Benoit
ONE FC Welterweight
Mój subtelny wybór 5 najlepszych walk 2015 roku, które najbardziej zapadły mi w pamięci
5. Tales Leites vs Tim Boetsch UFC 183
Brazylijczyk który swego czasu walczył o pas UFC z Andersonem Silvą, przed tym starciem miał bardzo dobry bilans 9-3 i odważne wypowiadał się o swoich szansach walki z czołówką. Tim Boetsch wprost przeciwnie, w 5 wcześniejszych walkach poniósł 3 porażki, ale dobre starcie z Bradem Tavaresem zakończone nokautem w 2 rundzie, dało mu szansę walki z Leitesem. W styczniu panowie mieli szasnę udowodnić sobie, kto jest lepszym zawodnikiem. Mimo iż to Tales przedstawiany był jako faworyt, Tim Boetsch od początku pokazywał swoją przewagę, już w pierwszej rundzie to Amerykanin dominował rywala, kończąc rundę knockdownem, po którym Brazylijczyka uratował jedynie gong kończący pierwsza część pojedynku. Druga runda zdawała się być kwestią dobicia rywala, do czego zmierzał zresztą Boetsch. Leites rzucił się do ofensywy, ale to Tim skuteczniej radził sobie w bokserskich wymianach, dobrze kontrując przeciwnika. Minutę przed końcem trafił zamachowym, co wydawało się prowadzić do zakończenia starcia przed czasem.
Niespodziewanie to Brazylijczyk przetoczył rywala i zachowując przytomność umysłu spróbował trójkąta rękami. Pomysł okazał się skuteczny, mimo 2 rund w których Boetsch był o krok od znokautowania przeciwnika, finalnie to Leites poddał rywala, dopisując kolejną wygraną do swojego rekordu.
4. Thomas Almeida vs Brad Pickett UFC 189
Starcie niepokonanego mega talentu z Brazylii przeciwko solidnemu Anglikowi słynącemu z efektownych walk miało okazać się poważna weryfikacją Almeidy. Bukmacherzy niemalże skreślali szansę Picketta, miażdżąco faworyzując Brazylijczyka. Panowie nie zamierzali się oszczędzać i od samego początku nastawili się na twarde wymiany w stójce. A w tej, dosyć sensacyjnie przewagę miał Brad Pickett, który nie tylko lepiej punktował, ale dwukrotnie posłał rywala na deski.
Ani celny sierpowy, ani efektowne kolano pod siatką nie zakończyły jednak tej walki. Almeida przyjął wszystko co Anglik mógł mu zaproponować, odpowiadając efektowną kontrą.
Kiedy wydawało się że Brazylijczyk w końcu znajdzie swego pogromcę i nokaut ze strony Picketta może okazać się kwestią czasu, to Almeida w niesamowicie spektakularny sposób w powietrzu trafił kolanem Anglika, a uderzenie okazało się na tyle celne i silne iż zakończyło pojedynek, umacniając hype towarzyszący kolejnym walkom niepokonanego prospekta.
3. Andrei Arlovski vs Travis Browne UFC 187
Starcie dwóch przyjaciół i byłych sparingpartnerów okazało się świetnym przykładem jak można przyjaźnić się poza oktagonem, a w walce dać z siebie wszystko. Faworytem pojedynku był Travis, który co prawda rok wcześniej przegrał przez decyzję z Fabricio Werdumem, ale znajdował się wysoko w rankingach i poważnie dopisywano go do ścisłego grona pretendentów. Na Arlovskiego który przeżywał drugą młodość, stawiali głównie zagorzali fani. Spotkanie obu panów w oktagonie od początku rozpoczęło się w dobrym, agresywnym tempie. Inicjatorem wymian stójkowych był Białorusin, którego kolejne akcje ofensywne trafiały Amerykanina. Jedna z nich zakończyła się knockdownem.
Browne na miękkich nogach nie zamierzał jednakże łatwo się poddawać, nie dość że dzielnie się bronił, to sam rzucał groźnymi kontrami. Dostaliśmy więc 1 rundę grzmotów w stójce, po których obaj panowie przywitali się z matą oktagonu, ale na 19 minut przed końcem 1 rundy to Arlovski okazał się lepszym technicznie i skuteczniejszym zawodnikiem, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Zdecydowanie runda roku zakończona efektowną wygraną dawnego mistrza.
2. Daniel Cormier vs Alexander Gustafsson UFC 192
Po zawieszeniu Jona Jonesa, pojedynek Szweda z Amerykaninem był niemalże nieunikniony. Mauler który dzielnie radził sobie w walce z Bonesem, wracał po sensacyjnej porażce z Anthonym Johnsonem, Cormier bronił pasa po wygranej ze wspomnianym Rumblem. Początek starcia należał do mistrza, który w efektowny sposób rzucił pretendentem o matę i wydawać by się mogło dał sygnał że jest w stanie zapaśniczo zdeklasować Szweda.
Mimo rundy zakończonej całkowitą kontrolą Amerykanina, 2 runda należała do Maulera, który nie tylko skutecznie unikał klinczu, ale skutecznie punktując DC, pokusił się o fantastyczny knockdown kolanem.
Do końca pojedynku obserwowaliśmy już bardzo wyrównane starcie, w którym obaj zawodnicy punktowali, minimalnie lepszy okazał się Daniel Cormier, chociaż zarówno sędziowie jak i widzowie mieli sporo wątpliwości. Oficjalnie pojedynek zakończył się niejednogłośną decyzją na konto Amerykanina.
1. Robbie Lawler vs Rory MacDonald UFC 189
Lipcowa walka miała być rewanżem za starcie z 2013 roku, kiedy to wydawało się pewnie kroczący po pas Kanadyjczyk, musiał niespodziewanie uznać wyższość rywala. Zwycięstwo nad MacDonaldem otworzyło przed Lawlerem szansę walki o pas. I mimo iż sam angaż w UFC nie był wcale oczywisty (Robbie w Strikeforce miał bilans 3-5), to po powrocie do wagi półśredniej zobaczyliśmy zupełnie innego, szokująco dobrego Kalifornijczyka. MacDonald po owej porażce wyglądał jednak lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, pewne wygrane z Demianem Maią, Tyronem Woodleyem i nokaut na Tarecu Saffiedine, to wszystko sprawiło iż bukmacherzy nie mieli wątpliwości kogo wskazać jako faworyta rewanżu. Za każda postawioną na Robbiego Lawlera złotówkę można było zarobić 2.80, natomiast w wypadku Kanadyjczyka, zaledwie 1.50. Lipcowe starcie rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami, to Rory był agresywniejszym zawodnikiem, punktując frontkickami i bardzo dobrze czując dystans.
W drugiej rundzie mistrz pokazał swoją siłę, spychając MacDonalda do defensywy, podobnie w trzeciej. Końcówka trzeciej rundy należała jednak do pretendenta, który silnym kopnięciem przełamał gardę Lawlera, po czym zasypał go gradem ciosów które wydawały się mocno naruszyć Robbiego.
Czwarta runda przebiegała w jeszcze brutalniejszy dla mistrza sposób, MacDonald szarżował z ciosami, Robbie Lawler głównie się bronił.
Przed ostatnią runda starcia o pas mistrzowski, sytuacja zdawała się być klarowna, 3 rundy dla MacDonalda, 1 dla Lawlera, jedynie skończenie przed czasem mogło uratować Amerykanina. I wtedy też celny lewy prosty Lawlera połamał nos MacDonalda, który po tym ciosie zaprzestał walki, co zmusiło sędziego McCarthy'ego do zakończenia pojedynku.
Świetne starcie, w którym obaj zawodnicy pokazali wielkiego ducha walki, stracili wiele zdrowia na przyjmowanie ciosów. Ciężko stwierdzić że któryś z nich był słabszy, wygrał Lawler bo wytrzymał więcej ciosów, ale była to prawdziwa wojna na wyniszczenie. Po gali Dana White stwierdził iż Rory MacDonald fatalnie odczuł skutki morderczego pojedynku, w pewnym momencie nie wiedząc nawet jaki jest rok. Znakomita walka, której symbolem jest już staredown między rundami, który panowie wymienili.
5. Tales Leites vs Tim Boetsch UFC 183
Brazylijczyk który swego czasu walczył o pas UFC z Andersonem Silvą, przed tym starciem miał bardzo dobry bilans 9-3 i odważne wypowiadał się o swoich szansach walki z czołówką. Tim Boetsch wprost przeciwnie, w 5 wcześniejszych walkach poniósł 3 porażki, ale dobre starcie z Bradem Tavaresem zakończone nokautem w 2 rundzie, dało mu szansę walki z Leitesem. W styczniu panowie mieli szasnę udowodnić sobie, kto jest lepszym zawodnikiem. Mimo iż to Tales przedstawiany był jako faworyt, Tim Boetsch od początku pokazywał swoją przewagę, już w pierwszej rundzie to Amerykanin dominował rywala, kończąc rundę knockdownem, po którym Brazylijczyka uratował jedynie gong kończący pierwsza część pojedynku. Druga runda zdawała się być kwestią dobicia rywala, do czego zmierzał zresztą Boetsch. Leites rzucił się do ofensywy, ale to Tim skuteczniej radził sobie w bokserskich wymianach, dobrze kontrując przeciwnika. Minutę przed końcem trafił zamachowym, co wydawało się prowadzić do zakończenia starcia przed czasem.
Niespodziewanie to Brazylijczyk przetoczył rywala i zachowując przytomność umysłu spróbował trójkąta rękami. Pomysł okazał się skuteczny, mimo 2 rund w których Boetsch był o krok od znokautowania przeciwnika, finalnie to Leites poddał rywala, dopisując kolejną wygraną do swojego rekordu.
4. Thomas Almeida vs Brad Pickett UFC 189
Starcie niepokonanego mega talentu z Brazylii przeciwko solidnemu Anglikowi słynącemu z efektownych walk miało okazać się poważna weryfikacją Almeidy. Bukmacherzy niemalże skreślali szansę Picketta, miażdżąco faworyzując Brazylijczyka. Panowie nie zamierzali się oszczędzać i od samego początku nastawili się na twarde wymiany w stójce. A w tej, dosyć sensacyjnie przewagę miał Brad Pickett, który nie tylko lepiej punktował, ale dwukrotnie posłał rywala na deski.
Ani celny sierpowy, ani efektowne kolano pod siatką nie zakończyły jednak tej walki. Almeida przyjął wszystko co Anglik mógł mu zaproponować, odpowiadając efektowną kontrą.
Kiedy wydawało się że Brazylijczyk w końcu znajdzie swego pogromcę i nokaut ze strony Picketta może okazać się kwestią czasu, to Almeida w niesamowicie spektakularny sposób w powietrzu trafił kolanem Anglika, a uderzenie okazało się na tyle celne i silne iż zakończyło pojedynek, umacniając hype towarzyszący kolejnym walkom niepokonanego prospekta.
3. Andrei Arlovski vs Travis Browne UFC 187
Starcie dwóch przyjaciół i byłych sparingpartnerów okazało się świetnym przykładem jak można przyjaźnić się poza oktagonem, a w walce dać z siebie wszystko. Faworytem pojedynku był Travis, który co prawda rok wcześniej przegrał przez decyzję z Fabricio Werdumem, ale znajdował się wysoko w rankingach i poważnie dopisywano go do ścisłego grona pretendentów. Na Arlovskiego który przeżywał drugą młodość, stawiali głównie zagorzali fani. Spotkanie obu panów w oktagonie od początku rozpoczęło się w dobrym, agresywnym tempie. Inicjatorem wymian stójkowych był Białorusin, którego kolejne akcje ofensywne trafiały Amerykanina. Jedna z nich zakończyła się knockdownem.
Browne na miękkich nogach nie zamierzał jednakże łatwo się poddawać, nie dość że dzielnie się bronił, to sam rzucał groźnymi kontrami. Dostaliśmy więc 1 rundę grzmotów w stójce, po których obaj panowie przywitali się z matą oktagonu, ale na 19 minut przed końcem 1 rundy to Arlovski okazał się lepszym technicznie i skuteczniejszym zawodnikiem, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Zdecydowanie runda roku zakończona efektowną wygraną dawnego mistrza.
2. Daniel Cormier vs Alexander Gustafsson UFC 192
Po zawieszeniu Jona Jonesa, pojedynek Szweda z Amerykaninem był niemalże nieunikniony. Mauler który dzielnie radził sobie w walce z Bonesem, wracał po sensacyjnej porażce z Anthonym Johnsonem, Cormier bronił pasa po wygranej ze wspomnianym Rumblem. Początek starcia należał do mistrza, który w efektowny sposób rzucił pretendentem o matę i wydawać by się mogło dał sygnał że jest w stanie zapaśniczo zdeklasować Szweda.
Mimo rundy zakończonej całkowitą kontrolą Amerykanina, 2 runda należała do Maulera, który nie tylko skutecznie unikał klinczu, ale skutecznie punktując DC, pokusił się o fantastyczny knockdown kolanem.
Do końca pojedynku obserwowaliśmy już bardzo wyrównane starcie, w którym obaj zawodnicy punktowali, minimalnie lepszy okazał się Daniel Cormier, chociaż zarówno sędziowie jak i widzowie mieli sporo wątpliwości. Oficjalnie pojedynek zakończył się niejednogłośną decyzją na konto Amerykanina.
1. Robbie Lawler vs Rory MacDonald UFC 189
Lipcowa walka miała być rewanżem za starcie z 2013 roku, kiedy to wydawało się pewnie kroczący po pas Kanadyjczyk, musiał niespodziewanie uznać wyższość rywala. Zwycięstwo nad MacDonaldem otworzyło przed Lawlerem szansę walki o pas. I mimo iż sam angaż w UFC nie był wcale oczywisty (Robbie w Strikeforce miał bilans 3-5), to po powrocie do wagi półśredniej zobaczyliśmy zupełnie innego, szokująco dobrego Kalifornijczyka. MacDonald po owej porażce wyglądał jednak lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, pewne wygrane z Demianem Maią, Tyronem Woodleyem i nokaut na Tarecu Saffiedine, to wszystko sprawiło iż bukmacherzy nie mieli wątpliwości kogo wskazać jako faworyta rewanżu. Za każda postawioną na Robbiego Lawlera złotówkę można było zarobić 2.80, natomiast w wypadku Kanadyjczyka, zaledwie 1.50. Lipcowe starcie rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami, to Rory był agresywniejszym zawodnikiem, punktując frontkickami i bardzo dobrze czując dystans.
W drugiej rundzie mistrz pokazał swoją siłę, spychając MacDonalda do defensywy, podobnie w trzeciej. Końcówka trzeciej rundy należała jednak do pretendenta, który silnym kopnięciem przełamał gardę Lawlera, po czym zasypał go gradem ciosów które wydawały się mocno naruszyć Robbiego.
Czwarta runda przebiegała w jeszcze brutalniejszy dla mistrza sposób, MacDonald szarżował z ciosami, Robbie Lawler głównie się bronił.
Przed ostatnią runda starcia o pas mistrzowski, sytuacja zdawała się być klarowna, 3 rundy dla MacDonalda, 1 dla Lawlera, jedynie skończenie przed czasem mogło uratować Amerykanina. I wtedy też celny lewy prosty Lawlera połamał nos MacDonalda, który po tym ciosie zaprzestał walki, co zmusiło sędziego McCarthy'ego do zakończenia pojedynku.
Świetne starcie, w którym obaj zawodnicy pokazali wielkiego ducha walki, stracili wiele zdrowia na przyjmowanie ciosów. Ciężko stwierdzić że któryś z nich był słabszy, wygrał Lawler bo wytrzymał więcej ciosów, ale była to prawdziwa wojna na wyniszczenie. Po gali Dana White stwierdził iż Rory MacDonald fatalnie odczuł skutki morderczego pojedynku, w pewnym momencie nie wiedząc nawet jaki jest rok. Znakomita walka, której symbolem jest już staredown między rundami, który panowie wymienili.