Gdzie ja coś takiego napisałem? Nigdzie, więc proszę nie budować chochoła. Nie pisałem też nic o ilościach w kcal, tylko w gramach. Nadwyżka 500kcal z tłuszczy będzie wymagać spożycia większej ilości (na "wagę") tych tłuszczy, niż w przypadku węgli. Dlatego nowicjusze łatwo przesadzają z węglami i dają nadmiar - bo łatwiej nimi załatać dziurę w zapotrzebowaniu kalorycznym.
No i oczywista oczywistość - węgle w większym stopniu zaleją cie tłuszczem, niż inne rodzaje jedzenia, a to z tego względu, że przyczyniają się do wydzielania insuliny, która zwiększa ratio konwersji węgli w tłuszcz.
Jak może wymagać większej ilości "na wagę" skoro 500kcal z tłuszczu, to 55-56g, a węgli 125g. Nikt przecież nie poleca węgli prostych.
Nie zgadzam się w dalszym ciągu, piszę o zbilansowanej diecie, a nie obcinaniu poszczególnych makrosów do nisko chorych dawek. Nadwyżka kcal będzie zalewać tak samo, niezależnie od tego, czy jest spowodowana podażą ww, czy tłuszczy.
Wchodzenie na wysokie tłuszcze trenując sporty walki/siłownię mija się z celem i jedyny pozytyw jaki w tym widzę, to poprawa wrażliwości insulinowej, dlatego nauczony doświadczeniem, zaczynając schodzić z wagi daję tłuszcze wysoko i niskie ww, żeby złapać lepszą wi, im dalej w redukcje, tym wyżej węgle i niżej fat.
Przed chwilą mijało się z celem, bo fruktoza. Wykazałem, że fruktoza to zaledwie mały procent zawartości banana. Teraz mija się z celem, bo banan
Zaraz się okaże, że w ogóle branie jakichkolwiek węgli po treningu mija się z celem...
Jak się ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem, to może to tak właśnie wyglądać.
Owoce potreningowo, to nie jest najlepsze możliwe rozwiązanie i tyle. Zawsze ww złożone > fruktoza i cukry proste, panimajesz?
Podlinkowane wyżej badanie udowadnia, że nie masz racji... "The highest muscle glycogen synthesis rates have been reported when large amounts of carbohydrate (1.0-1.85 g/kg/h) are consumed immediately post-exercise and at 15-60 minute intervals thereafter, for up to 5 hours post-exercise. When carbohydrate ingestion is delayed by several hours, this may lead to ~50% lower rates of muscle glycogen synthesis."
Tak jak napisałem, co to zmienia przy odpowiedniej podaży ww/dzień? Jedz sobie te 50g węgli dziennie, czy ile ci tam pasuje i się przejmuj takimi badaniami. Nikt ci nie zabroni. W dalszym ciągu, w kontekście tego co napisałem - mam rację.
Ale przecież oni nie piszą stricte o białku serwatkowym w prochu, który trzeba rozpuścić...
Tak, ale to właśnie jest białko, które się wchłonie zdecydowanie szybciej, niż białko z pełnowartościowego posiłku.
To podlinkuj. Mylisz chyba trawienie z wchłanialnością. Owszem trawienie jest szybkie, bo już po 15 minutach pojawiają się aminokwasy w krwioobiegu, tylko że: a) trawienie to proces, który wymaga czasu b) koncentrat serwatki akurat jest trawiony najwolniej... A absorpcja to zupełnie inna kwestia. Białko serwatkowe wchłania się z jelita cienkiego do 10 gram/godzinę, i jak już wcześniej pisałem, po półtorej godziny trafia już do jelita grubego, gdzie staje się gównem. Wnioski płyną z tego takie, że najoptymalniejsza dawka to 15g, a picie więcej to strata kasy i niepotrzebne zapychanie bebechów syfem.
https://examine.com/supplements/whey-protein/
https://www.precisionnutrition.com/whey-vs-casein
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5828430/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5477153/
"Recent work has clarified that whey protein provides a distinct advantage over other protein sources including soy (considered another fast absorbing protein) and casein (a slower acting protein source) on acute stimulation of MPS [86, 87]"
Wyrwane z jednego badania na szybko, możesz śmiało czytać całość.
Podobnie praktyka pokazuje, że się jednak mylisz.
Znowu coś, czego nie napisałem... Zaleje go od wpierdalania zbyt dużej, niepotrzebnej ilości węgli. Więcej tkanki tłuszczowej - więcej estro. Zbicie estro pomoże pozbyć się wtedy tego tłuszczu. Zaś przy kreatynie - jeżeli go podleje woda, to zbije sobie nieco estro, które włąsnie trzyma tą wodę. to w przypadku, gdyby chciał czerpać benefity z kreatyny i cały czas ją przyjmować. Ale w przypadku wody to bardziej efekt kosmetyczny. Dlatego napisałem, że "może" sobie spróbować, w końcu koleś chciał żeby mu podać jakieś środki. Wrzucenie aromasinu 2 tyg on, 2 tygodnie off przez powiedzmy 3 miesiące to na prawdę nic strasznego... A sajdy jak się ujawnią, to przestaje się brać i tyle... Przecież ten lek nie powoduje zmian nieodwracalnych.
Może i nie napisałeś, ale jakie inne wnioski można wyciągnąć? Owszem, więcej fatu, więcej estro, tylko po co naturalowi zbijać estro na masie? Nie rozumiem, bo i tak nie przekroczy fizjologicznej normy i odczuwalne działanie by było znikome, przy wystąpieniu efektów ubocznych.
Kreatyna nie trzyma wody podskórnej, której występowanie nasila wysoki estrogen, tylko zwiększa jej ilość/nawadnia mięśnie, więc pudło.
Owszem, exe nie powoduje zmian nieodwracalnych, ale zbicie estro do zera (i bardzo powolne jego odbicie, bo bez hcg/propa będzie to długo trwało) to chujnia totalna, skurcze, obolałe stawy, depresja, zerowe libido, chroniczne zmęczenie, nie zrozumie kto nie ujebał nigdy estrogenu. Po co wychodzić poza cynki/resweratole/inne suple ograniczające działanie aromatazy JEŚLI JEST SIĘ NATURALEM?
Jak ci szkoda klawiatury, to na chuj zaczynasz dyskusję?
Nie wiem, chyba miałem nadzieję, że ogarniesz mój pierwszy post
Ale takie gadanie to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, bo trzeba wiedzieć i rozumieć, jak klasyfikowane są częstości występowania działań niepożądanych, żeby nie straszyć taką gadaniną. Wejdź sobie na doz i poczytaj o skutkach ubocznych aspiryny.
Wystarczy mieć doświadczenie i praktykę, żeby to wiedzieć. Ludzie na bombie nie potrafią dawkowania exe ogarnąć, to co dopiero zrobi natural, który uderzy zapewne podobną dawkę? Ano będzie miał skutki uboczne
Nie, nie jest logiczne, że "robi burdel w hpta". Bo po bombie pomaga wrócić do równowagi, to musi robić burdel - wniosek z dupy. Klomifen, itp. też pomaga po cyklu. Też powiesz, że "robi burdel w hpta"? Aromasin srogo zbija estrogen, i to może być dla ciebie jedyny przejaw "robienia burdelu", ale to musiałbyś lecieć na tym nonstop miesiącami, żeby zaczęło ci realnie doskwierać. Dlatego napisałem, że maks 2 tygodnie i przerwa. No i oczywista oczywistość - badania.
Nie jest logiczne dla ciebie, co wcale mnie nie dziwi. Owszem i klomifen, i exe, i tamox ROBIĄ BURDEL W HPTA U ZDROWEJ OSOBY KTÓRA SIĘ NIE WSPOMAGA. Mogą też zrobić większy burdel u ludzi na bombie, którzy nie ogarniają jak należy trzymać hormony (vide modne upierdalanie prolaktyny do zera na nandrolonach etc.) Upierdolić estrogen do zera możesz w 2-3 dni exeemstanem, nie potrzeba do tego miesięcy. O ile ktoś z igłą szybciej wróci do względnej homeostazy i pomęczy się może tydzień - dwa, to naturalowi zrobi większe kuku i będzie się męczyć, póki nie poleci do andro/endo, który mu z łaską i opierdolem wypisze recke na pregnyl.
Dlatego napisałem, że jest to opcja "hardkorowa"... Ja nie "polecam"tego nikomu, ani nie nakłaniam do brania. Po prostu sugeruję możliwości.
Sugerujesz hgh typowi, który chce się wspomagać legalnie i zdrowo
Kończąc dysputę, jestem pewny, że nigdy nie miałeś do czynienia z dopingiem, lub po prostu masz tragiczną wiedzę na ten temat.
Tematy dietetyczne już olewam, bo możemy się przerzucać badaniami, a ja większość swojego życia miałem styczność trenowałem z zawodnikami, nauczyłem się troszkę od kumatych ludzi, a przede wszystkim testowałem i analizowałem na sobie/znajomych różne warianty odżywiania. No i jakoś to u mnie wygląda.
Pozdrawiam