, który do czasu faulu wyraźnie przegrywał ostatnio z dyktującym tempo Azhievem. Bakocevic nie jest technikiem, ale bije bardzo mocno. W walce z Jewtuszką zabrakło mu trochę szczęścia, by postawić przysłowiową „kropkę nad i” – walka mogła zakończyć się nokautem na niekorzyść „Irokeza”. Zarówno Vaso jak i Artur potrafią dobrze zacząć pojedynek, by w kolejnych minutach popełniać coraz więcej błędów. „Kornik” ma czym uderzyć, a jego najbliższy rywal aż pięć razy przegrywał przez nokauty, także skończenie przed czasem przez Polaka nie powinno nikogo zdziwić. Zdaje się być ponadto odrobinę lepiej wyszkolony technicznie od „Psychopaty”. Mimo to jednak nie uważam go za faworyta najbliższego boju. Bakocevic nie powinien dać się poddać, a gdy uniknie mocnych ciosów rywala, to zwycięstwo przez decyzję będzie na wyciągnięcie ręki.
Typ: Vaso Bakocevic
Mateusz Gamrot – Łukasz Chlewicki

Chlewicki, bijący się przez większość kariery w wadze półśredniej, od niedawna walczy w niższej kategorii wagowej i trzeba przyznać, że prezentuje się w niej znakomicie. „Sasza” potrafi mocno uderzyć, ale też przyjąć – ma szczękę relatywnie odporną na ciosy. Jest solidnie przygotowany zapaśniczo, a gdy obali, to potrafi zagrozić próbą poddania (np. skrętówki). Ma dobrą kontrolę w pozycjach dominujących. Od Mateusza Gamrota jest przede wszystkim bardziej doświadczony. W MMA startuje zawodowo już od dziesięciu lat, podczas gdy jego rywal od zaledwie dwóch. Ciężkie boje z przeszłości sporo nauczyły Chlewickiego, który potrafi zawalczyć ostrożnie. Największym skalpem Gamrota jest Andre Winner, który wyszedł do ringu tak, jakby mu się nie chciało walczyć. W ładnym stylu pokonał Mateusza Zawadzkiego, czy ostatnio Tima Newmana na Cage Warriors, jednak nie byli to rywale na poziomie „Saszy”. W mojej opinii na Mateusza czeka najcięższe wyzwanie w karierze i nie spodziewam się łatwej przeprawy. Skoro taki przeciętniak jak Jefferson George potrafił postawić opór (co prawda w małym stopniu, ale jednak…), to i Chlewicki może napsuć sporo krwi podopiecznemu Andrzeja Kościelskiego. W tym boju stawiam na „świeżość”, jednak szczęki z podłogi zbierać nie będę, gdy Gamrot po raz pierwszy zazna goryczy porażki. Nie jest to oczywiście najbardziej prawdopodobny scenariusz, jednak bałbym się ryzykować obstawianie zwycięstwa „Gamera” po tak marnym kursie. Kusi mnożnik na Łukasza, jednak jest duża szansa, że przegra decyzją, gdyż okaże się być gorszym zapaśnikiem. Najlepszym wyborem zdaje się być w takiej sytuacji odpuszczenie tej walki bukmachersko.
Typ: no bet
Tomasz Narkun – Goran Reljic

Tutaj mamy sytuację podobną do tej z Gamrotem. Na Narkuna czeka największe wyzwanie w karierze od czasu porażki z Vyacheslavem Vasilevskym. Szykuje się bardzo interesująca konfrontacja styli. Tomasz w całej swojej karierze nie wygrał w inny sposób jak przez poddanie. Reljic – jeszcze nigdy nie klepał. Goran lubi miksować uderzenia w stójce z obaleniami, także taktyka polegająca na okazjonalnym przenoszeniu walki do parteru może być jak igranie z ogniem, gdyż Narkun bez wątpienia na ziemi stanowi ogromne zagrożenie – również z pleców. Z drugiej strony, stójka Polaka wymaga jeszcze wielu szlifów, co pokazała chociażby zeszłoroczna walka z Simonem Carlsenem, gdzie „Żyrafa” sporo przyjął. Chorwat w ostatnim czasie doznał porażki tylko z mocnym Błachowiczem, ponadto ma doświadczenie w UFC. Jest duża szansa że Reljic uniknie prób technik kończących w parterze, a wymiany stójkowe mogą iść na jego korzyść. Co prawda w ostatniej walce nie zrobił wielkiego wrażenia, ale też Narkun nie jest tak sprawnym bokserem jak Karol Celiński. Minimalnym faworytem jest dla mnie Goran, a w takim wypadku kurs na jego zwycięstwo prezentuje się zachęcająco.
Typ: Goran Reljic
Borys Mańkowski – David Zawada

Zawada ma ładny bilans walk, ale próżno szukać mocnych nazwisk na jego rozkładzie. Do jego zalet można zaliczyć dobre warunki fizyczne i mocne uderzenie. I to w zasadzie wszystko. Daje się trafiać często i gęsto; daje się też obalać. Borys będzie od niego szybszy, silniejszy i lepiej wyszkolony technicznie – w każdej płaszczyźnie. Spodziewam się dominacji Polaka od początkowych sekund walki i skończenia przed czasem. Gdy się nie uda, to czekać będzie na niego jednogłośna decyzja sędziowska. Przechodząc do kursów. 1.10? Panie, daj pan spokój.
Typ: no bet
Piotr Strus – Jay Silva

Jay Silva jest przecenianym w Polsce zawodnikiem. Owszem, ma mocne uderzenie i potrafi dobrze zacząć pojedynek, ale poza tym nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Nie bez powodu liczba jego zwycięstw i porażek jest taka sama (9-9). Materla szedł z nim w otwarte wymiany, dlatego ostatnia walka wyglądała jak wyglądała. Strus, który w boju z Azaitarem pokazał, że wyciągnął wnioski z bolesnej porażki z rąk Aziza Karaoglu, może jak najbardziej ugrać decyzję sędziowską na swoją korzyść, wprowadzając taktykę z ostatniego boju. Jeśli jednak da się ponieść emocjom jak „Cipao”, to czekać będą go trudne chwile, zwłaszcza, że szczęki przesadnie odpornej na ciosy nie posiada. Jay może znokautować albo przegrać decyzją. Szanse dzielę mniej więcej „fifty-fifty”, dlatego kurs na Polaka nieśmiało uśmiecha się w moją stronę. Gdyby nie ta szczęka…
Typ: Piotr Strus albo no-bet
Mariusz Pudzianowski – Paweł Nastula

Z różnych źródeł dochodzą mnie słuchy, że w ostatnim czasie Mariusz Pudzianowski na treningach się nie obija. Pracuje nad techniką i kondycją. Co prawda, postępy robi niewielkie, ale jakiś progres zawsze jest, co udowodnił w walce z Olim Thompsonem. Paweł Nastula może być już tylko gorszy – niestety. Nie zdziwi mnie jak kondycyjnie wypadnie jeszcze gorzej od „Pudziana”, co brzmi lekko przerażająco. Swoje momenty powinien mieć na początku. Mariusz, który lubi „łapać i rzucać” będzie w nie lada tarapatach, gdy sprowadzi walkę do parteru. Poddał go Sean McCorcle, to i Nastula może. Poprawiony defensywny grappling i ogromna siła fizyczna mogą pomóc Mariuszowi w wyciągnięciu decyzji sędziowskiej na swoją korzyść. Gdyby walka miała się odbić dwa-trzy lata temu, to do zwycięstwa typowałbym byłego mistrza olimpijskiego w Judo. Mam jednak obawy o formę 44-letniego Nastuli i nie odważyłbym się stawiać pieniędzy na jego zwycięstwo. Kurs na „Dominatora” też nie wydaje się zbyt ciekawy. Jeśli już stawiać, to bardzo małą kwotę.
Typ: no bet albo Mariusz Pudzianowski
Mamed Khalidov – Brett Cooper

Cooper w ostatnich czterech walkach przegrał trzy. W jedynej zwycięskiej (z Kendallem Grovem), do czasu nokautu w drugiej rundzie, przegrywał wyraźnie na punkty. Mamed w ostatnich dziewięciu latach przegrał tylko raz. Nie ma co za dużo analizować – Czeczen jest lepszy w każdej płaszczyźnie i tylko kontuzja albo jakiś szczęśliwy nokautujący cep trafiony idealnie „w punkt” może dać Amerykaninowi zwycięstwo. Kursy poniżej 1.10 oczywiście są niegrywalne. Szkoda, że nie ma możliwości obstawienia, w której minucie Mamed zakończy pojedynek. Typuję drugą.
Typ: no bet
Read the whole post here.
Last edited: