Myślałem o Fordzie Explorerze.
Taki rodzinny bydlak.
Jak na SUV podobno dobrze prowadzi sie po asfalcie (podobno - bo nigdy nie prowadziłem, ani nawet pasażerem nie byłem), a i w szuterek wjedzie. Jestem wysoki to też ważne przy kupnie auta, nie chcę siedzieć w puszce.
Na pewno też nie chcę bujanki na asfalcie, lubię jak auto się precyzyjnie prowadzi (na tyle na ile można to powiedzieć o dużym aucie rodzinnym których waga zaczyna się 1,5-2t).
Najważniejsze jednak, że familię można tym wozić, wersje z 7 siedzeniami które od czasu do czasu by mi się przydały (moja familia + moi rodzice wtedy by weszli, co już kilkukrotnie by mi się przydało).
Jak już puszczamy wodzę fantazji to ewentualnie moze byc zmiana koncepcji z 2 aut (jedno duze rodzinne, trasy, wyjazdy, transport gratów, moje hobby; drugie male miejskie) na 3 auta (wtedy to jedno duze mogloby isc w strone trasy, a trzecie w strone off-road lub kamperową, moze i byc 50-letnie, kolejne hobby XD), ale w to watpie widzac jak mafia coraz bardziej każe się opłacać za istnienie. #icantbreathe
Przyznam że nie zrozumiałem. Salon dawał ci cenę poniżej "rynkowej" bo brałeś w leasing? Wiadomo, są skłonni do upustów jeśli idzie leasing przez ich zaprzyjaźnioną placówkę, już oni się tam dobrze rozliczają, ale koniec końców każdy liczy, są twarde limity, tu nie ma sponsoringu. Teraz inflacja pędzi, cena aut rośnie i pewnie to "zaburza"percepcję, pewnie trza by to policzyć siłą nabywczą (która realnie u większości spada, Władcy Drukarek są przecież łaskawi).
Nie wiem jak to wychodzi teraz, ale jak ja liczyłem leasing ładnych parę lat temu to w pieniądzu nie wychodziło korzystniej.
Oczywiście porównywałem do zakupu za cash, no bo przecież z providentem porównywanie nie ma sensu.
Wtedy najlepszą opcją było kupno całkowicie na firmę i ustalenie maksymalnej pierwszych rat tak by w pół roku spłacić jak najwięcej (wtedy 100% leciało w koszty, paliwo i VAT tak samo), jednie trzeba kilometrówki się trzymać i dziecka do przedszkola jednak nie wozić (US). Jeśli np w pół roku uda się spłacić 30% wartości auta, to w sumie 65% wrzucasz w koszty w pórównaniu do 50% przy 50/50 od początku do końca, Wtedy po pół roku przepisać na 50/50 - i zyskiem była połowa wartości którą się w pół roku udało spłacić bo dodatkowo wciągałeś to w koszty (dla 30% to 15%, przy aucie za 200k to dodatkowe 30k kosztów, dla jednych to dużo, dla innych mało). W każdym innym scenariuszu suma opłat była oczywiście większa niż za gotówę.
Z tym, że to co opisałem wyżej już chyba nie jest aktualne. Poza tym inflacja, zmiany cen aut trochę utrudnia analizę, bo różnie wpływa na różne segmenty.
Jeśli keszu brak to inna rozmowa, tak samo jeśli ktoś potrzebuje płynności gotówkowej lub inaczej rozkłada/wycenia "ryzyka finansowe".