By żyło się lepiej: kariera/studia/przekręty;)

No jak ci się jeszcze czas dojazdu skróci to jasne że cyrograf się opłacał;)
Ryzyko jest zawsze, ale w angielskiej firmie stosunkowo malę. Jeśli się okaże, ze jest chujnia to ucieknę i znajdę coś innego, z robotą sie człowiek nie żeni.
 
Ryzyko jest zawsze, ale w angielskiej firmie stosunkowo malę. Jeśli się okaże, ze jest chujnia to ucieknę i znajdę coś innego, z robotą sie człowiek nie żeni.
Spokojnie-na poczatku optymizm jest najlepszy. Ogarniacie temat od poczatku czy ktos juz biuro i ludzi ogarnął?
 
Spokojnie-na poczatku optymizm jest najlepszy. Ogarniacie temat od poczatku czy ktos juz biuro i ludzi ogarnął?
Od początku, ale znamy firmę, jest w pełni cywilizowana i docenia dobrych ludzi podobno, więc liczę, że rozkurwiny tam system:)
 
Dwa lata temu postanowiłem z moim wspólnikiem porzucić polskie biura projektowe na zawsze i zacząć współpracę z firmą zagraniczną. Po pierwsze Polski grajdołek to syf, malaria, brud, słabo płacą, rynek niestabilny, dumpingowe ceny, wszędzie cwaniactwo chcące cię wydymać. Firmy działające na zagranicznych rynkach różnią się o 180deg od naszych i tutaj nawet nie ma co opowiadać, bo różnica jest w każdej małej rzeczy i w każdym aspekcie działania firmy. Dlatego udało się (z małymi problemami) zahaczyć w wielkiej angielskiej firmie, na dość dobrym stanowisku. Hajs dużo dużo lepszy niż w Polsce (na początku podobny, ale potem skaczę :)), robota spokojniejsza, rynki zagraniczne totalnie stabilne, jest płynność pracy. Wiadomo, trzeba się było multum rzeczy douczyć: poznać specyfikę rynku, poznać ichniejsze standardy, których mają duuuużo więcej niż my, poznać normy i sposoby wykonywania projektów, ocen nośności, ekspertyz, analiz. Przede wszystkim opanować w perfekcyjnym stopniu programy obliczeniowe różnej maści. Jednak gdy człowiek to już ogarnął to z górki. No i trzeba znać przyzwoicie angielski. Podczas pracy, jako główny obliczeniowiec w moim oddziale wraz z moim w/w wspólnikiem douczyliśmy się wszystkiego i ogarneliśmy co trzeba. Jakiś miesiąc temu pojawiła się okazja, ponieważ jedna z największych firm projektowych na świecie otwiera u nas oddział mostowy. Nie myśląc długo złożyliśmy nasze CV, portfolio, referencję na stanowisko, na które nie spełnialiśmy wymagań jeszcze, bo są one na prawdę kosmiczne i przejebane. Po 2 tygodniach od aplikacji, zadzwoniła do mnie angielka z HR, maglowała mnie 25 minut, ale na samym końcu ustawiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną, pomimo, że nie spełniam jeszcze wymagań formalnych. Sama rozmowa dosyć przejebana, babka z HR + anglik + hindus przepytywali mnie nawet o rozmiar fiuta przez 1,5h. Wypytywali o wszystko o co mogli, o problemy przy konkretnych projektach, o sposoby obliczeń, o normy znane tylko ludziom z rynku angielskiego, o kruczki w programach obliczeniowych. No, ale jakoś poszło i przetrwałem, podobnie jak mój kumpel. Wczoraj dostałem telefon od tej samej angielki z HR, że wypadliśmy najlepiej ze wszystkich kandydatów, że są bardzo zadowoleni z rozmowy i proponują nam pracę. Wynegocjowałem dużo lepsze stanowisko niż mam teraz, 2400 zł podwyżki w stosunku do obecnej pensji, oczywiście w pakiecie dają prywatną opiekę medyczną, kartę multisportu, do tego bonus co pół roku w postaci profitshare'a, cykliczne wyjazdy do Anglii w ramach projektów i możliwość zarządzania swoimi projektami.

Mało tego, wczoraj po prezentacji w rozmowach kuluarowych poznałem gościa, który zamierza rozkręcać swój własny bizness na rynku angielskim i myślę, że jak trochę szczęścia dopisze, to będzie się nam dobrze współpracować.

Także to tyle, nic nadzwyczajnego, ale jak dla mnie bomba, bo mam zajebistą możliwość dalszego rozwoju i zdobywania zagranicznych rynków, totalnie uniezależniając się od polskiego bagienka.
Jednak co polski rozmiar fiuta, to polski rozmiar fiuta. GRATULACJE ;)
 
Od początku, ale znamy firmę, jest w pełni cywilizowana i docenia dobrych ludzi podobno, więc liczę, że rozkurwiny tam system:)
O stary idealnie, bez zrzutów po poprzednim szefie, bez cip które myślą ze to im sie stanowisko należało. Nawet ze swoją ulubioną kawą. Żyć nie umierać.
 
@Orest czyli Ty i kumpel jesteście w pełni odpowiedzialni za ułożenie spraw tutaj? Nie ma nikogo nad Wami?
 
@Orest czyli Ty i kumpel jesteście w pełni odpowiedzialni za ułożenie spraw tutaj? Nie ma nikogo nad Wami?
Nie rozumiem? Mamy szefa w postaci Hindusa, on załatwia robotę z centrali i on jest odpowiedzialny za przekazanie roboty, ale nasza dola, zeby robota byla zrobiona na wysokim poziomie bez błędów.
 
Nie rozumiem? Mamy szefa w postaci Hindusa, on załatwia robotę z centrali i on jest odpowiedzialny za przekazanie roboty, ale nasza dola, zeby robota byla zrobiona na wysokim poziomie bez błędów.
Chodzi o wolną rękę w załatwieniu jakiegoś biura, wyposażenia, pomocników (o ile potrzebni) i tym podobnych organizacyjnych rzeczy w Polsce. Bo to, że nad robotą ktoś od nich czuwa rozumiem ;)
 
Chodzi o wolną rękę w załatwieniu jakiegoś biura, wyposażenia, pomocników (o ile potrzebni) i tym podobnych organizacyjnych rzeczy w Polsce. Bo to, że nad robotą ktoś od nich czuwa rozumiem ;)
Nie nie oni są juz długo u nas, biuro prężnie funkcjonuje, ale nie mieli działu mostowego i my właśnie zostaliśmy przyjęci jako trzon obliczeniowy oddziału.

A studentów do pomocy zapewne standardowo dostaniemy :)
 
  • Like
Reactions: mat
Dwa lata temu postanowiłem z moim wspólnikiem porzucić polskie biura projektowe na zawsze i zacząć współpracę z firmą zagraniczną. Po pierwsze Polski grajdołek to syf, malaria, brud, słabo płacą, rynek niestabilny, dumpingowe ceny, wszędzie cwaniactwo chcące cię wydymać. Firmy działające na zagranicznych rynkach różnią się o 180deg od naszych i tutaj nawet nie ma co opowiadać, bo różnica jest w każdej małej rzeczy i w każdym aspekcie działania firmy. Dlatego udało się (z małymi problemami) zahaczyć w wielkiej angielskiej firmie, na dość dobrym stanowisku. Hajs dużo dużo lepszy niż w Polsce (na początku podobny, ale potem skaczę :)), robota spokojniejsza, rynki zagraniczne totalnie stabilne, jest płynność pracy. Wiadomo, trzeba się było multum rzeczy douczyć: poznać specyfikę rynku, poznać ichniejsze standardy, których mają duuuużo więcej niż my, poznać normy i sposoby wykonywania projektów, ocen nośności, ekspertyz, analiz. Przede wszystkim opanować w perfekcyjnym stopniu programy obliczeniowe różnej maści. Jednak gdy człowiek to już ogarnął to z górki. No i trzeba znać przyzwoicie angielski. Podczas pracy, jako główny obliczeniowiec w moim oddziale wraz z moim w/w wspólnikiem douczyliśmy się wszystkiego i ogarneliśmy co trzeba. Jakiś miesiąc temu pojawiła się okazja, ponieważ jedna z największych firm projektowych na świecie otwiera u nas oddział mostowy. Nie myśląc długo złożyliśmy nasze CV, portfolio, referencję na stanowisko, na które nie spełnialiśmy wymagań jeszcze, bo są one na prawdę kosmiczne i przejebane. Po 2 tygodniach od aplikacji, zadzwoniła do mnie angielka z HR, maglowała mnie 25 minut, ale na samym końcu ustawiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną, pomimo, że nie spełniam jeszcze wymagań formalnych. Sama rozmowa dosyć przejebana, babka z HR + anglik + hindus przepytywali mnie nawet o rozmiar fiuta przez 1,5h. Wypytywali o wszystko o co mogli, o problemy przy konkretnych projektach, o sposoby obliczeń, o normy znane tylko ludziom z rynku angielskiego, o kruczki w programach obliczeniowych. No, ale jakoś poszło i przetrwałem, podobnie jak mój kumpel. Wczoraj dostałem telefon od tej samej angielki z HR, że wypadliśmy najlepiej ze wszystkich kandydatów, że są bardzo zadowoleni z rozmowy i proponują nam pracę. Wynegocjowałem dużo lepsze stanowisko niż mam teraz, 2400 zł podwyżki w stosunku do obecnej pensji, oczywiście w pakiecie dają prywatną opiekę medyczną, kartę multisportu, do tego bonus co pół roku w postaci profitshare'a, cykliczne wyjazdy do Anglii w ramach projektów i możliwość zarządzania swoimi projektami.

Mało tego, wczoraj po prezentacji w rozmowach kuluarowych poznałem gościa, który zamierza rozkręcać swój własny bizness na rynku angielskim i myślę, że jak trochę szczęścia dopisze, to będzie się nam dobrze współpracować.

Także to tyle, nic nadzwyczajnego, ale jak dla mnie bomba, bo mam zajebistą możliwość dalszego rozwoju i zdobywania zagranicznych rynków, totalnie uniezależniając się od polskiego bagienka.
Brawo Oreściwo!!! :-)

Bardzo przyjemny temat, zdanie o traktowaniu bliskich przez kobietę @herrflick mnie bardzo ucieszył. Sam teraz zapierdalam z praca, bardzo luźna i fajnie płatna, robię studia dziennie i mam zamiar gdzieś wyjeżdżać. Embrace the grind mi przyświeca!!! :smile:
 
@Dzihados @Fresh Szukam jakiejś opcji dodatkowego zarobku, bo ostatnio u mnie krucho z kasą.

Pomyślałem nad opcją robienia jakiś prostszych stronek z racji braku doświadczenia stronkami, ale raz, ze nie znam żadnego CMS, to dwa, że na wszelkich portalach typu Freelanceria ludzie oferują się nawet za 30zł :P

Znacie jakieś inne stronki, gdzie może ludzie nie przebiją oferty proponuując 30zł za usługe?
 
30zl? Za co?

Nawet jesli mowimy o klikaniu next-next-next w instalatorze CMSa to i tak nie ma sensu. Nie szukaj ludzi, ktorzy chca wydac 30zl na swoja strone!

Zbuduj portfolio:
1) nauczysz sie czegosz
2) zachecisz klienta do siebie

Szukaj tych z kasa, a nie tych z 30zl. Nigdy nie staraj sie by twoim glownym atutem byla cena. To MUSI byc jakosc, innowacyjnosc, unikalnosc.

Na prostych czynnosciach zarabia sie po prostu malo. Pomysl o integracji jakichs produktow, platntych pluginach, o zrobieniu czegos, czego nie zrobi "za piwo" jakis licealista, ktory obejrzal jeden filmik na yt.
 
@Dzihados @Fresh Szukam jakiejś opcji dodatkowego zarobku, bo ostatnio u mnie krucho z kasą.

Pomyślałem nad opcją robienia jakiś prostszych stronek z racji braku doświadczenia stronkami, ale raz, ze nie znam żadnego CMS, to dwa, że na wszelkich portalach typu Freelanceria ludzie oferują się nawet za 30zł :P

Znacie jakieś inne stronki, gdzie może ludzie nie przebiją oferty proponuując 30zł za usługe?
sorry stronki to nie jest moja branża, nie pomogę.
Polecam albo zgłębić się w czymś trochę niszowym, zwłaszcza jeśli ma to być jako dodatkowy zarobek
 
30zl? Za co?

Nawet jesli mowimy o klikaniu next-next-next w instalatorze CMSa to i tak nie ma sensu. Nie szukaj ludzi, ktorzy chca wydac 30zl na swoja strone!

Zbuduj portfolio:
1) nauczysz sie czegosz
2) zachecisz klienta do siebie

Szukaj tych z kasa, a nie tych z 30zl. Nigdy nie staraj sie by twoim glownym atutem byla cena. To MUSI byc jakosc, innowacyjnosc, unikalnosc.

Na prostych czynnosciach zarabia sie po prostu malo. Pomysl o integracji jakichs produktow, platntych pluginach, o zrobieniu czegos, czego nie zrobi "za piwo" jakis licealista, ktory obejrzal jeden filmik na yt.

Właśnie buduje swoją stronke, ale niewiem za bardzo na czym zbudować portfolio. To znaczy, czy mam zrobić kilka przykładowych stronek, czy też zgłosić się do kogoś i zrobić mu to za free? Chociaż szczerze to wolałbym coś porobić w js, ale dopiero go poznaje więc o jakiejkolwiek pracy w nim nie ma mowy.

A co do tej oferty, to osoba która chce by jej postawić stronkę nie podała ceny, tylko ludzie zaczeli sami takie propozycje sypać. Ktoś zaczął z sumą 500zł, a ostatnia oferta jaką widziałem to właśnie owe 30zł. Co dla mnie jest przegięciem nawet jeśli ludzie jadą na swoich własnych - lub nie - templatkach.
 
Tak, "nisza" jest ciekawym "ekosystemem". Tj, jest mniej klientow, ale oni zaplaca wiecej. Bo musza :)

czy też zgłosić się do kogoś i zrobić mu to za free
Nie, chyba, ze zrobisz to komus jako "inwestycje", w takiej czy innej formie: znajomy, rodzina, itp.

Nie czuje co tak naprawde chcialbys robic. Jesli naprawde chcialbys wejsc w instalacje/konfiguracje CMSow, to wykup serwer VPS za 10zl na miesiac, postaw 5 podstawowych CMSow, zainstaluj po 5 ciekawych skorek, 5 ciekawych pluginow. Przeklikaj opcje. Poznaj alternatywy. Przygptuj sie do hostowania tego, lub wskaz/doradz (i wez za wiedze pieniadze) z ktorych obecnych na rynku rozwiazan mozna skorzystac. Wtedy juz masz co pokazac na laptopie podczas rozmowy z potencjalnym klientem: a tu to zrobi Pan tak, a w tym systemie tak. Ten system ma takie zalety, a takie wady, bla bla bla.

Jesli myslisz o kodowaniu to po prostu zrob cos dla siebie. Cos co cie zaintrygowalo, albo z powodu technologii, albo z powodu problemu, ktory jest rozwiazywany.
 
Tak, "nisza" jest ciekawym "ekosystemem". Tj, jest mniej klientow, ale oni zaplaca wiecej. Bo musza :)


Nie, chyba, ze zrobisz to komus jako "inwestycje", w takiej czy innej formie: znajomy, rodzina, itp.

Nie czuje co tak naprawde chcialbys robic. Jesli naprawde chcialbys wejsc w instalacje/konfiguracje CMSow, to wykup serwer VPS za 10zl na miesiac, postaw 5 podstawowych CMSow, zainstaluj po 5 ciekawych skorek, 5 ciekawych pluginow. Przeklikaj opcje. Poznaj alternatywy. Przygptuj sie do hostowania tego, lub wskaz/doradz (i wez za wiedze pieniadze) z ktorych obecnych na rynku rozwiazan mozna skorzystac. Wtedy juz masz co pokazac na laptopie podczas rozmowy z potencjalnym klientem: a tu to zrobi Pan tak, a w tym systemie tak. Ten system ma takie zalety, a takie wady, bla bla bla.

Jesli myslisz o kodowaniu to po prostu zrob cos dla siebie. Cos co cie zaintrygowalo, albo z powodu technologii, albo z powodu problemu, ktory jest rozwiazywany.

Przede wszystkim w js, ale na to jeszcze za wcześnie. Na razie poznaje samo js, bez frameworkow i bawie się na codewars. Dlatego póki co opcja rzeźbienia stronek.

Wiem, że marudzę, ale nie mogę się przekonać do cmsów. Wordpress, czy drupal jakoś mi cholernie nie podchodzą, a na napisanie swojego cms jestem za słaby.

Stworze sobie stronkę z portfolio i zobacze po prostu co dalej.

Dzięki za pomoc :)
 
Czy ktoś ogarnia temat grup zakupowych? Tylko chodzi mi o taką komercyjną usługę, gdzie zarabia się na prowadzeniu a nie oszczędza. Bo wpadłem na pewien pomysł ale nie wiem jak to działa w rzeczywistości.
 
I jak tu zmieniać pracę gdy za wykonanie dwóch telefonów wpadło 300 USD prowizji...
Pamiętaj, myśl globalnie i przyszłościowo, całe życie nie będziesz w hotelu, a trzeba się rozwijać, robić CV i stawać sie coraz cenniejszym. Będąc w jednej pracy trudno o to, a lata lecą i chcąc wskoczyć na dobry poziom zarobków, trzeba być w czymś cholernie dobrym.
 
Pamiętaj, myśl globalnie i przyszłościowo, całe życie nie będziesz w hotelu, a trzeba się rozwijać, robić CV i stawać sie coraz cenniejszym. Będąc w jednej pracy trudno o to, a lata lecą i chcąc wskoczyć na dobry poziom zarobków, trzeba być w czymś cholernie dobrym.
Dlatego robię w kancelarii za darmo, hehe :( Aktualna praca to tylko źródło zarobku i sposób na godne życie.
 
Dlatego robię w kancelarii za darmo, hehe :(
Od czegoś trzeba zacząć, i szykować wyjście awaryjne, gdyby ktoś wpadł na pomysł zastąpienia Ciebie kimś młodszym, kogo przyuczą i dadzą mu pól Twojej stawki, dzisiaj to nie jest nierealne.
 
Od czegoś trzeba zacząć, i szykować wyjście awaryjne, gdyby ktoś wpadł na pomysł zastąpienia Ciebie kimś młodszym, kogo przyuczą i dadzą mu pól Twojej stawki, dzisiaj to nie jest nierealne.
Albo dwoma z urzędu pracy za 1200 zł, którzy zgodzą się na 90% czasu w delegacji. Przerabiałem:)
 
Back
Top