Najlepszy zawodnik wagi ciężkiej w historii UFC?

To chyba oczywiste

VS


SnarlingTameAmethystsunbird-max-1mb.gif
 
Stipe obronił tytuł więcej razy, dodatkowo najebał w pierwszej rundzie gościa, który w swojej poprzedniej walce pokonał właśnie Caina. I nie obchodzi mnie "pre-USADA", "sea level" i całe to gówno. Dodatkowo, Stipe ma też na rozkładzie znacznie lepsze nazwiska. Można zamykać.
 
Randy wygrał turniej wagi ciężkiej UFC, trzy razy zdobywał pas HW, zwyciężał w sześciu walkach mistrzowskich w HW. Co z tego, że nie z rzędu? Wiem, poziom jeszcze nie był taki wysoki, bla, bla... Orły Górskiego też nie grały w tę samą piłkę nożną, w którą się gra współcześnie, ale i tak to nasza najlepsza reprezentacja wszechczasów, nie? To na razie najlepszym ciężkim w historii UFC jest jeszcze Randy.
 
Unikanie promowania Stopę przez UFC to jakiś absurd. Mają mistrza w wadze królewskiej, który nie cpie, nie wypada z walk przez zdrowie, jest strasznie fajnym gościem, wygrywa walki często w fajnym stylu....
 
IMO Stipe. Cain tak naprawdę stoczył 5 walk ze ścisłą czołówką (3xJDS, Werdum i Lesnar) i jego bilans w tych walkach wynosi 3:2. Stipe w takich walkach ma bilans 4:1 (x2 Junior, Werdum, Overeem i Ngannou).

To tak statystycznie. W kategorii fantasy matchmaking (prime vs prime) trudno wyrokować, ale stawiałbym chyba minimalnie na Caina z uwagi na lepszą kondycję.
 
top topów: Stipe, Cain, Fedor
tuż poniżej: Minotauro, Severn, Rutten
trzecia półka (dopełnienie do dyszki): Werdum, Overeem, Cro Cop, Couture / Coleman

Choć w sumie jeśli w samym UFC, to Stipe, Cain i Severn
 
Jeśli chodzi o osiągnięcia: Stipe
Jeśli chodzi o styl: Cain
Jeśli chodzi o całą historię: niezaprzeczalnie Fiodor
 
DC, nikt go nie pokonał w ciężkiej, odszedł do niższej kategorii, żeby jego kolega z klubu mógł siedzieć na tronie po wsze czasy, ale sprawa się rypła.
 
Te porównania mają tyle płaszczyzn... Można milion mieć punktów odniesienia. Tutaj niektórzy powołują Caina sprzed USADA, Caina po kontuzjach, JDSa,więc to wygląda tak:

Kuhwa, Cain z aktywnych zawodnikòw ufc pokonał jedynie jds'a. Stipe pokonał jdsa

Jeśli porównujecie porażki Caina z jakimś Werdumem i piszecie, że Stipe Werduma zniszczył. To ja mogę odnieść się do tej retoryki w ten sam sposób: Cain pokonał JDSa w formie życia, a Stipe jego cień. Tak samo Werdum. Zostałby zabity przez Caina w prime, a walczył z wywłoką udającą Caina, która zmęczyła się po pierwszej rundzie. Było to widać, że wrócił jako emeryt bez koksu i woli walki. Dlatego jaki sens mają te wszystkie porównywania przeciwników, których pokonał kiedyś, a z którymi przegrał teraz. Velasquez między JDSem a Silvą moim zdaniem pokonałby obecnego Miocica. Zapasami by go stłamsił i to Stipe zamiatałby matę plecami, a kondycję miałby na 5 rund. Miocić w walce w stójce i będąc mało aktywny w zapasach i w parterze, nie był tytanem kondycyjnym w starciu z Ngannou. Dla przypomnienia Cain w 5 rundzie z JDS, w walce która toczyła się 2x bardziej intensywniej niż ta Miocić vs. Ngannou, był wulkanem energii i siły - nigdy w historii wagi ciężkiej nie było zawodnika ważącego tak dużo, a mającego kondycję niższych wag.

Także w prime time obu, stawiałbym spokojnie wszystko na Caina, ale z założenia takie porównania są bez sensu i nie mają racji bytu, więc... po prostu sobie gadamy o zawodniku, który dziś jest na topie, w konfrontacji z zawodnikiem, który dziś jest kurwa wrakiem :D
 
Back
Top