Filozofia i filozofia polityczna

Jesli Marsjanie nie znaja ani niewolnictwa ani wolnosci, to sa jak kret pytany o kolory.
O co mi chodzi?
Jaki przyjęliby system organizacji? Powiedzmy, że są zacofaną cywilizacją, na poziomie ery kamienia łupanego. Jaką wyworzyliby społeczność? Wolną, czy niewolniczą?
 
Jakbyś zdefiniował wolność?

Żeby człowiek nie musiał się nikomu tłumaczyć, ani nigdzie zgłaszać na czyjeś żądanie. Chyba, że sam chce. A jak kupi sobie ziemię z drzewem to powinien mieć prawo je wyciąć lub wybudować na nim budynek. Prawa i normy tak, mniej obowiązków. Obowiązkowe składanie pitów przez każdego zarabiającego, a ludzie, którzy chcą oszukać to i tak to zrobią. Na często większe sumy niż zwykły pracujący za 1500 złotych obywatel.

A definicja? Nie mam głowy by teraz ją wymyślać. "Nie przymuszanie jednostki do niczego wbrew jej woli", oczywiście z ludzkim podejściem, bo pewne normy moralne jak i prawne muszą istnieć. Wiadomo, że uciekamy w kwestię co jest wg nas słuszne bądź nie w narzucaniu na ludzi. Zmiany dowodów, rejestrowanie narodzin dziecka, obowiązkowe szczepienia, nawet, gdy wiele źródeł twierdzi, że nie są do końca zdrowe. Twierdzenie, że trawa jest gorsza niż alkohol, gdy w wielu miejscach jest legalna lub praktykowana jako lek. To są różnego rodzaju narzucone prawa i obowiązki, które są zbędne w mojej opinii, a jednak wpływają na to, że nie do końca jesteśmy wolni. Tylko jak zwierzęta liczeni, segregowani i sprawdzani, bo "nie można nam ufać"...
 
O co mi chodzi?
Jaki przyjęliby system organizacji? Powiedzmy, że są zacofaną cywilizacją, na poziomie ery kamienia łupanego. Jaką wyworzyliby społeczność? Wolną, czy niewolniczą?

To pewnie zalezy od tego jakie zagrozenia by na nich czekaly i wiele innych czynnikow.
 
Ale nawet jakbyśmy nie znali niewolnictwa i wolności, to czy ludzie byliby wolni czy nie?
Przylatuję na Marsa, patrzę wioska, porywam ludka, dowiaduję się, że nie wie on co to wolność i niewolnictwo, biorę lornetkę i co widzę? Ludzi po mojemu wolnych czy zniewolonych?
A czy ryba, nie wiedząc że jest rybą, rybą jest czy nią nie jest? Jeśli Marsjanie według naszych definicji byliby wolni to byliby wolni, a jeśli nie to nie. Nie rozumiem pytania. Nawet jeśli nie mają odpowiednich pojęć to stosujemy nasze kryteria.
O co mi chodzi?
Jaki przyjęliby system organizacji? Powiedzmy, że są zacofaną cywilizacją, na poziomie ery kamienia łupanego. Jaką wyworzyliby społeczność? Wolną, czy niewolniczą?
Znowu nie rozumiem. Wytworzyli by taką społeczność jaką by wytworzyli... Jeśli pytanie jest o to co jest pierwotną, najbardziej naturalną społecznością, to ciężko powiedzieć. Raczej takiej nie ma. Jeśli zacząć rozważania od jednokomórkowców to zaryzykuję tezę, że na początku relacje wewnątrzgatunkowe są natury wolnej. Jest jednak wiele przykładów gdzie można powiedzieć, że panuje system niewolniczy (mrówki, pszczoły etc.). ;)
 
Często pytam kolegów/koleżanek w pracy, czy rano wstając mogą z czystym sumieniem popatrzeć w lustro i powiedzieć 'jestem wolny'. Co mi odpowiadają ludzie po 30 z rodzinami i kredytem na karku? 'Nie ma opcji, nie jestem.' W tych czasach my nie jesteśmy wolni, jeżeli chcemy partycypować w społeczeństwie zgodnie z klasycznym modelem - tj. dzieci, rodzina, własny dom itd. Większości ludzi (przede wszystkim w POlsce - na zachodzie jest trochę inaczej) niestety nie stać na to ze swoich pensji i muszą żyć na łańcuchach bankierów przez 30-40 lat swojego dorosłego życia. Ludzie są zniewalani przede wszystkim przez materialność, złe myśli, bojaźń o dzień jutrzejszy, cielesność, przez to, że świat dyktuje nam takie, a nie inne wzorce: musisz mieć, musisz być chwalony, musisz się pokazać, a właściwie po co? Do grobu tego się nie weźmie, a są inne sprawy - dużo ważniejsze, niż tzw. 'tu i teraz'. Kiedyś nawet niewolnicy mieli więcej wolności niż ludzie teraz, ich pan o nich dbał, dał jeść, ubrał, teraz niewolnik musi sam zadbać o siebie, a nie oszukujmy się, nie wszyscy potrafią sami o siebie zadbać, co widać gołym okiem w społeczeństwie. Niby posiadamy wolność, możemy np. podróżować po świecie i poznawać ludzi, kultury itd. a tak naprawdę ile procent ludzi to robi? 1%? To tyle, ile bogaczy jest na świecie, którzy posiadają majątek reszty świata. Ostatnio czytałem, że 62 osoby mają 50% majątku ludzkości, to jest normalne? Kto tu jest panem? A szary człowieczek napiernicza 8 godzin w pracy, 2 dojeżdża, zostaje mu 14 godzin dziennie na spełnianie swoich fantazji i pasji, podczas gdy ogromna większość w ten czas siedzi przed tv pierdząc w kanapę, brnąć w zniewolenie umysłowe podawane na tacy przez brudne media.

'84
 
Często pytam kolegów/koleżanek w pracy, czy rano wstając mogą z czystym sumieniem popatrzeć w lustro i powiedzieć 'jestem wolny'. Co mi odpowiadają ludzie po 30 z rodzinami i kredytem na karku? 'Nie ma opcji, nie jestem.' W tych czasach my nie jesteśmy wolni, jeżeli chcemy partycypować w społeczeństwie zgodnie z klasycznym modelem - tj. dzieci, rodzina, własny dom itd. Większości ludzi (przede wszystkim w POlsce - na zachodzie jest trochę inaczej) niestety nie stać na to ze swoich pensji i muszą żyć na łańcuchach bankierów przez 30-40 lat swojego dorosłego życia. Ludzie są zniewalani przede wszystkim przez materialność, złe myśli, bojaźń o dzień jutrzejszy, cielesność, przez to, że świat dyktuje nam takie, a nie inne wzorce: musisz mieć, musisz być chwalony, musisz się pokazać, a właściwie po co? Do grobu tego się nie weźmie, a są inne sprawy - dużo ważniejsze, niż tzw. 'tu i teraz'. Kiedyś nawet niewolnicy mieli więcej wolności niż ludzie teraz, ich pan o nich dbał, dał jeść, ubrał, teraz niewolnik musi sam zadbać o siebie, a nie oszukujmy się, nie wszyscy potrafią sami o siebie zadbać, co widać gołym okiem w społeczeństwie. Niby posiadamy wolność, możemy np. podróżować po świecie i poznawać ludzi, kultury itd. a tak naprawdę ile procent ludzi to robi? 1%? To tyle, ile bogaczy jest na świecie, którzy posiadają majątek reszty świata. Ostatnio czytałem, że 62 osoby mają 50% majątku ludzkości, to jest normalne? Kto tu jest panem? A szary człowieczek napiernicza 8 godzin w pracy, 2 dojeżdża, zostaje mu 14 godzin dziennie na spełnianie swoich fantazji i pasji, podczas gdy ogromna większość w ten czas siedzi przed tv pierdząc w kanapę, brnąć w zniewolenie umysłowe podawane na tacy przez brudne media.

'84

To już trochę pod politykę się przypina :) ale przechodząc do filozofii to uważasz, że tylko silni ludzie z kasa mogą czuć się wolni?
 
Nie. Pieniądze zniewalają tak samo jak wszystko inne, im więcej im masz, tym mniej chcesz się dzielić, tym bardziej one zasłaniają ci wszystko to, co jest naprawdę ważne i istotne w życiu. Pod moim pojęciem wolności widnieje - zgodnie z naukami biblijnymi - nie martwienie się o rzeczy materialne i nie przywiązywanie się do nich, bo odchodzą i przemijają, a Ten na górze wie czego mi potrzeba i ile mi tego potrzeba. Cokolwiek się nie przydarzy, dam radę. Dam radę w biedzie, wytrwam w niej, jak również mogę korzystać z obfitości (Flp 4,13.) , ważne, abym nie tracił z oczu tego, co naprawdę istotne - tj. dla mnie, życie po życiu, to prawdziwe życie, które przyjdzie niczym świt po długiej, ciężkiej, bezsennej nocy. :D
 
Oczywiście że nie ma pełnej wolności, gdyż są zasady współżycia społecznego, które tą wolność w pewien sposób ograniczają. Inną sprawą jest, że gdyby ich nie było, mielibyśmy na świecie niezły chaos. Swojego czasu ładnie to opisał Gombrowicz w Ferdydurke. Człowiek w pełni wolny jest chwilę w ciągu całego dnia, kiedy nikt na niego nie patrzy, np w kiblu :) wtedy jest prawdziwym sobą. Jak już ktoś patrzy, wolności nie ma.
Są ludzie, którzy w większym stopniu mają w dupie zasady

edit: @Mort to serio Ty? Już chyba wolałem Ciebie kilka lat temu, jak opisywałeś jak laski wyrywasz :D mocno radykalny się zrobiłeś przez ten czas :) pozdro!
 
@Karateka@ Czymże byłoby szczęście bez wolności lub wolność bez szczęścia? Czy mogą istnieć bez siebie? Raczej nie w moim życiu.

@Freeman Jezus mnie wyleczył z głupoty i całego zła. :)
 
@Mort Pewnie, ze moga! Mozna byc wolnym i ogromnie nieszczesliwym, w koncu mozna dokonywac blednych wyborow. Mozna byc zniewolonym i szczesliwym, jak wiele kobiet w Panstwach Islamskich. Kolezanka byla w Arabii Saudyjskiej (arabistka) i byla w szoku jak tam laski sa szczesliwe. Sa tez niewiarygodnie glupie i naiwne, ale taki swiat znaja i jest im z tyrm dobrze.
 
Sa tez niewiarygodnie glupie i naiwne, ale taki swiat znaja i jest im z tyrm dobrze.
Już w raju pod groźbą kary eksmisji zabraniano spożywania owoców z drzewa poznania... a wiadomo, że w raju wszyscy byli szczęśliwi ;). Ignorancja to błogosławieństwo!
 
Wedlug mnie kazdy ma swoja definicje wolnosci, dla kazdego wolnosc znaczy co innego.
Jak zwykle wszystko zalezy od punktu siedzenia.
Samo tworzenie jej definicji jest ograniczaniem wolnosci ;)
 
Oczywiście że nie ma pełnej wolności, gdyż są zasady współżycia społecznego, które tą wolność w pewien sposób ograniczają.
Zupełnie się nie zgodzę, niby dlaczego normy zachowania społecznego mają ograniczać wolność jednostki. Przecież te zasady właśnie po to powstały, żeby tę wolność podkreślać i wyróżniać. Postawa, w której mam się zachowywać tak, aby innym i mnie było z tym dobrze nie jest ograniczaniem wolności, a wręcz przeciwnie jest jej gwarantem.
Prosty przykład kończę jeść obiad i układam widelec obok noża, przychodzi kelner zabiera talerz. Opcja druga kładę byle jak sztućce, kelner przychodzi z 5 talerzami na jednym ramieniu a drugą ręką męczy się, by jakoś złapać ten talerz, bo sztućce mu przeszkadzają. Która opcja to ograniczanie wolności? Pierwsza w której nie przeszkadzam drugiej osobie wykonywać jego pracę, czy druga w której swoją manię robienia komuś na złość przedkładam nad zdrowy rozsądek. Za pierwszym razem nie przeszkodziłem (nie ograniczyłem wolności) kelnerowi, za drugim razem już to zrobiłem.
Większość osób na skutek skutecznej promocji zapomniało jedną rzecz, że zasady dobrego wychowania powstały po to, aby życie było łatwiejsze dla obu stron, ale także aby było ono przyjemniejsze.
Przepuszczam kogoś przez drzwi, czy jestem sługą, że to zrobiłem, czy jednak jestem uprzejmy i mój gest zostaje nagrodzony uśmiechem osoby przepuszczanej. Sądzę, że fakt iż przepuściłem kogoś przez drzwi to nie dowód mojej niższości, tylko wręcz przeciwnie, pokazuje to, że ta osoba jest mi równa, ma ten sam status co ja.

Zatem kompletnie nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że normy społeczne ograniczają wolność. One tę wolność tworzą, dają podwaliny, żeby łatwiej ją było wykształcić, zresztą nie przez przypadek te zasady powstały w XVIII i XIX wieku, czasie gwałtownego rozwoju wolności, teraz w epoce rozwoju niewolnictwa są zabijane.
 
Jasne, ale już wyjść nago na ulicę i pomachać wackiem byś nie mógł, a może byś chciał na przykład - tu już przykład, gdzie zasady społeczne ograniczają Twoją wolność. Oczywiście nie twierdzę, że te zasady są złe, w ten sposób po prostu zbudowany jest świat.
 
Zgrabnie złożone argumenty, ponownie, nie muszę nic dodawać. :applause:

@Freeman pewien jesteś?

gay-pride-2011-paris.jpg
 
Oczywiście że nie ma pełnej wolności, gdyż są zasady współżycia społecznego, które tą wolność w pewien sposób ograniczają.
Same zasady wolności nie ograniczają. Są to po prostu dobre praktyki, które ułatwiają współżycie, w większości wyprowadzone z doświadczenia. Jeśli chodzi o prawo to zależy jaki punkt początkowy przyjąć. Można uznać, że gdy nie ma praw to wolno wszystko, ale równie dobrze można powiedzieć, że wtedy nic nie wolno. Zależy którą koncepcję wybrać. Jeśli dobrze kojarzę to zasada co nie jest zakazane to jest dozwolone odnosi się do ogółu obywateli, a zasada co nie jest dozwolone to jest zabronione do aparatu państwowego. Tak więc kolejne prawa ograniczają wolność jednostki, ale też mogą zwiększać wolność organów państwowych.

Już idąc w kierunku ekstremum można powiedzieć, że nie ma pełnej wolności bo jest ograniczona przez prawa natury: fizykę, chemię, matematykę etc. Chociaż rozwój nauki niejednokrotnie umożliwiał to co było wcześniej niemożliwym... Czyli wiedza i umiejętności czynią człowieka bardziej wolnym?
 
@Mort Dałbym Ci polubienie, ale jakoś aż mnie ręce świerzbią, żeby coś takiego polubieć
Jasne, ale już wyjść nago na ulicę i pomachać wackiem byś nie mógł, a może byś chciał na przykład - tu już przykład, gdzie zasady społeczne ograniczają Twoją wolność.
Moim zdaniem niemożność wyjścia nago na ulicę bardziej gwarantuje wolność osobie, która miałaby mnie oglądać niż mi ogranicza wolność. Jak mnie się genitalia gotują, to mogę sobie nago chadzać po swoim mieszkaniu, albo po plażach dla nudystów, albo w lesie (może dzik by mi nie odgryzł moich cohones), ale wyjście z nimi na ulicę to ograniczenie wolności drugiej osoby, a zatem wprowadzenie niewolnictwa (Ty gorszy ode mnie jesteś, patrz ja mogę robić to czego Ty nie zrobisz). Jeśli jednak przestrzegamy zasad zachowania to mówię Ty patrz, szanuję CIebie i Twoje poglądy, jesteś mi równy, a zatem pozwól bym i ja był Tobie równy, przestrzegaj norm, tak jak i ja je przestrzegam i żyjmy we wzajemnej wolności.
 
mogę sobie nago chadzać po swoim mieszkaniu, albo po plażach dla nudystów, albo w lesie (może dzik by mi nie odgryzł moich cohones), ale wyjście z nimi na ulicę to ograniczenie wolności drugiej osoby
Drobnym problemem jest to, że wolność nie jest terminem jednoznacznym - tj. jest odbierana tak w znaczeniu pozytywnym jak i negatywnym - aktywnym i pasywnym - wolność do/wolność od - wolność czynienia czegoś - wolność od czynów innych. Czyli zakaz maszerowania z odkrytymi genitaliami ogranicza wolność aktywną tych co chcą to robić, ale i ogranicza wolność pasywną, wolność od widoku tych co nie chcą na to patrzeć.

Zastanawiam się czy nie należałoby ograniczyć tej niejednoznaczności i np. przyjąć tylko definicję pozytywną/aktywną = wolność do. Nie wiem czy 'wolność do' = 'wolność od przeciwieństwa wolności do'. Czy 'wolność do życia' = 'wolność od braku życia'? Bo chyba 'wolność do życia' <> 'wolność od śmierci'? Czy 'wolność do życia' ogranicza 'wolność do śmierci'? Chyba nie. Czy ktoś posiadający 'wolność do życia' jednocześnie nie posiada 'wolności od braku życia'? Wydaje mi się, że pojęcie wolności powinno być pozytywne/aktywne, ale też odnosić się do jednostki, być rozpatrywane indywidualnie. Przy takich warunkach chyba nie można by powiedzieć, że czyjaś wolność ogranicza wolność drugiej osoby.

Jeśli przyjąć, że wolność odnosi się do wszystkiego, to także i do zakazywania. Możliwe, że jest to drobny paradoks. Wychodzi na to, że czasami (kto wie czy nie zawsze) skorzystanie z wolności ogranicza wolność. Jeśli wolno mi wprowadzić zakaz zakazywania i go wprowadzę to ograniczam swoją wolność za pomocą wolności.
 
Ocenie zasady wspolzycia spolecznego w kompletnym oderwaniu od terminu prawniczego, ktorym sa zws.

Sa takie zwyczaje jak odpowiedni stroj, ktory narusza w sposob oczywisty wolnosc. Malolat nie moze podejsc do egzaminu maturalnego w dresie, jak wykuty by nie byl. To samo na studiach - nie wpuszcza go. Moim zdaniem to paranoja. W ogole stroj nie powinien miec tu znaczenia. Zgadzam sie z Joe Roganem, ze to smieszne narosla kultury, ktore nie maja kompletnie sensu. Patrzysz na gale Oskarow i widzisz stado malp, zachowujacych sie tak samo, w tych samych malpich strojach.
 
Polecam przeczytanie, zwłaszcza od punktu 4)
http://www.szarmant.pl/czym-jest-garnitur

Przeczytalem punkt 4 i tylko utwierdza mnie w swoim przekonaniu.

"Garnitur może być postrzegany na różne sposoby. Niektórzy uważają go za uniform odbierający osobowość i tłamszący nasz własny styl. W tej interpretacji garnitur to jednolite ubranie o charakterze masowym. Zawsze źle dobrane: za długie rękawy, odstający kołnierz, fałda na plecach, harmonijka u dołu spodni. Rzeczywiście, takiego stroju nie sposób polubić. Będzie się nam kojarzył z nieprzyjemnym obowiązkiem."

- czyli jak zle dobrany, to odbiera osobowosc, a jak od dobrego krawca to juz nie <sciana>
- pozniej porownania ze zbroja i mowienie, ze dobrze dziala na kobiety... yyy dajcie spokoj...

Jakbysmy jeszcze pisali na glinianych tabliczkach, bo taka jest tradycja, to by bylo podobne pierdolenie bzdur:
- tanie gliniane tabliczki, takie niemarkowe moga wydawac sie czyms zacofanym, szczegolnie w erze papieru i komputerow, ale takie markowe to juz dodaja elegancji i stylu uzytkownikowi, swiadcza o wyrafinowaniu
- dobre gliniane tabliczki swiadcza o dobrym wychowaniu i dzialaja jak wabik na kobiety....
 
Źle zrozumiałeś, autor fragmentem o niedopasowaniu garnituru piętnuje polskie zwyczaje do noszenia byle czego na sobie, co zdecydowanie nie pasuje do danej osoby. Wystarczy włączyć wiadomości w tvp i zobaczyć garnitur Piotra Kraśki, jest żałosny.
Można dobrać dobrze garnitur i nie potrzeba do tego drogiego krawca, ani tym bardziej wielkich pieniędzy. Trzeba tylko się orientować, że jak nogawka zamiata kurz z ziemi wokół butów to znaczy że jest za długa. Tak samo jak rękaw marynarki sięga do końca palca wskazującego to jest za długi.

Skąd się wzięło porównanie garnituru do zbroi. Każdy młody szkarb, który zakłada na maturę swój pierwszy garnitur źle się w nim czuje, ale to właśnie o ten efekt chodzi, dzięki temu wchodzi on w inny etap (tak samo jak się napijesz pierwszy raz alkoholu, wydaje się nie do wypicia, a jednak ludzie go piją z przyjemnością). Dlaczego jest to zbroja, bo daje człowiekowi poczucie, że nie jest w "normalnej" sytuacji, daje poczucie wyjątkowości, a to duży bodziec.

Garnitur to symbol władzy, z tym chyba nikt nie polemizuje, widząc osobę w szortach i koszulce, a obok niego ubranego w garnitur mężczyznę podświadomie uznajemy tego w garniturze za bardziej godnego zaufania, za bardziej zdecydowanego pewnego siebie, za ważniejszego, bardziej decyzyjnego. Tak garnitur to symbol władzy, nie bez powodu polityk nie chodzi inaczej ubrany, a jak chodzi to traci poparcie.

Garnitur to symbol dojrzałości? Oczywiście, że tak, na maturze mamy go pierwszy raz na sobie i dzięki temu dziecko przekracza granicę dorosłości, matura to nie kolejny sprawdzian, to pierwszy poważny krok dla młodego człowieka i musi być on wyjątkowy, także przez wyjątkowy ubiór (który z czasem powinien spowszednieć). Owszem można udawać, że przychodząc na egzamin bez garnituru pokazujemy luzacki styl, ale wbrew pozorom garnitur dodaje nam punkty do końcowej oceny (np. przy egzaminie ustnym inaczej prowadzący nas traktuje, chociażby podświadomie).

Garnitur to symbol dżentelmeństwa, niestety tak, osoby ubrane w garnitur są przychylniej traktowane przez otoczenie, nawet jeśli ktoś sobie nie zdaje z tego sprawy, to nie powie do osoby ubranej w garnitur per Ty, wyda jej się to za głupie zachowanie, ten efekt właśnie czyni z tego ubioru coś wyjątkowego, wyróżniającego i wymuszającego odpowiednie postawy.

Hierarchia społeczna (zwłaszcza w UK, choć u nas także) wykształtowała się na zasadzie, jesteś w garniturze, jesteś ważniejszy, jesteś bez niego, tracisz na znaczeniu.
Garnitur to nie przymus, to dobrowolny wybór osób, którzy dzięki niemu stają się ważniejsi (a zatem wychodzą z lepszego punktu startowego w negocjacjach). Jednak jeśli garnitur założy osoba, której on nie odpowiada, który nie pasuje do jej zasad bycia, to widać taką rzecz gołym okiem i taka osoba naraża się na śmieszność (właśnie o to chodziło w tym punkcie).
 
Źle zrozumiałeś, autor fragmentem o niedopasowaniu garnituru piętnuje polskie zwyczaje do noszenia byle czego na sobie, co zdecydowanie nie pasuje do danej osoby. Wystarczy włączyć wiadomości w tvp i zobaczyć garnitur Piotra Kraśki, jest żałosny.
Można dobrać dobrze garnitur i nie potrzeba do tego drogiego krawca, ani tym bardziej wielkich pieniędzy. Trzeba tylko się orientować, że jak nogawka zamiata kurz z ziemi wokół butów to znaczy że jest za długa. Tak samo jak rękaw marynarki sięga do końca palca wskazującego to jest za długi.

Skąd się wzięło porównanie garnituru do zbroi. Każdy młody szkarb, który zakłada na maturę swój pierwszy garnitur źle się w nim czuje, ale to właśnie o ten efekt chodzi, dzięki temu wchodzi on w inny etap (tak samo jak się napijesz pierwszy raz alkoholu, wydaje się nie do wypicia, a jednak ludzie go piją z przyjemnością). Dlaczego jest to zbroja, bo daje człowiekowi poczucie, że nie jest w "normalnej" sytuacji, daje poczucie wyjątkowości, a to duży bodziec.

Garnitur to symbol władzy, z tym chyba nikt nie polemizuje, widząc osobę w szortach i koszulce, a obok niego ubranego w garnitur mężczyznę podświadomie uznajemy tego w garniturze za bardziej godnego zaufania, za bardziej zdecydowanego pewnego siebie, za ważniejszego, bardziej decyzyjnego. Tak garnitur to symbol władzy, nie bez powodu polityk nie chodzi inaczej ubrany, a jak chodzi to traci poparcie.

Garnitur to symbol dojrzałości? Oczywiście, że tak, na maturze mamy go pierwszy raz na sobie i dzięki temu dziecko przekracza granicę dorosłości, matura to nie kolejny sprawdzian, to pierwszy poważny krok dla młodego człowieka i musi być on wyjątkowy, także przez wyjątkowy ubiór (który z czasem powinien spowszednieć). Owszem można udawać, że przychodząc na egzamin bez garnituru pokazujemy luzacki styl, ale wbrew pozorom garnitur dodaje nam punkty do końcowej oceny (np. przy egzaminie ustnym inaczej prowadzący nas traktuje, chociażby podświadomie).

Garnitur to symbol dżentelmeństwa, niestety tak, osoby ubrane w garnitur są przychylniej traktowane przez otoczenie, nawet jeśli ktoś sobie nie zdaje z tego sprawy, to nie powie do osoby ubranej w garnitur per Ty, wyda jej się to za głupie zachowanie, ten efekt właśnie czyni z tego ubioru coś wyjątkowego, wyróżniającego i wymuszającego odpowiednie postawy.

Hierarchia społeczna (zwłaszcza w UK, choć u nas także) wykształtowała się na zasadzie, jesteś w garniturze, jesteś ważniejszy, jesteś bez niego, tracisz na znaczeniu.
Garnitur to nie przymus, to dobrowolny wybór osób, którzy dzięki niemu stają się ważniejsi (a zatem wychodzą z lepszego punktu startowego w negocjacjach). Jednak jeśli garnitur założy osoba, której on nie odpowiada, który nie pasuje do jej zasad bycia, to widać taką rzecz gołym okiem i taka osoba naraża się na śmieszność (właśnie o to chodziło w tym punkcie).


Tu nie chodzi o to, ze garnitur jest dobrze czy zle dobrany, tylko ze jest przymus jego noszenia w pewnych sytuacjach ! Jakby niewolnik mogl sobie dobrac modne lancuchy, w ladnym odcieniu, to tez by to bylo cos cool?

Zbroja - jak niewolnik ubierze pierwszy raz lancuch, to tez sie w nim zle czuje. Pozniej sie przyzwyczai, a po pewnym czasie stwierdzi, ze dziwnie sie czuje po zdjeciu lancuchow.

Symbol wladzy - bo dobry garnitur jest drogi. prostego czlowieka nie bylo stac na garnitur. takie odroznienie od robotnikow.

Steve Jobs nie nosil garnituru, a buty do biegania, jeansy i golf - nikt nie podwazal jego wladzy i autorytetu. To jest prawdziwa wladza, jednak zeby sobie na taka wladze pozwolic trzeba byc niezwykle silnym. Niewielu jest wolnych obywateli, nie kazdy ma taka sile jak Steve Jobs.
 
Tu nie chodzi o to, ze garnitur jest dobrze czy zle dobrany, tylko ze jest przymus jego noszenia w pewnych sytuacjach ! Jakby niewolnik mogl sobie dobrac modne lancuchy, w ladnym odcieniu, to tez by to bylo cos cool?

Zbroja - jak niewolnik ubierze pierwszy raz lancuch, to tez sie w nim zle czuje. Pozniej sie przyzwyczai, a po pewnym czasie stwierdzi, ze dziwnie sie czuje po zdjeciu lancuchow.

Symbol wladzy - bo dobry garnitur jest drogi. prostego czlowieka nie bylo stac na garnitur. takie odroznienie od robotnikow.

Steve Jobs nie nosil garnituru, a buty do biegania, jeansy i golf - nikt nie podwazal jego wladzy i autorytetu. To jest prawdziwa wladza, jednak zeby sobie na taka wladze pozwolic trzeba byc niezwykle silnym. Niewielu jest wolnych obywateli, nie kazdy ma taka sile jak Steve Jobs.
zy ktokolwiek każe Ci nosić garnitur? Mam nadzieję, że nie. Dzisiaj nawet na maturze nie trzeba mieć garnituru, u mnie ludzie na egzaminy na uczelni chodzą ubrani jak byle co, nie ma przymusu i być go nie powinna. Garnitur to dobrowolny wybór, który niesie ze sobą pewne konsekwencje.
Przedstawiłeś swoje zdanie, ja chciałbym tylko zaznaczyć, że się z nim kompletnie nie zgadzam.
 
zy ktokolwiek każe Ci nosić garnitur? Mam nadzieję, że nie. Dzisiaj nawet na maturze nie trzeba mieć garnituru, u mnie ludzie na egzaminy na uczelni chodzą ubrani jak byle co, nie ma przymusu i być go nie powinna. Garnitur to dobrowolny wybór, który niesie ze sobą pewne konsekwencje.
Przedstawiłeś swoje zdanie, ja chciałbym tylko zaznaczyć, że się z nim kompletnie nie zgadzam.

Widzialem przypadki na ustnym egzaminie gdy typ przyszedl w jeansach DUZY FAIL! Nie oplacilo mu sie to. Byli tez tacy co trampki do garnituru ubierali - zle sie to konczyla, agresja profesora. Duzo tez zalezy od konserwatywnosci wykladowcy, ale ogolnie na moim kierunku to nie przechodzilo, tylko na pisemne egzaminy ludzi ubierali sie bardziej dowolnie, np. bez krawata. Jesli teraz na mature mozna pojsc w dresach to bardzo dobrze. To znaczy, ze odchodzimy od glinianych tabliczek, jest nadzieja dla tego swiata :)

Swoja droga sam krawat to ostry mindfuck ! Po ch.. to? jakie praktyczne zastosowanie ma krawat?
 
Z samej zasady jest tak jak Wewiur pisze o gajerach, ale z racji, że ludzie odkryli te drugie dno takowego ubrania często wcale nie jest ubierany przez faktycznie dojrzałych i faktycznych dżentelmenów, a tylko dla pozoru bycia takimi i dla idiotów, którzy oceniają człowieka ze względu na szatę, a nie to co ma w głowie. Lepper był chłopem, ale założył gajer i już "Pan"? Dajcie spokój... Ludzie myślą skrótowo, a ja wolę i bardziej szanuję tych, którzy się zastanowią, zweryfikuję, a nie wydadzą osąd na podstawie założonego u kogoś garnituru. Myślenie, że to symbol dojrzałości i wyższości jest słabe i tylko sami wypracowaliśmy masowo taki pogląd. Z faktycznym stanem umysłu nie ma to nic wspólnego, a jedynie się kojarzy ludziom. Tak jak blond włosy u kobiety z głupotą, ale raczej idioci myślą tak stereotypowo bez zweryfikowania czy ta blondynka na pewno taka głupia. Jeśli już chcą kogokolwiek takiego ocenić to powinni patrzeć na coś więcej niż szatę.

Krawat? Wizualnie chyba tylko coś stanowi :-D
 
Back
Top